Dzień Ustalenia

512 46 28
                                    

Ha
Ha
Ha

NIKT SIĘ NIE SPODZIEWAŁ ROZDZIAŁU!

*mroczna muzyka*

Wiem, że miało być wcześniej... ALE NOOOO. Brak weny help me soł macz. Niby mam plan na całe opowiadanie, ale nie wiedziałam jak zacząć.

No nie ważne.

Dla mojej Felicji  Little_Himidere która wierzyła, że w końcu mi się uda.

Rozdział to totalny niewypał. Boję się w sumie go opublikować, ale za długo nie było rozdziało, no. Pisałam go chyba 9 razy...

Ale nie ważne.

Raz się żyje, kolejny będzie lepszy yolo.

Zapraszam!

_____________

  Jeśli trzeba być szczerym, ledwo pamiętał czasy ukończenia wojny. Skończyła się ona tak szybko, tak błyskawicznie, tak niespodziewanie, że nie minęła chwila, a już wyrzucono go do jakiegoś pokoju i rozkazem podpisania jakiegoś dokumentu. Nie wiedział, co to było za gówno, a czytać nie chciał, bo był zbyt zmęczony. Przecież jeszcze przed chwilą świętował koniec komunizmu z alkoholem i makowcem. I tak po prostu nagle wepchnęli mu pod nos papierek i długopis i jakby nigdy nic, kazali się podpisać.

  I właśnie w ten piękny sposób, wpakował się w te gówno, zwanym „polityką personifikacji". Choć i tak, gdyby się nie podpisał, z pewnością podrobiliby jego pismo. To było pewne.

  Chamy totalne.

  Nie wiedział, czyj to był pomysł, ale słyszał plotki, że to dla „bezpieczeństwa", gdyż Ludwig podobno ześwirował przez ten mur i chciał ponownej wojny.

  Niech umiera w tym Berlinie przez te zamachy.

  Jego śmiech ucichł, gdy uchylił drewniane drzwi, prowadzące do sypialni. Usłyszał skrzypnięcie, a z jego ust zszedł uśmiech.

  Chyba nawet drzwi nie dadzą mu żyć.

  Niemrawym ruchem mocne je popchnął, przez co z wielkim hukiem uderzyły o regał z książkami w pomieszczeniu. Wraz z tym dźwiękiem, towarzyszył grzmot wydobywający się z dworu. Feliks cofnął się zaskoczony nagłym hałasem. Przeklął pod nosem, gdy tylko do jego uszu doszły kolejne grzmoty i zdecydowanym krokiem wszedł do pomieszczenia.

  Nie zwracając uwagę na drzwi, które z pewnością nadawały się już tylko do wymiany, z zaciekawieniem rozglądał się po pomieszczeniu.

  Jak się spodziewał, nie było ono jakieś super zadbane. Kurz nawet panował na podłodze, a farba już dawno zeszła ze ściany w niektórych miejscach. Z prześcieradeł mógł zauważyć kształty łóżka, które ku jego zdziwieniu, stało na środku pokoju oraz biurko wraz z krzesłem, stojące w rogu.

  Jego uwagę przykuło lustro na końcu pomieszczenia, które za pierwszym razem wcale nie zauważył. Było ono rozbite na drobne kawałki, które jakby nigdy nic, leżały sobie spokojnie na podłodze.

  Czy nawet lustro musi robić sobie z niego żarty? Już niby potrafił wytrzymać Ivana i Ludwiga, ale nawet rzecz martwa z niego kpi? Co z tego, że lustro nie ma mózgu? Zdawało mu się, że żartowało z niego.

  „Patrz! Jestem rozbitym lustrem! Zupełnie jak ty jesteś rozbity psychicznie!".

  Westchnął zrezygnowany i potarł pot z czoła. Okej, zaczął świrować. Jakim cudem lustro miało z niego kpić? Choć i tak walić to.

Moja Lustrzana Śmierć | APH | Polska × Nyo!Polska Where stories live. Discover now