Zwykły szary dzień.. A jednak.

38 0 0
                                    

Jestem 22 letnią dziewczyną mieszkającą na obrzeżach miasta. Mam długie kasztanowe włosy sięgające do bioder. Moje błękitne oczy wyglądały identycznie jak oczy psa Husky. Szczerze mówiąc, nie mam żadnej skazy na twarzy. Nic a nic. Wiem, że zabrzmi to dość egoistycznie, lub nawet narcystycznie, ale uważam się za całkiem ładną. Mam dość duże piersi, jeśli chcesz konkretnie wiedzieć jaka miseczka, to C. Widoczne wcięcie w talii oraz płaski brzuch. Zgrabne nogi oraz małe stópki. Mierze dokładnie 154 cm. Tak, należę raczej do tych niskich.. 

Jak zwykle o siódmej nad ranem, szłam do pracy. Gdzie pracuje? Może i zabrzmi to dziwnie, ale jestem trenerką sztuk walki. Może też dlatego mam widoczne na ciele mięśnie. Bardzo prawdopodobne. Prawie wchodziłam do budynku w którym pracowałam, kiedy dojrzałam coś naprawdę dziwnego. Krwisto czerwoną różę, leżącą na chodniku. Nie uschła, co mnie nieco zdziwiło. Podeszłam do niej  uśmiechem, i kucając wzięłam do ręki. Powąchałam, i napawając się pięknym zapachem, weszłam do budynku. Pokierowałam się do pokoju dla pracowników. Coś takiego jak kantyna, tyle, że dwa razy mniejsza. Odłożyłam rzeczy do szafki i nalałam do pierwszego lepszego wazonu wodę. Wsadziłam tam różę, i ku memu zdziwieniu, róża nagle uschła. Jakby właśnie woda spowodowała, że w kilka sekund kwiatek umarł. Zniesmaczyłam się tym i wyciągnęłam ją znów. Wyrzuciłam do kosza, a następnie poszłam na pierwszy trening. Pracę skończyłam o 17. Jako, że zaczynała się powoli zima, na dworze było już lekko przyciemno. Nie lubiłam tej pory roku. Zawsze pół dnia wyglądał jak najzwyklejsza noc. Wracałam właśnie do domu. Miałam do wyboru drogę przez park, lub po ciemnych uliczkach. Patrząc tak z mądrego punktu widzenia, żadne z tych rozwiązać nie było bezpiecznie. Dziś jednak popadło na park. Szłam lekko przyśpieszonym krokiem pomiędzy zielenią. Nagle coś mocno zaszeleściło za krzakami. Usłyszałam pisk kobiety, i nie zastanawiając się dłużej pobiegłam za krzykiem. Po krótkiej chwili znalazłam się na miejscu. I zaraz pożałowałam, że w ogóle tam pobiegłam. Na ziemi leżało w kałuży krwi martwe ciało kobiety, a nad nim stała dziwna postać. Był to mężczyzna w czarnym płaszczu, oraz czarnym kapeluszu. Zza jego pleców wyłaniało się coś, przypominające macki. Przestraszona zaczęłam stawiać powolne kroki do tyłu. Mężczyzna jedynie przekrzywił głowę na bok, i zaczął mi się przyglądać. W przeciągu jednej sekundy odwróciłam się i zaczęłam biec jak najszybciej mogłam. Wiedziałam, że to nie ostatni raz kiedy zobaczę tego mężczyznę..

Mój Narzeczony Offenderman ~ By I_Just_Love_MyselfWhere stories live. Discover now