Przez cały dzień miałam ochotę iść do Louis'a i powiedzieć mu o wszystkim, ale zaraz rezygnowałam z tego pomysłu. Wiem, że zrozumiałby mnie, ale miałam jakąś blokadę. Po prostu nie mogłam tego zrobić. Westchnęłam ciężko i oparłam się plecami o fotel. Nawet nie mogłam powiedzieć tego Ryan'owi. Był moim najlepszym przyjacielem, ale ja po prostu się bałam. Bałam się, że zaraz poleci z tym do Niall'a, a wtedy blondyn znienawidziłby mnie do końca życia. Usłyszałam pukanie do drzwi, więc krzyknęłam ''proszę'', a po chwili w gabinecie pojawił się mój brat.
- Mercy, możesz iść - powiedział.
- Co? Przecież jeszcze nie ma piątej - powiedziałam i spojrzałam na zegarek, który wskazywał czternastą dwa.
- Robię to...
- Louis, czy mógłbyś choć na minutę zapomnieć o tym co się wydarzyło? Wiem, że jestem twoją siostrą, ale nie martw się, jest już dobrze, nic mi się nie dzieje - powiedziałam. - Wiem, że się przeraziłeś, ale to przez...
- Przez? - podniósł brwi do góry.
- Nie ważne - machnęłam ręką. - Dzisiaj jest spotkanie, tak? - zmieniłam temat.
- Zaczyna się za piętnaście minut - mruknął.
- Będę gotowa - powiedziałam i zaczęłam szukać potrzebnych papierów.
- Mercy, powiedz mi co się dzieje, proszę - podszedł do mojego biurka.
- Nic się nie dzieje, po prostu wtedy źle się poczułam.
- Mercy, dużo schudłaś.
- Po prostu zaczęłam ćwiczyć, żeby wyrobić sobie ciało - spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem.
- Mercy, zawsze byłaś chuda, ale nie tak.
- Louis - westchnęłam i odłożyłam papiery, żeby całą uwagę skupić na moim bracie. Spojrzałam na niego, a jego twarz wyrażała jedynie zmartwienie. - Wszystko jest w porządku. Wtedy to było spowodowane niskim ciśnieniem, doskonale wiesz jak reaguje na tak gwałtowne spadki ciśnienia, a schudłam dlatego, że zaczęłam ćwiczyć i zdrowo się odżywiać. Nie martw się, proszę.
- Przepraszam, Mers - westchnął.
- Wiem, że starasz za wszelką cenę mnie chronić i dobrze, bo jestem twoją młodsza siostrą, ale jestem również już dorosła kobietą, która poradzi sobie w życiu - odparłam. - Inaczej nadal mieszkałabym z tobą i Eleanor - dodałam, a brunet się zaśmiał.
- Kocham cię, Mercy.
- Też cię kocham, Lou - uśmiechnęłam się i podeszłam do niego. Zawiesiłam ręce na jego szyi, po czym cmoknęłam go w policzek. Brunet objął mnie w talii i wtulił mnie w siebie.
- Wiesz, że zawsze możesz do mnie przyjść, gdyby coś było nie tak - powiedział.
- Doskonale o tym pamiętam - mruknęłam. - A teraz pozwól, że znajdę te papiery - odsunęłam się od niego i uśmiechnęłam się lekko.
- Pomogę ci - zaoferowałam.
- Louis, poradzę sobie - zapewniłam go. Brunet uśmiechnął się lekko i odwrócił się.
- Za pięć minut pod moim gabinetem - powiedział za nim wyszedł.
- Tak jest, szefie - powiedziałam z uśmiechem. Louis pokręcił głową i wyszedł z gabinetu, a ja odetchnęłam z ulgą.
Nienawidzę okłamywać ludzi.
***
Wróciłam do domu o szóstej trzydzieści. Niall już był w domu i oglądał telewizję. Podeszłam do niego i cmoknęłam go w usta, a on pociągnął mnie na swoje kolana.
- Jak było w pracy? - spytał.
- Dobrze - uśmiechnęłam się. - Louis jak zwykle panikuję.
- Po prostu się o ciebie martwi, tak jak ja - powiedział i cmoknął mnie w nos.
- Przecież nic takiego się nie stało - wywróciłam oczami. - To była jednorazowa sytuacja - dodałam.
- Mercy, gdyby coś...
- Gdyby coś się działo od razu bym ci to powiedziała - przerwałam mu. - Byłbyś drugą osobą zaraz po moim bracie, której powiedziałabym co jest nie tak.
- Wiem - uśmiechnął się. - Kocham cię.
- Też cię kocham - powiedziałam i cmoknęłam go w usta. - A teraz idę zjeść obiad, umieram z głodu - poklepałam się po brzuchu, a blondyn się zaśmiał. Wstałam z jego kolan i ruszyłam w kierunku kuchni. Jednak za nim do niej weszłam odwróciłam się w stronę blondyna i uśmiechnęłam się lekko.
Jeszcze raz przepraszam Niall.
***
- Więc moja kochana siostrzyczko...
- Co ty robisz tutaj o siódmej rano w sobotę? - przerwałam mojemu bratu, który bez zaproszenia wszedł do mojego domu.
- Jak dobrze pamiętasz lub nie - prze ilustrował mnie wzrokiem. - Nasz ojczym Mark, kojarzysz gościa?
- Louis - warknęłam.
- Ma niedługo urodziny - powiedział.
- Wiem i dlatego tu jesteś?
- Tak, musimy kupić mu prezent - powiedział i opadł na kanapę. - Więc ubieraj swój zgrabny tyłek w spodnie i jedziemy na zakupy - powiedział.
- Jest siódma rano, wszystko jest zamknięte - powiedziałam.
- Ups - wzruszył ramionami.
- Zabije cię - syknęłam i odwróciłam się na pięcie.
- Też cię kocham - krzyknął, gdy byłam już w korytarzu. Weszłam na górę do sypialni, gdzie Niall siedział na łóżku i przeciągał się.
- Kto to? - spytał zachrypniętym głosem.
- Ktoś kogo zwą moim bratem, choć nie wiem czy to prawda - powiedziałam, a blondyn się zaśmiał. - Jedziemy na zakupy - poinformowałam go.
- Ja jadę do kancelarii - powiedział i wygramolił się z kołdry. - Mam dzisiaj trzy spotkania - dodał i podszedł do mnie. Cmoknął mnie w usta i po chwili zniknął w garderobie.
Jestem beznadziejna.
XXXX
Witam :)
Marcelina x