15. Jak to słyszała?

6.6K 462 34
                                    

  -Było bardzo elegancko i z klasą — mówiłam Avri o wczorajszym bankiecie, idąc szkolnym korytarzem — Nie sądziłam, że w tym miasteczku zamieszkuje tak wiele znaczących osobistości — kontynuowałam.

-Bo nie mieszka — przerwała dziewczyna, zapisując coś w swoim notatniku — większość z nich to po prostu dobrzy znajomi Lightwood'ów — powiedziała beznamiętnie czarnowłosa.

-Jesteś pewna, że chcesz napisać o tym artykuł? - zapytałam, zastanawiając się, czy, aby przypadkiem nie zanudziłam dziewczyny swoim opisem wczorajszego bankietu.

-Mhm- mruknęła, kiedy znalazłyśmy się przy jej szafce. Czarnowłosa zaczęła ślamazarnie wyciągać podręczniki z metalowej półki i wkładać je powoli do torby uważając przy tym na swój obolały nadgarstek. Avri ewidentnie nie była zainteresowana artykułem, a co dopiero gazetką, ale ja doskonale wiedziałam, co pobudzi ją do działania.

-Wiesz... - zaczęłam, ale dziewczyna nawet nie zwróciła na mnie uwagi — Na wczorajszym bankiecie działo się coś jeszcze — powiedziałam, szczerząc się od ucha do ucha, co skutecznie podziałało na dziewczynę. Zaintrygowana moim tajemniczym zdaniem przeniosła swój wzrok na mnie i oczekiwała dalszej wypowiedzi.

-No mów co — ponaglała. Bingo.

-Jak mówiłam, Alec był tam bez Valerie -zaczęłam powoli — i my ... - powiedziałam ciszej, zagryzając dolną wargę. Avri wytrzeszczyła tylko szerzej oczy i z niedowierzania otworzyła usta. Jej mina była teraz bezcenna. Oczywiście dziewczyna tylko snuła domysły, co mogło się tam wydarzyć, jednak prawda była inna.

-Czy ty chcesz mi powiedzieć, że Alec Lightwood i Ty ... - zapytała, marszcząc podejrzliwie brwi, wciąż zachowując powagę — Nie gadaj! - krzyknęła, uśmiechając się jak wariatka.

-Nie głupia! - krzyknęłam, kiedy wreszcie udało mi się pobudzić jakiekolwiek emocje w przyjaciółce.

-Oszalałaś! Nigdy więcej tego nie rób! - oburzyła się, na co ja parsknęłam głośnym śmiechem.

-Tylko rozmawialiśmy — powiedziałam, otwierając swoją szafkę.

-Rozmawialiście? - powtórzyła Avri, jakbym powiedziała coś naprawdę głupiego.

-Tak, rozmawialiśmy. To coś złego? - zapytała, kiedy dziewczyna perfidnie wbijała swój wzrok w moją osobę.

-Nie, ale od kiedy prowadzisz pogawędki ze szkolną gwiazdką? - dopytała, opierając się o metalowe szafki.

-Lepsze to niż gadanie z owadami — mruknęłam.

-Owadami? - zapytała, a ja wywróciłam tylko oczami. Zamknęłam mocno szafkę, po czym oparłam się o nią, stając naprzeciwko czarnowłosej.

-Tak, mama Alec'a zaproponowała nam wspólny taniec, który zakończył się wymianą głupich zdań. Nie mogąc dłużej znieść jego zarozumiałej osoby, po prostu wyszłam do ogrodu — powiedziałam, a Avri uważnie słuchała, tego, co mówię — Potem przyszedł mnie przeprosić — uśmiechnęłam się na wspomnienie z wczorajszego wieczoru.

-Iii...- dociekała dziewczyna.

-Iiii... zaczęliśmy rozmawiać. Od słowa do słowa, aż w końcu poprosił mnie do tańca — powiedziałam, a mina dziewczyny wyrażała więcej, niż mogłam się spodziewać. Szok, niedowierzanie i ekscytacja malowały się na jej twarzy, czego nawet nie starała się ukryć.

-Matko Mal! Spędziłaś romantyczny wieczór z Alec'iem Lightwood'em! - krzyknęła, a ja zaczęłam ją uciszać, ponieważ na korytarzu nie znajdowałyśmy się same, a gdyby ta informacja doszła do słodkiej Valerie, mogłabym wybierać sobie już trumnę.

-Zamknij się! Ciszej! - zaczęłam odchodzić od miejsca, w którym przed chwilą stałyśmy.

-O rany! Valerie cię zabiję — mówiła uśmiechnięta od ucha do ucha co wcale, a wcale mi nie pomagało.

-Możemy zakończyć temat? Chyba nie zamierzasz tego opisać w swoim artykule? - zapytałam, nie oczekując odpowiedzi, która zapewne nie byłaby wystarczająco satysfakcjonująca.

-Nie zamierzam, ale...

-Ale jeżeli chcemy utrzymać mnie przy życiu, musimy zaprzestać tej rozmowy na szkolnym korytarzu — przerwałam dziewczynie, stając przed salą matematyczną — co teraz masz? - zapytałam, zmieniając temat.

-Francuski — mruknęła niezadowolona.

-Na następnej przerwie złapiemy chłopaków i pójdziemy wszyscy razem na stołówkę — powiedziałam, po czym pożegnałam się z przyjaciółką i weszłam do klasy. Matematyka zleciała mi naprawdę szybko. Szczerze mówiąc, lubię ten przedmiot, a dodatkowym plusem jest fakt, że mamy naprawdę super nauczyciela, który nie trzyma się ściśle schematu preferowanego przez resztę nauczycieli. Po skończonej lekcji ruszyłam w stronę swojej szafki, aby zostawić podręczniki. Kiedy byłam już dosyć blisko, poczułam mocne pchnięcie, przez co wszystkie moje książki rozsypały się po podłodze, a ja wpadłam na metalowe szafki. Odwróciłam się zdezorientowana, a moim oczom ukazała się wściekła Valerie w sportowym stroju.

-Co Ty sobie kurwa wyobrażasz?- zapytała, a mnie zamurowało. Dziewczyna nie wyglądała na taką, która łatwo odpuszcza, co nie oznacza niczego innego jak kłopoty.

-O co Ci chodzi? - zapytałam, przełykając głośno ślinę, mimo że domyślałam się, o co dziewczyna jest zła.

-Żartujesz sobie? A jak myślisz! - krzyknęła, zwracając tym uwagę innych uczniów — Myślisz, że jak taka szmata jak ty przyjdzie do szkoły, to zdobędzie najlepszego chłopaka w liceum? - zapytała, a wokół nas zaczęło się zbierać coraz więcej ludzi.

-Co takieg...- zaczęłam, ale nie byłam w stanie z siebie za wiele wydusić.

-Nie waż się zaprzeczać! Myślisz wiewiórko, że możesz ot, tak zająć sobie moje miejsce? - kontynuowała, zbiegowisko wokół nas zrobiło się większe.


-Valerie! - usłyszałam za sobą znajomy głos. Spojrzałam w bok i rozpoznałam sylwetkę Dylana również ubranego w strój na WF.

-Spierdalaj Posey! -warknęła — mam dosyć Ciebie i tego rudzielca — warknęła, po czym znowu pchnęła mną o szafki. Poczułam, jak moje plecy stykają się z zimnym metalem i chcąc nie chcąc, powoli osunęłam się po blaszanej ścianie.

-Przestań! Kurwa! - słyszałam zdezorientowany głos Dylana — Ona nie ma nic z tym wspólnego! To tylko takie nasz głupie gadanie — zaczął tłumaczyć nerwowo dziewczynie.

-Nie obchodzi mnie to! Mogłeś pomyśleć wcześniej -warknęła, przepychając się przed chłopaka i ponownie dochodząc do mnie — No szmato, teraz dopiero urządzę Ci piekło — powiedziała, nachylając się nade mną i uśmiechając szyderczo, a ja, mimo że byłam zła, postanowiłam trzymać nerwy na wodzy. Spojrzałam tylko na Dylana, który przyglądał się całej sytuacji, po czym po chwili przepchał się przez tłum i pobiegł w stronę wyjścia.

-Co ty sobie w ogóle wyobrażałaś? Alec to mój chłopak i zapewniam Cię, że woli być ze mną — tą fajniejszą — powiedziała wyraźnie co poirytowało mnie jeszcze bardziej. Nie chciałam wchodzić z nią w dyskusję, gdyż zaraz mogłoby się to skończyć szarpaniną.

-Przestań Valerie, to jakieś głupie plotki — powiedziałam starając się jakoś ''usprawiedliwić''.

-Plotki? - zaśmiała się przy tym złośliwie — To teraz uważaj — powiedziała — z ostatniej chwili, najnowsza plotka — warknęła — Valerie niszczy rudą szmatę — wysyczała.

-Nie nazywaj mnie tak — powiedziałam, siląc się na stanowczy ton.

-Bo co? Twój ojciec to może i znany architekt, ale gdzie twoja matka? - zapytała kąśliwie, a mnie zatkało. Wiem, że w tym miasteczku plotki roznoszą się z prędkością światła, ale nie sądziłam, że dziewczyna będzie w stanie powiedzieć o nich głośno.

-Skąd Ty wiesz o...

-O twojej matce? To małe miasteczko idiotko. Ludzie gadają — uśmiechnęła się cwanie — to jak zostawiła Cię, bo nie mogła znieść dłużej myśli, że ma rude dziecko czy po prostu od małego byłaś taka odrażająca? - zapytała, a ja zacisnęłam dłonie w pięści. Dziewczyna badała moją cierpliwość, jednak ja pozostawałam nieugięta w swoim przekonaniu na temat utrzymania nerwów na wodzy.

-Nie wiem, ale dziwie się, że twoja dalej jest przy tobie — powiedziałam spokojnie -Jeżeli ośmieszenie mnie przy całej szkole Ci jakoś pomoże to proszę bardzo, widocznie tego potrzebujesz. W końcu tylko tym się zajmujesz. Ośmieszanie i sprawianie bólu innym to twoje zajęcie, prawda Valerie? Być może jesteś popularna, ale niczym dobrym sobie na to nie zasłużyłaś — wypaliłam.

-Nie ważne, jak i dlaczego — zaczęła — ważne, że na korytarzu nie ma ani jednej osoby, która by o mnie nie słyszała — powiedziała ciszej, co mnie naprawdę zbiło z tropu. Dziewczyna otwarcie przyznała, że nie liczy się dla niej, co kto o niej powie i jakie plotki wymyśli, ale to, że jest na ustach innych — Jesteś beznadziejnym odludkiem Blossom zadającym się z nerdami i gejem. Myślisz, że nie wiem, kto napisał ten artykuł? - zaczęła, zbliżając się do mnie małymi kroczkami — wpadła na to sama z siebie czy zapragnęłaś być kimś? Kiedyś chyba było ławiej, co? - zapytała.

-Do czego zmierzasz? -zmarszczyłam brwi.

-Do niczego — uśmiechnęła się cwanie — To przykre, że nigdy nie byłaś lubiana przez ludzi — zaczęła — w poprzedniej szkole też nie należałaś do grona najlepszych, dlatego tak się zastanawiam... myślałaś, że jak zmienisz szkołę, to tu coś się zmieni, że ktoś Cię zauważy? Pff — prychnęła rozbawiona — Nie ta liga — uśmiechnęła się cwanie, a ja nie wytrzymałam.

-Alec zauważył — powiedziałam, ale zaraz tego pożałowałam. Dziewczyna przybrała purpurowy odcień twarzy, co nie zwiastowało niczego dobrego.

-Blossom wyjaśnijmy coś sobie — powiedziała oschle — Jesteś beznadziejnym przypadkiem, który znalazł się w tej szkole. Nie jesteś nikim ważnym, nikim znanym i w ogóle jesteś nikim. Alec to mój chłopak i jakbyś jeszcze nie zauważyła, to choćbyś stawała na rzęsach, on na ciebie nie zwróci uwagi — powiedziała, a mi w sumie nie wiem czemu, zrobiło się trochę głupio i przykro -Myślałaś, że masz jakieś szanse u Aleca? Ty? - zaśmiała się dziewczyna, zwracając tym moją uwagę — Pojawiłaś się na imprezie, bo ten idiota Dylan myślał, że zaliczy, a na bankiet dostałaś z ojcem to zaproszenie tylko z litości — powiedziała, a we mnie się ponownie się zagotowało. Miałam dosyć, dziewczyna zaatakowała mnie na oczach całej szkoły, która jutro zapewne będzie miała z tego niezły ubaw.

-Możliwe, ale przynajmniej je miałam -powiedziałam, patrząc dziewczynie prosto w oczy, co ewidentnie jej się nie spodobało.

-Zniszczę Cię! - krzyknęła dziewczyna, rzucając się na mnie, przez co ponownie uderzyłam plecami o szafki.

-Valerie! - usłyszałam stanowczy głos. Alec.

Alec Pov*

-Jasne trenerze, postaram się — mówię, wychodząc z kantorka trenera, z którym właśnie zakończyłem rozmowę na temat poprowadzenia drużyny w najbliższym meczu. Zamykam za sobą drzwi, po czym ruszam w stronę stołówki. W połowie korytarza widzę, jak w moją stronę biegnie Dylan, mój najlepszy kumpel.

-Stary! Dobrze, że jesteś! Val odbiło — zaczął między głębokimi oddechami.

-Co takiego? - zpytałem, nie rozumiejąc jego chaotycznej wypowiedzi.

-No odbiło jej! Co prawda to trochę moja wina no, ale zdecydowanie powinna udać się do lekarza w kwestii opanowania swoich nerwów, a raczej jego brakiem — zaczął nawijać jak najęty, a ja zrozumiałem tylko tyle, że nie jest dobrze.

-Posey! - warknąłem, czekając na konkrety.

-Val słyszała, jak rozmawiałem z chłopakami w szatni o tym, że na zdjęciu to Ty i Malia, a na bankiecie siedzieliście razem przy stole.

-Jak to słyszała? -zapytałem z dupy.

-Normalnie, uszami — powiedział kretyn, na co wywróciłem tylko oczami — Szukała Ciebie i kiedy weszła do szatni, podsłuchała naszą rozmowę — kontynuował, a ja dalej nie rozumiałem, co w tym było takiego strasznego. Znowu wcisnę jej jakiś kit, pokażemy się razem parę razy na mieście i załatwione. Nie było tematu.

-Jezu Dylan tylko po to mnie szukałeś? Nie masz lepszych rzeczy do robienia? - mruknąłem niezadowolony, po czym odszedłem od chłopaka, który jednak zaraz dorównał mi kroku.

-Mam, ale ta idiotka zaatakowała Malię na środku korytarza i nie da się jej uspokoić — powiedział, a ja zatrzymałem się na chwilę w miejscu.

-Gdzie one są? - zapytałem, zastanawiając się co z rudowłosą. Nie, nie obchodzi mnie ta dziewczyna, ale Valerie jest naprawdę nieobliczalna i potrafi sprawiać problemy.

-No przy szafce Mal — odezwał się, a ja nawet na niego nie spoglądając, pobiegłem w kierunku wspomnianym przez Posey'a. Po chwili dobiegłem na miejsce, gdzie spora grupa ludzi otoczyła dwie dziewczyny. Przepchałem się przez tłum na przód i zauważyłem, jak brunetka rzuca się na rudowłosą, w wyniku czego mocno dostaje o szafki.

-Valerie! - krzyknąłem wkurwiony na brunetkę, która ostatnim czasem sprawia coraz więcej kłopotów.

Mal Pov*

-Ooo i jest nasza zguba! - krzyknęła — to dlatego nie mogłeś wczoraj rozmawiać? Zajmowałeś się tą szmatą na boku, tak? - mówiła, uśmiechając się ironicznie.

-Uspokój się — powiedział chłopak, ale dziewczyna nic sobie z tego nie robiła.

-No tak, przecież co z tego, że robisz ze mnie idiotkę przed całą szkołą! - zaczęła wykrzykiwać.

-Przestań odstawiać teatrzyk, bo na nikim nie robi to wrażenia — powiedział oschle blondyn.

-Teatrzyk? - zapytała, śmiejąc się przerażająco — Zaraz zobaczysz jaki teatr Ci tu odstawie — krzyknęła, spoglądając na chłopaka, który powoli zaczął tracić cierpliwość.

-Wiesz co rudzielcu? - zwróciła się do mnie — mamy cały rok — zaczęła- jak nie dzisiaj to jutro, za tydzień albo miesiąc. Mamy sporo czasu — rzuciła z perfidnym uśmiechem.

-Nie mam pojęcia, o co Ci chodzi — wydusiłam w końcu z siebie.

-A o to, że Tu nie ma miejsca na takie puszczalskie kurwiszony jak Ty — powiedziała, dotykając mnie palcem wskazującym.

-Val... - zaczął Alec, ale dziewczyna kompletnie olała chłopaka.

-No przyznaj Blossom! Chciałabyś być na moim miejscu, co? - zapytała, a ja zacisnęłam usta wąską linię — Szkoda tylko, że takie szlaufy jak ty nigdy się na nim nie znajdą. To nie twoja liga rudzielcu. Takie szmatławce jak ty znajdują się w najniższej warstwie społecznej — powiedziała, a we mnie się zagotowało. Ludzie uważnie przyglądali się całej sytuacji i usatysfakcjonowanej Valerie, która naruszyła słowami moją strefę komfortu. Przejechałam wzrokiem po ludziach i wśród tłumu zauważyłam przerażoną twarz przyjaciółki.

-Wiesz co? Masz racje -wzruszyłam ramionami, uśmiechając się delikatnie i spoglądając to na dziewczynę, to na chłopaka — nie jestem jak wy i nie chcę taka być. To smutne. Para nastolatków, dla których największą wartością są plotki na ich temat. Nie chciałabym być taka jak ty — powiedziałam dumnie — bo wbrew pozorom jesteś po prostu sztuczna — powiedziałam, przez co dziewczyna się zamachnęła, próbując mnie uderzyć, ale silna dłoń Alec'a unieruchomiła jej nadgarstek.

-Jesteście siebie warci — powiedziałam z obrzydzeniem w głosie, po czym zebrałam rozrzucone rzeczy z podłogi i ruszyłam w stronę wyjścia ze szkoły. Nie chciałam tu dłużej siedzieć. Po raz kolejny próbowano mnie ośmieszyć i po raz kolejny sytuacja sprzed kilku tygodni mogła się powtórzyć, a tego właśnie chciałam uniknąć.

Alec Pov*

Kiedy zauważyłem, jak brunetka znowu unosi dłoń w celu uderzenia rudowłosej, postanowiłem przerwać to głupkowate show, na którym na pewno dorobimy się nowych, jak i zapewne ciekawszych plotek. Złapałem za nadgarstek dziewczyny, nawet na nią nie spoglądając i zacisnąłem uścisk. Brunetka podobnie jak rudowłosa spojrzała na mnie zszokowana, a po chwili powróciła wzrokiem na Malię. Nie zamierzam dłużej przyglądać się, jak Valerie tworzy wokół siebie szum, który jest naprawdę zbędny.

-Jesteście siebie warci — usłyszałem po chwili delikatny głos drobnej dziewczyny o pełnych ustach. Przełknąłem głośno ślinę i uniosłem wzrok na dziewczynę, która nerwowo zbierała książki z podłogi. Dziewczyna z obrzydzeniem wymalowanym w oczach spojrzała ostatni raz na naszą dwójkę i odeszła szybkim krokiem w stronę wyjścia. Nie mam pojęcia dlaczego, postawiłem jeden krok do przodu w kierunku dziewczyny, ale zatrzymała mnie dłoń dziewczyny przede mną.

-Co to miało być? -zapytała wkurwiona Val.

-Niby co? - zapytałem, zgrywając z siebie idiotę.

-To! - krzyknęła, machając rękami wokół siebie i mnie.

-Nie wiem, o co Ci chodzi — odpowiedziałem znudzonym głosem, po czym zacząłem kierować się w stronę wyjścia, licząc, że złapię jeszcze rudowłosą.

-Kim ona dla Ciebie jest? - usłyszałem za sobą rozzłoszczoną Valerie, która wyczekiwała odpowiedzi podobnie jak cała reszta szkoły.

-Jak to kim? A kim ma być? - odwróciłem się lekko zdenerwowany, co natychmiast zauważyła brunetka.

-To ja zadałam pytanie! Najpierw szlajasz się z nią po imprezie u Dylana, potem słyszę od tego czubka, jaką to cudowną noc spędziłeś z tą ździrą na bankiecie i...

-I co? - krzyknąłem, unosząc ręce do góry — powtarzam Ci cały czas! Nic nie było, do niczego nie doszło! Była na tym jebanym bankiecie i imprezie podobnie jak masa innych ludzi! - podniosłem głos zirytowany zachowaniem tej egocentryczki — Jeszcze coś chcesz wiedzieć? Nie ? To super — powiedziałem wkurwiony, po czym na pięcie się odwróciłem i ruszyłem za rudowłosą. Wyszedłem ze szkoły, słysząc w tle dźwięk dzwonka na lekcje, jednak nie zamierzałem tam wracać. Wyszedłem przed budynek liceum i ruszyłem w stronę parkingu.

-Cholera — mruknąłem sam do siebie. Po chwili jednak usłyszałam cichy szloch. Nachyliłem lekko głowę do przodu, próbując odnaleźć osobę, która wydawała z siebie te dźwięki, kiedy nagle natrafiłem wzrokiem na zapłakaną twarz Malii. Dziewczyna siedziała na krawężniku, a jej długie rude włosy zakrywały jej policzki, które zapewne były mokre od płaczu. Podszedłem powoli i usiadłem obok niej.

-Przepraszam — powiedziałem, opierając łokcie o kolana.

-Znowu? - zapytała, spoglądając na mnie szklanymi oczami. Jej policzki jak przypuszczałem, były całe mokre od płaczu, a usta jeszcze bardziej czerwone niż zwykle. Była smutna.

-Jaaa...  





Hej kochani! 

Wiemy, że z niecierpliwością czekacie, aż coś wydarzy się między Malią, a Alec'iem. Dlatego obiecujemy, że w następnym rozdziale pojawi się coś na co czekacie, ale czy, aby na pewno z  Lightwood'em? :3

Gwiazdkujemy i Komentujemy !!! ♥

Story of my lifeWhere stories live. Discover now