Rozdział 22.

3.4K 254 38
                                    

Niv.

Pływaliśmy jachtem już od ponad godziny. Nora zadawała mi niewygodne pytania, ale musiałem na nie odpowiedzieć. Trochę skłamałem, mówiąc, że nie szukałem niczego na stałe. Szukałem.... W jej siostrze. Słuchała mnie, wlepiając we mnie swoje niebieskie oczy. Była taka krucha. Widziałem, że szuka oparcia. Wiedziałem też, że ja ją skrzywdzę. Jednak nie umiałem przestać. Chciałem ją widywać, słyszeć, a nawet czuć. Jej głos był jak śpiew ptaków o poranku. Jedyne co mnie przerażało to moje zamiary.

- Więc chcesz być samotny, tak? - zapytała, odsuwając się ode mnie. Zaśmiałem się.

- Nie, Noro. Nie chcę być samotny. Teraz nie jestem. - powiedziałem. Znowu oblała się rumieńcem. Nagle podszedł do nas Ethan, informując, że dobijamy do przystani. Chwila spokoju dobiegła końca, jednak ja liczyłem na więcej. Zeszliśmy na ląd i spacerowaliśmy powoli w kierunku samochodu. Nora nagle ucichła. Nie chciałem jej do siebie zrażać.

- Przeraziło cię to, co powiedziałem? - zapytałem. Nora przystanęła. Wzięła głęboki wdech.

- Nie chce być zabawką. Właśnie z Erick'iem przez to przechodziłam. Przez kłamstwa, ból i łzy. Jeżeli masz takie same zamiary, to lepiej będzie, jak wrócę do hotelu. - oznajmiła. W jej oczach naprawdę widziałem strach. Strach przed kolejną złą miłością. W głębi serca wiedziałem, że powinien pozwolić jej odejść. Jednak coś pchnęło mnie w jej kierunku. Podszedłem do niej, uniosłem delikatnie jej podbródek w górę i złożyłem na jej ustach, czuły pocałunek. Chciałem, by poczuła, że może mi zaufać.
Jaki ze mnie frajer. Kurwa!!!!
Przytuliła się do mnie jak do swojego wybawcy. Karciłem siebie za swoje zachowanie, ale ta chwila zaczynała przekreślać wszystko to, co chciałem zrobić. Przy niej czułem, że mógłbym zacząć na nowo. Ona była dla mnie jak, moja własna przystań. Jak mój azyl.

- Nadal jesteś głodna? - zapytałem, gdy siedzieliśmy już w samochodzie.

- Bardzo. - mruknęła nieśmiało.

- Świetnie gotuje... - zaryzykowałem tym stwierdzeniem. Popatrzyła na mnie, najpierw z lekkim strachem, jednak po chwili na jej buzi zagościł uśmiech.

- Chętnie to sprawdzę. - odpowiedziała. Złapałem ją za rękę i razem ruszyliśmy do auta. Ani na moment nie puściłem jej dłoni. Za wszelką cenę chciałem, czuć jej skórę pod palcami. Widząc na jej twarzy spokój, moje serce zabiło szybciej. W dodatku świadomość, że to dzięki mnie Nora czuje się dobrze, dodawała mi męskości. Delikatnie głaskałem jej skórę kciukiem. Nie zdawałem sobie sprawy, ile takie gesty dają przyjemności. Już dawno nie czułem się tak błogo. Zapomniałem zupełnie o swoim celu. Dotarliśmy do mojego mieszkania. Dawno nie było w nim kobiety. Z „przyjaciółkami„ spotykałem się w hotelach. Tak było bezpieczniej. Żadna nie zostawała dłużej niż do poranku.
Weszliśmy na górę. Nora obserwowała każdy kąt w moim domu. Oglądała obrazy, dotykała kwiatów. Robiła to z tak wielkim zainteresowaniem, że nie umiałem się skupić na przygotowaniu kolacji. Zerkałem na nią.
W sumie to lubię na nią patrzeć...jest taka inna. Źle robię...wiem, że źle robię. Tyle wycierpiała...a ja? Kurwa... Odstawiłem garnek z wodą na płytę kuchenną. Podszedłem do niej i odruchowo przytuliłem ją od tylu. Poczułem jak, jej ciało całe się spina. Nie byłem jej obojętny.

- To takie nierealne...- szepnęła.

- Ale co? - zapytałem. Odwróciła się w moją stronę. Podniosła głowę do góry, za każdym razem błękit jej oczu sprawiał, że odpływałem.

- To wszystko. Ty. Ja tutaj. Pływanie jachtem, twoje pocałunki, dotyk... To wszystko jest jak sen. - powiedziała. Nie rozumiałem, do czego zmierza. - Wyrwalam się z koszmaru. Mam rozwalone serce...- w jej oczach pojawił się znowu ten cholerny ból. Zacisnąłem pięści na myśl, że ten frajer ją tak skrzywdził.

O C A L O N A / ! ZAKOŃCZONE ! Where stories live. Discover now