XXXI

1.1K 120 3
                                    

Do salonu weszła zdezorientowana Camila. W jednej ręce trzymała kubek z kawą i torebkę, a w drugiej kilka pokrowców na ubrania.

-Co tu się dzieje?- zapytała, patrząc na nas. Najpierw zlustrowała wzrokiem mnie potem Lauren na końcu Dinah na której widok także się roześmiała. 

Śmiałyśmy się z niej przez dobre piętnaście minut. 

-Możecie w końcu kurwa przestać?- warknęła już zirytowana, gdyż na początku sama się śmiała. 

-Widziałaś się Di w lustrze?- odezwała się Camila wycierając łzy z kącików oczu. 

-Nie, nie widziałam!- fuknęła, odwróciła się na pięcie i opuściła pomieszczenie ze środkowym palcem w górze.

-Nie zapomnij, że za godzinę jest przymiarka!- krzyknęła za nią Cabello.

-Teraz się przyznać, która tak ją załatwiła?- brunetka zmierzyła nas wzrokiem.-Lauren?-

-Tym razem to nie ja!- uniosła ręce w geście obronnym.- Dobrze wiesz, że różowy to mój wróg numer jeden.- 

Nie mogłam powstrzymać uśmieszku który wkradł się na moją twarz. Sama się o to prosiła kiedy przyznała się, że to ona wymyśliła aby wparować do mojego pokoju podczas niezapowiedzianych odwiedzin Clarke.

-Lex nie wiedziałam, że drzemie w tobie dusza figlarza.- powiedziała poważnie, za poważnie. Chyba mam przesrane. Zapadła cisza. -Pobiłaś żarty Lauren na głowę!- roześmiała się, a mi spadł kamień z serca.

-Hej! Moje żarty są dobre!- oburzyła się czarnowłosa robiąc minę w stylu obrażonej siedmiolatki.

-Kocham Cię, ale jesteś kiepska.- cmoknęła ją w nos.

-W zasadzie to była zemsta.- odezwałam się bo nie miałam ochoty patrzeć na kolejny pokaz uczuć tych dwóch.

-Za co?- Camila popatrzyła mi w oczy, a uśmiech opuścił jej twarz.- Co znów zrobiłaś, Lauren?- 

-Ja? Nic.- zielonooka rozsiadła się w koncie kanapy, umieszczając ręce na oparciu. 

-Jeśli nic masz na myśli wparowanie do mnie do pokoju z Dinah w stylu odlotowych agentek i robienie przesłuchania Clarke to faktycznie wielkie nic.- uśmiechnęłam się wrednie do niej.

-Lauren ile ty masz lat?- 

-Dziewiętnaście, jednak to nie zmienia faktu jakbyśmy były agentami ja byłabym najładniejszą i w dodatku zajebiście by mi było w obcisłym kombinezonie.- zaśmiała się czarnowłosa patrząc na Camile. Na jej wypowiedź Camili wkradł się łobuzierski uśmieszek na twarz.- Nie Camz! Nawet o tym nie myśl!- 

-Czemu? Uważam, że wyglądałabyś bardzo sexownie.- mruknęła, układając pokrowce na krześle.

-Camila jaką przymiarkę miałaś na myśli?-zmieniłam temat.

-A tak! Mam sukienki i buty na misje. Musicie je przymierzyć żeby w razie czego wymienić.- pisnęła podekscytowana.

To dla tego miała stertę pokrowców.

-Tylko nie mów mi, że są one żółte.- westchnęła Lauren.

-Tylko dla Ciebie.- uśmiechnęła się do niej.

-No nie, nie mówisz poważnie!- jęknęła zielonooka.

-Śmiertelnie.-odpowiedziała z powagą Camila.

***

-No dziewczyny ruchy! Nie mamy całego dnia!- krzyknęła Camila.

Dziewczyny otworzyły swoje pokrowce oglądając z zainteresowaniem materiał wyjęty ze środka. 

DEAD POINTWhere stories live. Discover now