undécimo día • segunda parte

2.4K 128 33
                                    


- Wracajmy do środka… godzina jeszcze młoda, szkoda imprezy. - odzywam się wreszcie po długim czasie, gdy czuję, że nasze serca odzyskały normalny rytm. Stoję dalej wtulona w jego klatkę piersiową trzymając go w pasie, a moje powieki są przymknięte. Moja głowa idealnie spoczywa przy jego sercu, miarowe bicia pozwala mi choć odrobinę uwolnić umysł od natrętnych myśli. Jego ramiona mocno obejmują moje kruche ciało, tak jakby bał się, że za chwilę mogę zniknąć. Swoją twarz wtulił w moje włosy, słyszę jego cichy oddech. Jest idealnie, to jest to czego w tym momencie potrzebuję. Jego obecność.

- Musimyyyy? - niezadowolenie z jakim mi odpowiada wywołuje na mojej twarzy nikły uśmiech.

- Yhmm… - mruczę pod nosem i postanawiam zmienić pozycję. Podnoszę głowę i stając na palcach wtulam się w jego szyję. Mój oddech łaskocze jego skórę, na co przechodzi go delikatny dreszcz, po czym jeszcze mocniej przyciąga mnie do siebie. Jego mocny uścisk jest moim wybawieniem od czarnych myśli. - Ambar i reszta będą się martwić, przecież oni nic nie wiedzą… - Oprócz Carmen. Ona widziała wszystko. Tak jakby to zaplanowała. Mój głos jest słaby, nie mam siły na więcej.

- Zrozumieją chyba, jak znikniemy… - mimo że go nie widzę, to jestem pewna, że właśnie się uśmiechnął. Dokładnie wiem co chodzi mu po głowie. Gwałtownie się od niego odrywam i spoglądam na jego twarz.

- Później Balsano. - z lekkim uśmiechem odpowiadam mu, a następnie złączam nasze wargi w szybkim pocałunku. Chłopak chciał go od razu pogłębić, ale ja na to nie pozwalam. Z jego ust wydobywa się głośny jęk zawodu, na co wybucham cichym, ale szczerym śmiechem. Wystawiam w jego stronę moją małą dłoń, którą bez wahania łapie i postanawia iść przodem. Przebijamy się przez tłum bawiących się ludzi, aby dotrzeć do naszego stolika. Gdy tylko pojawia się w moim zasięgu wzroku na chwilę przystaję. Przymykam oczy i biorę głęboki oddech. Boli mnie widok Carmen bawiącej się z moimi przyjaciółmi. Nie chcę jej tam, ona do tego grona już się nie zalicza. Jesteś silna Luna. Dasz radę. Chłopak odwraca się w moją stronę zaniepokojony moim nagłym postojem, lecz ja uspokajam go delikatnym uśmiechem. Przyglądam się minie Car, gdy jesteśmy coraz bliżej stolika. Dziewczyna szybko wyłapuje wzrokiem bruneta wśród tłumu, ale mnie idącą z tyłu - trudno zauważyć. Widzę jej uśmiech i iskierki szczęścia, które szybko znikają, gdy dostrzega moją osobę i nasze splecione dłonie. Myślałaś, że pozbyłaś się konkurencji? Do głowy przychodzi mi coś za co będę smażyć się w piekle. Tym razem to ja będę się trochę bawić patrząc na jej cierpienie. Ale to już mnie nie obchodzi.

- Ooo! Są i nasze gołąbeczki! Gdzie żeście zniknęli na taką ilość czasu?! - wybucham śmiechem, gdy słyszę pijacki bełkot mojej siostry. Co się działo, gdy nas nie było? Spoglądam na Ninę, która wcale nie wygląda lepiej. Brakuje tylko chwili, aby oparły swoje zmęczone głowy o siebie i słodko usnęły. Najwytrwalszy z towarzystwa jest Simon, który najchętniej jeszcze by się pobawił, lecz nie ma z kim. Obecnie razem z Gastonem prowadzi jakąś pijacką rozmowę, której żadne z nas nie jest w stanie zrozumieć. Balsano siada na jednej z kanap, w tym samym miejscu co wcześniej - tylko tym razem dalej od Carmen - i pociąga mnie za sobą tak, że ląduje na jego kolanach, bokiem do reszty, a przodem do dziewczyny. W tym momencie zaczyna się moja rola. Rozsiadam się wygodniej, swoje ciało najbardziej jak potrafię przyciskam do jego. Moimi zimnymi dłońmi obejmuje jego kark i delikatnie bawię się jego włosami. Staram się żeby moje oczy wyrażały nieopisane szczęście. Niech wie, że “nas” nie da się zniszczyć. A jedyne co zniszczyła to naszą przyjaźń. Odwracam rozpromienioną twarz w kierunku przyjaciół.

- Chyba wszyscy się domyślacie się gdzie i nie muszę wdawać się w szczegóły? - wybucham perlistym śmiechem, a razem ze mną reszta. Swoim nosem delikatnie ocieram się o skroń chłopaka, przymykając przy tym oczy. Mam nadzieję, że choć w jakimś stopniu wyglądam na szczęśliwą i zakochaną. Chłopak delikatnie przygryza skórę na mojej szyi, a z moich ust wydostaje się cichy pisk. Jego gorące dłonie ląduje na mojej talii, pod moją bluzką, a ja nie mam zamiaru protestować. Kątem oka spoglądam na Carmen. Siedzi dokładnie tak samo, jak jeszcze niedawno. Wpatruje się w nas pustym wzrokiem i nie odzywa się żadnym słowem. Jednak tym razem w żadnym stopniu nie jest mi smutno. Patrz na to co mam, a Ty nigdy nie będziesz miała. Może nie jestem odpowiedzialną dziewczyną, miła staram się być. Ale jedyne co w życiu dla mnie się liczy to przyjaźń, dla niej jestem w stanie zrobić wszystko, poświęcić samą siebie. Dlatego to tak cholernie boli. Osoba, bez której nie wyobrażałam sobie życia, jest w stanie bez wahania wbić mi nóż w plecy. Nawet nie chcę wiedzieć jak czułabym się, gdyby to był mój prawdziwy chłopak. Osoba, której oddałam serce… Nie chcąc dalej się nad tym użalać, przechylam szybko kieliszek, który stał na stole. Paląca  ciecz rozchodzi się po całym moim ciele. Idę na parkiet, tylko tym razem nie sama. Za sobą ciągnę Balsano, którego nie zamierzam odstąpić już na krok. Lądujemy na samym środku parkietu, jednak w takim miejscu, aby nadal było dobrze widoczne z loży.

La vida es divertida ✔ L&M [Tom I] Where stories live. Discover now