Perspektywa Miltona:
Obudziłem się o świcie i rozglądnąłem się po pomieszczeniu. Odetchnąłem z ulgą, gdy zobaczyłem brunetkę śpiącą na mojej piersi. Była taka niewinna i delikatna. Przejechałem palcem po jej aksamitnym policzku i poczułem jak kobieta nieco się uśmiechnęła. Wciągnąłem głęboko zapach jej ciemnobrązowych włosów i złożyłem na jej czole pocałunek.
Nie wiem skąd naszła mnie ochota na tak czułe gesty. Pierwszy raz w życiu po seksie zostałem z kobietą, pierwszy raz w życiu spędziłem całą noc w łóżku z kobietą, pierwszy raz w życiu zaczyna mi na kimś zależeć.
Nagle brunetka poruszyła się niespokojnie, mrucząc coś niezrozumiale. Nie musiałem długo czekać, by ujrzeć jej piękne oczy.
-Hej -wyszeptała z lekką chrypką.
-Hej, maleńka. Mam nadzieję, że cię nie obudziłem.
-Nie - powiedziała i poruszyła się niespokojnie, ocierając się o mojego, już twardniejącego przyjaciela.
-Danielle -wyszeptałem -Jeśli w tej chwili nie przestaniesz, to za chwilę porządnie cię zerżnę.
Kobieta nie posłuchała mojej rady i otarła się raz jeszcze, tym razem mokrą od podniecenia cipką.
-Sama tego chciałaś - warknąłem i po chwili brunetka znalazła się pode mną.
Była tak kurewsko mokra, że gra wstępna okazałaby się kompletnie bezsensowna, dlatego nie myśląc zbyt wiele zagłębiłem się w jej cudownie ciasnym wnętrzu, na co brunetka krzyknęła z rozkoszy.
-Jest jeszcze wcześnie, a twój przyjaciel za ścianą na pewno śpi, nie wiem czy byłby zadowolony, gdybyś obudziła go własnym krzykiem -wyszeptałem między pocałunkami.
Nasze igraszki nie trwały długo. Po chwili oboje osiągnęliśmy oczekiwane spełnienie.
-Cholera! Zapomniałem gumki -przypomniałem sobie.
-Nie martw się. Od jakiegoś czasu biorę tabletki - uspokoiła mnie.
-To się już nigdy więcej nie powtórzy. Obiecuję - zapewniłem brunetkę, po raz kolejny całując ją w jej ponętne usteczka.
-Zostaniesz na śniadanie? -zapytała.
-Przykro mi księżniczko. Nie dzisiaj. Muszę być wcześniej w firmie - skłamałem.
Tak naprawdę musiałem jeszcze pojechać do willi za miastem i skonsultować się z Radą Mafii w sprawie Marcela.
Opuściłem łóżko Danielle, założyłem na siebie wczorajsze ciuchy i wyszedłem z mieszkania, poprzednio odpowiednie żegnając się z moją kobietą. Bo chyba mogę ją tak nazywać? Przynajmniej miałem pewność, że jest bezpieczna pod opieką Jerry'ego, jednego z moich najlepszych, a zarazem najmłodszych ludzi. Caleb też do nich należał, dopóki nie dorwał go Marcel i nie wypatroszył jak psa. Obiecuję, że za to zapłaci. Wsiadłem do mojego czarnego mercedesa, zaparkowanego na końcu ulicy i odjechałem w stronę północnych obrzeży.
Na miejsce dojechałem niemal po kilkunastu minutach. Było jeszcze wcześnie, a to oznaczało brak korków, a dokładnie totalną pustkę na drogach. Wysiadłem z samochodu i przekroczyłem próg willi, niemal od razu czując odór wymiocin i alkoholu. Czyżby jakaś impreza? Jednak to co zobaczyłem w salonie kompletnie mną wstrząsnęło. Oliver, mój najlepszy kumpel właśnie gwałcił, jakąś nafaszerowaną prochami laskę.
-Oliver! -ryknąłem na całe gardło - Co ty do kurwy nędzy odpierdalasz?!
Mężczyzna popatrzył zszokowany w moją stronę, po czym stanął na baczność przede mną.
-Ile razy jeszcze do cholery mam ci powtarzać Stone? Takie igraszki były dozwolone przed moim przywództwem, ale teraz ja tu rządzę do kurwy nędzy i nie pozwolę, by ktokolwiek z mojego kręgu gwałcił kobiety! Czy to jest jasne?
Oliver niemal niezauważalnie pokręcił twierdząco głową.
-Zajmij się ną. Ma cała i zdrowa wrócić go domu - powiedziałem
-Oczywiście szefie - wyszeptał ze skruchą. Doskonale wiedział, że nienawidziłem traktowania kobiet jak nic niewartych śmieci.
-O Milton, dobrze cię widzieć. A cóż cię do nas sprowadza? -usłyszałem za plecami głos Harry'ego.
-Ty już dobrze wiesz co. Widziałeś co robił Oliver. Dlaczego nie zareagowałeś? Wiesz czym jest karane nieposłuszeństwo wobec przywódcy? -zapytałem retorycznie, a twarz mężczyzny momentalnie zbladła.
-Mówiłem mu, że to wbrew zasadom i tobie na pewno się to nie spodoba, ale Oliver zapewniał, że nikt się o tym nie dowie.
-Czyli co? Gdybym się tu nie pojawił, sprzedałbyś tę laskę do burdelu? -zapytałem Olivera z trudem hamując złość.
-Milton, to nie tak... -jęknął, ale uciszyłem go gestem ręki
-Wy dwoje - powiedziałem patrząc na Olivera i Harry'ego -macie ostatnią szansę. Jeszcze jeden wybryk i zrujnuję wasze życie.
Mężczyźni popatrzyli na mnie z widoczną skruchą i rozeszli się, a ja udałem się do pomieszczenia, w którym lada chwila miało się rozpocząć spotkanie Rady.
-Witam wszystkich na kolejnym zebraniu -zaczął Max, któremu udzieliłem głosu -jak mniemam wszyscy wiedzą po co się tu znaleźliśmy. Sprawa dotyczy znanego nam dobrze Marcela, zabójcę Caleba.
Po pomieszczeniu rozniosły się szepty.
-Jak już wiecie Marcel zażądał kobiety Miltona w zamian za pokój -kontynuował -niestety żaden człowiek nie jest rzeczą, a to oznacza, że nie zgadzamy się z jego chorym układem, dlatego zebraliśmy się tu, żeby raz na zawsze rozwiązać sprawę Marcela!
Teraz w pokoju rozbrzmiały głośne rozmowy, a wszyscy zebrani pytali między sobą, kim jest kobieta bossa, tym samym podnosząc mi ciśnienie.
-Do rzeczy Max -syknąłem.
-Oczywiście szefie. Dzisiaj wyruszamy, by raz na zawsze rozprawić się z bandą Marcela. Wieczorem zakradniemy się do jego twierdzy i uszkodzimy instalację elektryczną, po czym wejdziemy do środka. Zabijemy wszystkich, których tylko tam zastaniemy. W południowym skrzydle jest gabinet Marcela. Dziś jest wtorek, a to oznacza, że będzie siedział w biurze z nowymi zdobyczami dla miejscowych burdeli. Wrzucimy granaty i część naszych ludzi wejdzie do środka, tam rozprawimy się z Marcelem. Pytania?
-Skąd pewność, że tego nie przewidzi? -zapytałem
-Mamy człowieka w jego szeregach, który cały czas go szpieguje i tak samo jak my, wyczekuje jego śmierci.
-Skąd wiesz, czy mu nie donosi o naszych planach? -drążyłem temat.
-Mam pewność szefie -bronił się.
-Dobrze, w takim razie ty ponosisz odpowiedzialność za wszystkich, którzy nie wrócą w tej akcji. O której wyruszamy? -zapytałem zniecierpliwiony.
-O 20 zbiórka w willi. Zebranie zakończone!
W pośpiechu wyszedłem w budynku i wsiadłem do samochodu, po czym odjechałem w stronę mojego apartamentu. Była siódma, a o ósmej byłem już umówiony na spotkanie z ważnym klientem. Zaparkowałem samochód, podając kluczyki szoferowi, a sam gdy tylko przekroczyłem próg mieszkania udałem się pod prysznic, wciąż czując na swoim ciele słodkie usta Danielle.
Szybko odświeżyłem się, założyłem czarny garnitur i białą koszulę bez krawata. Wiedziałem, że Danielle uwielbiała mnie w tej wersji. Mało tego trzy górne guziki pozostawiłem odpięte. Na koniec chwyciłem tosta przygotowanego przez moją gosposię i z teczką w ręku udałem się do firmy.
Witajcie kochani!
Akcja powoli zaczyna się rozkręcać. Jak myślicie, czy misja pochwycenia Marcela się uda?
Do następnego!
CZYTASZ
Dziewczyna gangstera
Romance24 letnia Danielle jest sekretarką w znanej spółce prawniczej. Pewnego dnia do biura jej szefa przychodzi tajemniczy klient. Młoda kobieta jest zafascynowana mężczyzną, z resztą z wzajemnością. Po chwili ich niewinna znajomość zaczyna przeradzać się...