Dźwięk dzwonka zabrzmiał głośno nawet w toalecie. Podskoczyłam ze strachu i szoku. Akurat przejeżdżałam palcami po podkrążonej powiece, więc cudem nie wbiłam ich do oka. Przeniosłam wzrok na drzwi, jakbym bała się, że zaraz ktoś się pojawi i nakryje mnie na gorącym uczynku — choć nic złego nie robiłam. Serce biło jak szalone, ale w końcu odetchnęłam z ulgą.
Zrezygnowałam z dalszego badania powiek, które z każdą kolejną nocą zdawały się jeszcze bardziej szare. Odkręciłam kran i zaczęłam myć dłonie. Pozbyłam się niebieskich śladów po długopisie i jeszcze innych zabrudzeń z całego dnia. Rozkoszowałam się tym, że moje blade ręce stają się czyste. W dodatku temperatura, jaką ustawiłam, była dobra — nie za wysoka, nie za niska. Po prostu idealna.
W przeciwieństwie do cie...
Zablokowałam w głowie głos krytyka i zakręciłam kran. Chwilę pomachałam dłońmi, by je wysuszyć. Dla pewności jeszcze otarłam je o rozpiętą bluzę. Cały dzień miałam ją zapiętą, ale po wejściu do toalety nagle zrobiło mi się dziwnie gorąco. Jeśli więc teraz ktoś wszedłby do pomieszczenia, zobaczyłby na mojej piersi medalion Diany.
Pamiętałam o swoim postanowieniu, by nie brać ze sobą przedmiotów z przeszłości. Jednak od koszmaru z Dianą nie potrafiłam zostawić medalionu nawet na kilkanaście minut. To tak jakby dowiedzenie się o przekleństwie mojej krwi sprawiło, że amulet złączył się ze sobą jak dodatkowa kończyna. Zresztą póki nikt nie zauważał lusterka i nie zadawał pytań, nie zamierzałam kierować do siebie pretensji za to. Zwłaszcza że złamałam swoją obietnicę niełączenia obu światów w sobotę u Lucy — nie tylko wzięciem medalionu, ale i atakiem.
Ta druga sytuacja miała jeden plus. Była swojego rodzaju pobudką, przerwaniem tego dwutygodniowego zawieszenia, przez co teraz mogłam lepiej funkcjonować — o ile w moim przypadku jeszcze coś takiego istniało. Nie mogłam jednak ukryć, że wraz z tą jednorazową utratą kontroli wróciła Camilla i nareszcie nie czułam się oderwana od tego, co się dzieje.
Odwróciłam się w stronę lustra, aby znów sprawdzić twarz. Poza nasilającą się bladością i podkrążonymi powiekami wyglądałam znośnie, nawet błękit oczu wydawał się zdrowszy. Posłałam delikatny uśmiech swojemu odbiciu, po czym zapięłam bluzę, dzięki czemu schowałam medalion. Po zabraniu z parapetu plecaka i kurtki skierowałam się do wyjścia z toalety, a następnie ze szkoły.
Podczas marszu udało mi się włożyć okrycie, a potem przełożyć ręce przez obie szelki. Może to była zasługa powolnego kroku albo odzyskiwania sił również w ciele...
Już ranek zwiastował katastrofę dzisiejszego dnia. Jak zawsze to ja, Isabella i mama pojawiliśmy się na śniadaniu jako pierwsi. Diana była ostatnia. Nie zdziwiło mnie to, a to, co ujrzałem zamiast swojej siostry. Przez moment myślałem, że to duch. Ciało Diany było tak wyniszczone, blade i wychudzone, że dziwię się, jakim cudem nie mdlała co chwila.
Zrobiłam to tylko dzięki powolnemu kroku. Uświadomiłam sobie to nie tylko przez przypomnienie jednej z notek Nathaniela dotyczących wyglądu Diany, ale również przez to, jak szczupło... a może już chudo wyglądałam, gdy przycisnęłam kurtkę do ciała. Kiedy w kwietniu nastały cieplejsze dni, chowałam ją do szafy z myślą, że przed jesienią będę musiała załatwić sobie nową, bo z tej zaczynałam wyrastać.
Jak widać, los zaplanował dłuższe zastosowanie kurtki.
Wreszcie znalazłam się na schodach, po których zeszłam na parter. Dźwięk moich kroków, pewnie jako jedyny w tej części szkoły, odbijały się od ścian, aby bardziej od dzwonka uderzać w uszy. Zacisnęłam wargi. Modliłam się, by to wyostrzenie zmysłów nie zapowiadało ataku paniki. Zawieszenie ostatnich dni miało tę zaletę, że wyciszyła nawet moją wrażliwość. Teraz musiałam sobie przypomnieć, jak radziłam sobie z własnymi ograniczeniami.
CZYTASZ
Opętana
Paranormal[ZAKOŃCZONE] Tom 1. „Ukrywanie faktu bycia opętaną jest trudnym zadaniem, zwłaszcza gdy zdajesz sobie sprawę z własnej słabości oraz rosnącej potęgi mrocznego odbicia, skrywającego wiele tajemnic." Spokój i stabilność były czymś, czego Cami...