Rozdział 8

629 57 6
                                    

~  Wpadka  ~

*   *   *

Przyznam, że mało pamiętam z tego jak wracaliśmy do domu Willa. Wiem tylko, że po znalezieniu papierów zaraz zbieraliśmy się z powrotem do wujostwa. Will chyba rozumiał w jakim jestem szoku i nie zadawał żadnych pytań po drodze, ani nie nalegał na rozmowę.

Czułem, że we mnie, w środku gromadzi się cała paleta wypełniona milionami uczuć. Nie jestem w stanie określić co dokładnie wtedy czułem. Niby cieszyłem się, bo wiedziałem już jak się nazywają moi biologiczni rodzice i mogłem dale ich szukać, ale z drugiej strony zadawałem sobie pytanie, czy na pewno chcę to robić? Czy na pewno chcę ich poznać, dowiedzieć się dlaczego mnie nie chcieli, dlaczego mnie porzucili? Jednak, skoro mam już takie informacje, to grzechem byłoby z nich nie skorzystać. Teraz musiałem się tylko zastanowić co z nimi zrobię.

Gdy wróciliśmy do domu wujek i ciocia pytali się jak podobało mi się miasto. Skłamałem, że jest naprawdę ładne, a Will powiedział coś jeszcze gdzie niby byliśmy aby wyglądało to wiarygodniej. Kiedy zjedliśmy kolację powiedziałem, że jestem zmęczony i poszedłem na górę. Zabrałem swoją piżamę i poszedłem się wykąpać. Wziąłem bardzo szybki prysznic. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w łóżku i na spokojnie to wszystko przemyśleć. Obmyślić jakiś plan.

Kiedy wróciłem do pokoju, blondyna jeszcze nie było. Może wiedział, że chciałbym na razie być sam, mieć ciszę i spokój aby sobie to wszystko poukładać? Nie. Dosłownie trzy minuty po tym jak wszedłem do pokoju pojawił się Will. Rzucił szybko coś, że idzie się kąpać, zabrał piżamę i wyszedł z pokoju.

Przyznam, że bardzo kusiło mnie aby znów pójść i posłuchać jak śpiewa, jednak byłem tak zmęczony, że gdy tylko położyłem głowę na poduszce od razu oddałem się w objęcia krainy Morfeusza.

* * *

Przez cała noc śniły mi się papiery adopcyjne, kartki z wypisanymi nazwiskami moich biologicznych rodziców i tych co mnie adoptowali. Śniła mi się też scena na środku której było około trzydziestu par, a tuż obok nich stał Will. Był to jakiś teleturniej, a blondyn był prowadzącym. Gdy skończył tłumaczyć na czym polega "zabawa", odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się sztucznie. Następnie kazał mi wybrać trzy pary i tylko one pozostały na scenie. Okazało się, że wśród nich byli moi rodzice. Machali do mnie i uśmiechali się. Po chwili zorientowałem się, że pozostałe dwie pary też tak robią. Nie wiem czemu, ale w tamtym momencie, zacząłem panikować, nie wiedziałem co mam zrobić. Wiedziałem, że cała widownia się na mnie patrzy i na coś czeka. Czułem ogromna presję. Zanim się obudziłem Will powiedział jeszcze tylko abym wybrał sobie rodziców.

* * *

Kiedy się obudziłem mój oddech był przyśpieszony, a poduszka cała mokra od potu. Mimo, że ten sen może i nie był straszny, bardzo mnie poruszył i zaniepokoił. Gdy otworzyłem oczy poranne promienie słońca oślepiły mnie. Przynajmniej myślałem, że poranne. Spojrzałem w drugą stronę i zobaczyłem Willa siedzącego na łóżku i czytającego jakąś książkę. Od razu spojrzałem  na zegarek. Była dziesiąta.

-Nico, wszystko w porządku? - blondyn właśnie zauważył, że się obudziłem.

-Tak, miałem tylko koszmar. Czemu mnie nie obudziłeś? - zapytałem z nutką pretensji w głosie.

W sumie to nie wiem czemu tak mnie to... zdenerwowało? Zazwyczaj wolę spać długo, ale dziś jakoś nie miałem na to ochoty. Bogowie, nie wierzę. Ja Nico mówię, że nie miałem ochoty spać? Co się ze mną dzieje?

Przed prawdą nie uciekniesz |Solangelo|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz