Rozdział 4

987 56 8
                                    

Clary

Byłam jak sparaliżowana. Patrzyłam na Michała nie wiedząc co zrobić ani jak zareagować. Niepewnie spojrzałam na Alojzego. Dwaj strażnicy trzymali go mocno, aby się nie wyszarpał.

- Zawiodłaś mnie Clarisso - oznajmił wściekły.

Wyszłam z wody i spojrzałam na niego. Jego wzrok natrafił na mój naszyjnik. Przyglądał mu się zszokowany. Nic sobie jednak z tego nie zrobiłam. Podeszłam do Alojzego i powaliłam na ziemię strażników. To było naz zwyczaj łatwe. Dopiero po chwili dotarło do mnie co zrobiłam.

- Odzyskuję siły! - krzyknęłam szczęśliwa, wzbijając się w powietrze.

Wyciągnęłam niepewnie dłoń do przodu. Pisnęłam radośnie kiedy na mojej dłoni pojawił się piękny ognisty kształt.

Wylądowałam na ziemi i od razu przytuliłam Alojzego.

- To mija! - nie mogłam powstrzymać łez szczęścia.

- Clarisso...

Puściłam platynowłosego i pobiegłam w kierunku wrót. Musze znaleźć Lucyfera.

Isabell

Siedziałam w kuchni, przypatrując się gotującemu Alecowi. Na szczęście moje dzieci jeszcze śpią. Jonathan siedział obok mnie. Po chwili do pomieszczenia wszedł Jace. Moja budzi prawie dotykała podłogi. Wyglądał normalnie! Był ubrany w czystą czarną koszulę i ciemne jeansy. Jego włosy ułożone były w artystycznym nieładzie, a na twarzy nie było zmęczenia. By wypoczęty i uśmiechnięty.

- Cześć wszystkim - oznajmił spokojnie, nalewając kawy do kubka.

Nie wiedziałam co powiedzieć. To sen, tak?

- Dobrze się czujesz? - wydusiłem w końcu.

- Tak - odpowiedział.

- Rozmawiałeś z Clary? - spytał mój mąż.

- Tak.

Spojrzałam na Jonathana zmartwiona. To niepokojące, że tak odpowiada.

- Musimy wybrać się po garnitur.

Alec upuścił nóż i spojrzał na Jace'a zszokowany. Patrzył na niego oniemiały. Nie wiedziałam co powiedzieć. Dopiero co siedział w pokoju z depresją, a teraz nagle potrzebuje garnituru.

- Po co? - zapytał mój brat.

- Jak to po co? Przecież nie wezmę ślubu w dresie - chwycił kubek z kawą i wyszedł z kuchni.

- Wy też usłyszeliście "ślubu"?

Czym prędzej wybiegłam z pomieszczenie. Jak najszybciej skierowałam się w stronę pokoju Nathaniel'a. Zaczęłam walić w drzwi, aby jak najszybciej mi otworzył. Kiedy to zrobił od razu zobaczyłam jego niezadowoloną minę oraz Julie zawiniętą w pościel.

- Czego chcesz tak wcześnie? - spytał rozmasowując ramie. Przyjrzałam mu się uważnie i zobaczyłam nikły ślad.

- Runa parabatai - szepnęłam.

Spojrzał na ledwo widoczne linie. Szok jaki mnie ogarnął był nie do opisania. Jak to możliwe?

- Ubiorę się i przyjdę do biblioteki - rzekł spanikowany.

Siedzieliśmy w bibliotece wszyscy razem. Jace z zachwytem i szczęściem w oczach patrzył na runę na ramieniu Nathaniela.

- Ktoś wie co to znaczy? - spytał Alec.

- Clary zaczyna odzyskiwać siły - mruknął Magnus.

- Ale dlaczego teraz?

- Naszyjnik! Dałem temu aniołowi naszyjnik Clary, pewnie jej go przekazał. Tylko co to ma wspólnego? - Jace jakby stracił odrobinę pewności siebie.

- Miłość - wszyscy spojrzeliśmy na Julie.

- Co?

- Naszyjnik jest symbolem prawdziwej miłości, skoro Clary odzyskuje siły dzięki niemu to znaczy, że tylko miłość jest w stanie przywrócić jej cielesność.

- Jakim cudem nikt jeszcze na to nie wpadł? - oburzył się Magnus.

To jest bardzo dobre pytanie.

- Oni nie chcą aby wróciła do nas! - nagle mnie olśniło.

- Musimy dostać się do nieba - Jace był strasznie zdenerwowany. W jego oczach mogłam dostrzec determinacje.

- Raczej włamać. Na szczęście wiem kto może nam pomóc - uśmiechnął się chytrze Nathaniel.

Dary Anioła-Wieczna Miłość Część 3Where stories live. Discover now