MW-Wilcze Serce

176 11 0
                                    

~H~

W pierwszej chwili go nie poznaję. W pomieszczeniu panuje półmrok, który tylko dodaje dramatyzmu całej sytuacji. Remus powoli prostuje się, przez co pada na niego niewielka wiązka światła przebijającego się przez ciężkie zasłony. Oddech więźnie mi w gardle. Jest blady, a właściwie szary. Przydługie włosy ma poplątane i wyglądają na dawno niemyte. Policzki ma delikatnie zapadnięte, ale nie wiem czy są one skutkiem jego początkowej rozpaczy czy może teraz niedawno coś się stało. Głupie rozmyślanie. Coś, czyli pełnia. Jednak najbardziej przerażające są jego oczy. Tylko wkoło tęczówki są złote, ale i tak święcą się upiornie niczym w gorączce. W dodatku nie pozostają nieruchome tylko cały czas przesuwają się po mojej postaci. Drżę pod tym spojrzeniem. Gdy kończy mi się przyglądać, przechyla głowę na bok z niezrozumieniem. Aż serce mi zamiera. Wygląda jakby mnie nie rozpoznał. Merlinie, to niemożliwe, prawda? Remus nie mógłby mnie zapomnieć. Zupełnie nieświadomie robię kilka kroków w przód, przez co spina się.

-Remusie...-wołam cicho z nadzieją, że może mój głos pomoże mu mnie rozpoznać.

Mam ochotę podskoczyć z radości, gdy drga i obdarza mnie zaskoczonym spojrzeniem. Następnie marszczy brwi. Niczym pies przez chwilę wącha powietrze i robi krok w moim kierunku.

-Ha... rry?-jego głos jest zachrypnięty jakby nie używał go od dłuższego czasu.

-To ja, Remi-odpowiadam łagodnie, a serce niemal mi pęka.

Na jego twarzy pojawia się tak wielka nadzieja, że zaczynam przeklinać siebie za choćby pomyślenie o opuszczenie Remusa. Merlinie, co takiego się stało? Zupełnie nagle jego mina zmienia się na czyste przerażenie. Aż szybko rozglądam się za czymś, co je wywołuje, jednak nic takiego nie znajduję. W takim razie to muszę być ja. W jednej sekundzie Remus stoi kilka metrów ode mnie, a w drugiej jest tuż obok. Łapię mnie za ramiona trochę za mocno, ale nie protestuję. Desperacko szuka czegoś w moich oczach i wydobywa z siebie głośny skowyt, gdy najwyraźniej tego nie znajduje. Delikatnie oswobadzam jedną z rąk i kładę mu ją na dłoni. Wzdryga się pod moim dotykiem i wygląda jakby miał zaraz uciec.

-Co się dzieje, Remusie?-zmuszam się do mówienia przez zaciśnięte gardło-Długo się nie widzieliśmy, miesiąc, prawda?-drga na moje słowa i mocniej zaciska palce na moim ramieniu-Przepraszam, że cię zostawiłem. Wróciłem.

Ostatnie słowo najwyraźniej przełamuje coś w nim, bo nagle przyciąga mnie do siebie mocno. Jego oddech łaskocze mnie w ucho i orientuję się, że porusza ustami, szepcząc coś cicho. Sam również oplatam go ramionami i przytulam. W kółko powtarza moje imię.

-Jestem tu, Remi. Nigdzie się nie wybieram.

Nie wiem ile stoimy tak wciśnięci w siebie, ale w końcu zaczynają mnie boleć nogi od tej pozycji. Zerkam nad jego ramieniem i z zadowoleniem zauważam, że kilka kroków za Remusem znajduje się kanapa. Delikatnie popycham go w tył, a on wydaje się nawet nie zauważać, że się cofa. W końcu potyka się i ląduje na miękkim meblu. Mam zamiar usiąść obok niego, ale błyskawicznie wyciąga ramiona i chwyta mnie, przez co tracę równowagę i ląduję między jego udami. Kręcę się chwilę, szukając wygodniejszej pozycji. Podciągam kolana pod brodę i obejmuję je rękoma, a Remi oplata mnie swoimi. Powoli rozluźniam się, a negatywne myśli opuszczają mnie. Remus jest ciepły, a jego zapach uspokaja moje drżące serce. Przymykam oczy i całkowicie opieram się o jego ciało. Ostatniej nocy nie spałem wiele, za bardzo denerwowałem się naszym ponownym spotkaniem, dlatego teraz, gdy wszystkie troski mnie opuściły, po prostu zasypiam.

~R~

Na początku myślę, że śpię. W końcu w snach Harry jest taki realny, że to aż boli. Jednak później dociera do mnie jego głos. Moje własne imię w jego ustach jest nie do podrobienia i nawet w sennych fantazjach nie ma takiego samego dźwięku. Wtedy zaczyna do mnie docierać, że mam przed sobą prawdziwego Harry'ego, a nie senną postać. A zapach mleka i miodu tylko upewnia mnie w tym. Tutaj, w Hogwart'cie nie ma niczego, co nosiłoby choć odrobinę jego zapachu. Czy Harry wrócił? Wrócił do mnie? A może... A może chce mi tylko powiedzieć jaki jestem żałosny? Opuści mnie po raz kolejny? Nie opuszczaj nas, Harry,skamle mój wilk. Nawet nie wiem kiedy doskakuję do niego i biorę w ramiona. Szukam w jego oczach jakiegokolwiek potwierdzenia, że zamierza zostać. Że nie zostawi mnie. Ale Harry ma w oczach tylko smutek i czułość. Żadnego zapewnienia. Jego głos ślizga się po mojej skórze, a słowa powoli docierają do mnie. Z radości rozlewającej się falami po moim ciele przytulam go. Nieprzytomnie zauważam, że wciąż powtarzam jego imię. Tak idealnie pasuje do moich ramion. Nie mogę nacieszyć się tym uczuciem. W końcu ponownie mam go przy sobie. Czuję go i słyszę. Mrugam oszołomiony, nagle tracąc równowagę. Zaalarmowany zauważam, że Harry oddala się, więc szybko sięgam po niego. Opada między moje kolana, a ja zadowolony wsuwam nos w jego włosy. Pozwalam mu ułożyć się wygodnie i dopiero wtedy obejmuję go ciasno, by nie mógł mi uciec. Zamieram, nasłuchując. Co to za dźwięk? Przechylam się trochę do przodu i zerkam na twarz Harry'ego. Moje usta same wyginają się w uśmiechu. Zasnął. Radosne, trzepoczące uczucie wypełnia mnie całego. Jest tak przy mnie zrelaksowany, że jest w stanie zasnąć. Wracam do poprzedniej pozycji i ostrożnie poprawiam się, by nie obudzić go. Jego zapach odurza mnie, mąci mi w myślach, a jednocześnie rozwiewa tą mgłę, która pojawiła się w moim umyśle zaraz po ostatniej pełni. Nie mogę się powstrzymać od wąchania go i w końcu całuję go delikatnie w kark. Zamieram, gdy z jego ust ucieka cichutkie westchnienie. Nie budzi się jednak, więc kontynuuję. Składam mokre pocałunki wszędzie, gdzie tylko sięgam. Skóra Harry'ego jest jednocześnie słodka i słona, a jej smak rozpływa mi się na języku. Nie potrafię powstrzymać gardłowego jęku, gdy zaczyna kręcić mi się w głowię. Ostrożnie skubię jego kark. Marszczę brwi, mając wrażenie, że nie powinienem tego robić. Dlaczego?, burzy się wilk i w duchu zgadzam się z nim, Przecież Harry jest nasz. Dlaczego nie wolno nam go gryźć? No właśnie, dlaczego? Sam nie wiem, ale przestaję na wszelki wypadek. Choć chęć ugryzienia go, oznaczenia jest niemal paraliżująca. Jednak Harry nie jest zwierzęciem, myśli i czuje. Nie mogę uczynić go swoim bez jego zgody. Lunatyk niechętnie zgadza się ze mną. Wzdycham ciężko i opieram brodę o jego ramię. Przymykam powieki ze zmęczeniem. Od tej feralnej pełni wciąż śnił mi się Harry, przez co spanie było torturą. Teraz mogę odpocząć.

Opowiadania HarrimusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz