• Rozdział 30 •

104 20 42
                                    

Sięgnęła w podświadomości po Culum i za jego pomocą przywołała obraz Victimy. Uśmiechnęła się, wyczuwszy, jak bardzo osłabiona oraz nieobecna dla świata była dziewczyna. A co najlepsze, gdyby nie sprawdziła tego, w ogóle by tego nie wyczuła. Gdyby to działo się z przyczyn niezależnych od demonicy: jakichś ludzkich chorób lub czegoś podobnego, nić przeniosłaby ten wpływ na drugą stronę.

Ale gdy to Destiny doprowadziła Victimę do takiego stanu, jedynym, co robiło Culum, to służyło podczas działań.

Rozkoszowała się tym stanem przez krótką chwilę, bo na powrót musiała skupić się na uważaniu, czy nikt jej nie obserwował. To znaczy, ktoś na pewno to robił. W końcu znajdowała się na głównym placu Radientu, który co prawda jak reszta centrum świecił pustkami. Jednak wiedziała, że tutaj demony były niezwykle uważne — zwłaszcza jeśli chodzi o Vicalię, najważniejszy budynek w całym świecie demonów. Jeszcze niedawno bała się choćby pojawić się w jego okolicy, ale teraz, z tytułem Dextrae Manus, lęk zniknął.

Mimo to wciąż obawiała się, że jej postać zostanie przez kogoś zapamiętana i później wykorzystana. Dlatego nałożyła na siebie urok — tylko prosty, można go było złamać bez problemów, ale nie czuła potrzeby użycia czegoś mocniejszego — kiedy wyszła z ciemnej uliczki i zbliżyła się do szerokich, szarych stopni prowadzących do głównego wejścia Vicalii. Zbliżyła się do niego i ostrożnie, by nie rozległo się skrzypienie — bo oczywiście trzeba było dodać klimatu — otworzyła drzwi. Dopiero kiedy weszła do środka, zrzuciła z siebie urok.

Głośno odetchnęła, po czym zdjęła kaptur peleryny. W międzyczasie przeszła kilka kroków naprzód i się rozejrzała. Vicalia była skąpana w ponurym świetle dnia, które przepuszczały szerokie, wysokie okna w stylu... gotyckim, chyba tak to ludzie nazywali. Różnica tkwiła w tym, że szkło było bez koloru, a nie jak przy witrażach. Ogólnie wystrój Vicalii utrzymano w takim tonie: czerń i przeróżne odcienie szarości, biały tylko do podkreślenia łuków lub płaskorzeźb. Nad historiami, które w sobie skrywały, zastanawiała się wielokrotnie, kiedy tu przybywała przed czasem — albo punktualnie, ale chciała, by to on po nią wyszedł — i chciała się odstresować. Teraz też mogłaby to zrobić, jednak musiała się spieszyć.

Z tego, co wywnioskowała, nie znajdował się w Vicalii, ale nie oznaczało, że to potrwa wiecznie — lub na tyle długo, by nie musiała bać się jego powrotu.

Skierowała się na główne schody naprzeciwko drzwi wyjściowych. Jej obcasy cicho stukały, gdy wspinała się na piętro. Z każdym stopniem czuła coraz większy stres. Zelżał dopiero wtedy, kiedy przypomniała sobie, że nie zmierzała do gabinetu na lewo, a do jednej z mniejszych salek na prawo. Większość z nich nie miała dla Destiny żadnego znaczenia, ale ta konkretna, będąca celem, kojarzyła się tylko z jednym.

Sertenem, który przeprowadziła ponad miesiąc temu.

Miesiąc był co prawda krótkim czasem, jeśli istniało się już ponad sto lat jako demon. Jednak ten czas różnił się od wszystkiego, co dotychczas przeżyła — a to właśnie przez Culum i istniejącą po drugiej stronie Camillę. Obecność dziewczyny dotknęła Destiny w inny sposób, niż zakładała. Ograniczyła wolność nie tylko przez brak Altasu, ale też świadomość, że jeśli dziewczynie coś się stanie wcześniej, Destiny za to zapłaci.

Zaznajomiła się ze wspomnieniami świadków, sojuszników czy też ówczesnych Suprum Daemonium, które zawierały historie demonów-ofiar Culum. On zresztą też przytoczył kilka z nich — mimo że sam nigdy wcześniej nie spotkał się na żywo z Sertenem — co tylko jeszcze bardziej ją przeraziło. Wtedy jeszcze nie wiedziała o konsekwencjach niestabilnego Culum, które wzmacniało ryzyko śmierci również demona... Och, jak była sobie wdzięczna za nałożoną na nić ochronę. I jak bardzo żałowała, że nie mogła widzieć jego zdziwienia na wiadomość, którą Destiny po zrozumieniu wagi jej działania — pozostały tylko wyobrażenia.

OpętanaWhere stories live. Discover now