Rozdział 3

190 13 4
                                    


                                  Aya

- Aya, Aya pomocy Aya – gwałtownie wstałam słysząc przerażony krzyk Shany.

Jednak widok jaki zobaczyłam sprawił że zaczęłam wić się ze śmiechu.

- Aya – usłyszałam zrozpaczony głos mojej przyjaciółki - nie śmiej się ze mnie tylko mi pomóż przecież ta kwiożercza bestia zaraz nas pożre!

- Shana – zaczęłam już spokojnie – żaba jeszcze nikogo nie zabiła- dokończyłam powstrzymując kolejną falę śmiechu.

Sytuacja w jakiej się znalazła Shana każdego by rozbawiła, bo raczej widok dziewczyny wiszącej na gałęzi drzewa wymachującą patykiem i krzyczącą na małą nie szkodliwą żabkę można raczej uznać za śmieszną.

- Może nie zabiła ale na pewno była bardzo blisko osiągnięcia tego- Shana krzyknęła zrozpaczona.

- Shana proszę cię przestań – w tym momencie wzięłam niczego nie winną żabkę na ręce – widzisz nic się nie dzieję – powiedziałam uśmiechając się lekko.

- NIE Aya przestań przecież ten potwór z otchłani zaraz wyje ci wszystkie wnętrzności od środka a resztę ciała rozszarpie na strzępy!- Shana krzyczała tak głośno że żabę którą miałam na ręce po prostu zaczęła wiać.

-Tak dobrze uciekaj stąd ty obleśna i śmierdząca kupo śluzu, żebym cie tu więcej nie widziała!

- Skończyłaś już budzić cały las? – spytałam zażenowana.

- No co? Przecież to nie moja wina poza tym nie krzyczałam aż tak głośno – powiedziała zbulwersowana.

- Nie ważne trzeba się zastanowić co robimy dalej – powiedziała już spokojnie Shana.

- No tak nawet o tym nie myślałam i jeszcze ciebie tu ściągnęłam a przecież masz swoje życie -powiedziałam skruszona.

Nagle dotarło do mnie jaką straszną egoistką jestem. Wpakuje Shane w swoje problemy mimo że ona ma pełno swoich, muszę to odkręcić.

- Shana słuchaj dziękuję że tu przyjechałaś i mi pomogłaś ale nie mogę ci zawracać głowy swoimi problemami ty lepiej wróć do rodziny bo pewnie się strasznie o ciebie martwią – poczułam jeszcze większe wyrzuty sumienia.

- Aya, Aya , Aya bez urazy ale obawiam się że nie przeżyjesz sama w tych rejonach beze mnie – odparła kręcąc przy tym głową z dezaprobatą – co jak co ale teraz jesteś w emocjach które robią ci mętlik w twojej ślicznej acz małej główce, nie jesteś w stanie myśleć racjonalnie dlatego pozwól że dzisiaj ja pomyślę za nas dwie – mówiąc to wzięła moją głowę i nie spodziewanie zaczęła ją trząść.

- OGARNIJ SIĘ AYA – zaczęła wydzierać się na całe gardło – słuchaj mnie uważnie bo nie będę powtarzać a sprzeciwu nie przyjmę – zaczęła powoli – mam plan najpierw pojedziemy do mnie żebym mogła wytłumaczyć się rodzicom z tego niespodziewanego wyjazdu a ty musisz być ze mną żeby uwierzyli, no bo wiesz oni mi nie wierzą przynajmniej nie wtedy kiedy powinni – mruknęła nie zadowolona- odpoczniemy trochę i zastanowimy się co dalej – krzyknęła uradowana – zresztą Felix na pewno się ucieszy jak cię zobaczy – puściła mi oczko na co się zaśmiałam.

- No w sumie już dawno nie widziałam tego malca... niech ci będzie – pokręciłam głową zrezygnowana.

Tak jak Shana powiedziała tak zrobiłyśmy. Spakowałyśmy nasze rzeczy i ruszyłyśmy w drogę. Na nasze szczęście podczas podróży obyło się bez zbędnych problemów, dlatego już po 2 dniach drogi mogłyśmy ujrzeć ze wzgórza niedaleko gór średniej wielkości chatę z którego komina można było dostrzec kłęby dymu.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 22, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

MoonlightWhere stories live. Discover now