14

1.9K 226 118
                                    

Wszyscy w barze wstali we swoich miejsc i mnie otoczyli. Kurwa...

Victor ze stoickim spokojem stanął przede mną. Uniósł swoje złączone ręce ku sufitowi. To był pierwszy raz kiedy mogłem go dokładnie zobaczyć jak się "przemienia". Jego całe ciało otaczała anielska poświata. Na plecach pojawiły się jego idealnie śnieżne skrzydła. W jego dłoni pojawił się srebrny miecz.

- Co rozkażesz Panie? - srebrnowłosy spojrzał na mnie swoim wzrokiem. Jego oczy się zmieniły. Prawe pozostało niebieskie jak morze, natomiast lewe było złote jak obrączka, którą nosił na szyi.

- Chroń mnie. - uśmiechnąłem się cwaniacko. - Jesteś świadomy, że atakujesz swoją rodzinę?

- Nie mam rodziny. - odpowiedział mi z uśmiechem, po czym z krzykiem zaczął atakować.

- E! - w ramię klepnął mnie Shiro. - Widzisz tamte drzwi? - wskazał palcem na drewniane drzwiczki ozdobione złotymi liśćmi laurowymi. - To jest przejście do Nieba. Aktualnie to jedyna droga ucieczki.

- Dlaczego miałbym Ci zaufać? - zmrużyłem w jego stronę oczy.

- Nie proszę Cię o zaufanie. Pomyśl o Victorze. Jest zwyczajnym samoukiem, którego nikt nie nauczył, że czasami trzeba odpuścić. Jeżeli z nim nie uciekniesz marnie to się dla niego skończy.

Mówiąc to obserwował mężczyznę, który z zaciśniętymi zębami odpierał atak jednego z aniołów. Już dawno odkryłem to, że jest słaby. Ale ból sprawia mu przyjemność, prawda?
Właśnie miałem się odezwać, kiedy przed moimi oczami ukazał się miecz. Rozszerzyłem źrenice. Właśnie otarłem się o śmierć.

- Victor! Miałeś mnie chronić! - warknąłem.

- Nie rozdwoję się chyba! - odkrzyknął mi kopiąc przy okazji w tyłek jednego z facetów. - Mógłbyś chociaż mnie dopingować!

- Oj przepraszam! - westchnąłem i teatralnie złapałem się za serce. Odchrząknąłem. 

- Nie rób tego. - jęknął barman. - Nie kompromituj się bardziej.

Stanąłem na prostych nogach i zacząłem klaskać w dłonie do wyznaczonego przeze mnie rytmu. Tak się własnie robi prawda?

- Victor! Victor! Skop im dupę! Bo jak nie to będziesz trupem!

- Mało zachęcające. - prychnął odpierając ponowny atak na mojej osobie. Ja wiem czego ty chcesz...

- Stosuj się do pierdolonego kodeksu, bo inaczej nici z seksu! - wrzasnąłem, a Nikiforovi przeszły ciarki po skrzydłach.

- Obiecujesz?

- Całą noc. 

Mężczyzna nagle dostał zastrzyku adrenaliny. Zaczął wymachiwać mieczem tnąc przy tym skórę swojego wroga. Postaraj się. Zrobię co zechcesz, ale obiecaj mi jedno. Nie staniesz się żadną zabawką, która tylko będzie chciała się pieprzyć.

- Yuuuuuuuuri... - jęknął żałośnie. Zaprzestał swoich ruchów i palcem wskazał na blondyna, z którym aktualnie walczył. - On mi obciął grzywkę! Moją grzywkę! Rozumiesz?!

- To Twój jedyny atut. - westchnąłem. Podszedłem do mężczyzn. Uśmiechnąłem się szeroko do blond chłopaka, a po chwili kopnąłem go w brzuch tak, że przeleciał przez całą knajpkę. Victor gwizdnął pod nosem. - Mówiłem, że jesteś słaby.

Chwyciłem go za nadgarstek i pociągnąłem za sobą. Podbiegłem do drewnianych drzwi. Spojrzałem niepewnie na Shiro, który tylko kiwnął dłonią. Otworzyłem je. Za nimi nie było nic. Ciemność. Może to jest czyściec? Albo to tak właśnie wygląda niebo? Wepchnąłem tam Victora, po czym sam wskoczyłem w otchłań..



Oślepiło mnie światło. Zamrugałem kilka razy by móc się do tego przyzwyczaić. Powietrze było niezwykle czyste, a aura dookoła znacznie mnie osłabiała.
Rozejrzałem się dookoła. Byliśmy na polanie, w lesie. Obok mnie siedział Victor z uśmiechem wymalowanym na twarzy. Skrzydła odbijało promyki słońca. Jedną nogę miał wyprostowaną, a na drugiej, zgiętej w kolanie oparł swoje dłonie, a na nich głowę. Jego dwukolorowe oczy wpatrywały się we mnie z uwielbieniem.

- A Tobie co? - zapytałem zdziwiony przejeżdżając dłonią po szyi. Poczułem swoje pióra. - Jestem w demonicznej postaci, prawda?

- Obiecałeś, że będziemy się kochać. - mruknął pod nosem oblizując dolną wargę.

- Załatwię Ci terapeutę... - westchnąłem ciężko. - Jak wyglądam?

- Twoje oczy są czerwone i masz piękne, czarne, lśniące skrzydła.

- Czyli przetłuszczone. - burknąłem. - Mogłem jednak je umyć...

Odgarnąłem z czoła nieznośne kosmyki włosów. Srebrnowłosy nachylił się do mnie i złożył na moich ustach czuły pocałunek. Był niezwykle delikatny.

- Kocham Cię... - szepnął.

Prychnąłem pod nosem. Złapałem go za włosy i szarpnąłem do siebie. Gwałtownie złączyłem nasze wargi oraz wsunąłem swój język. Ja Ciebie chyba też kocham.



***

Hey!

Kiedy chcesz napisać rozdział ale nie masz pomysłu? ;-; xD

Jak tam u was? :D

Dziękuję Wam za wszystko <3

I cierpliwość :P

Do napisania,

Sashy ;3

✖  ||MY DEMON||  VictuuriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz