Epilog.

2.4K 132 53
                                    

*Niall pov*

15.07.2018  - to najgorszy dzień w moim życiu. Tego dnia straciłem najważniejszą osobę w moim życiu. Byłem z nią cały czas. Kiedy poczuła się źle i trafiła do szpitala, nie odstępowałem jej na krok. Patrzyłem jak umiera, byłem z nią wtedy. Trzymałem jej rękę. Byłem z nią do jej ostatniego tchu. Do ostatniej łzy. Do ostatniego kocham cię. Rak rozprzestrzenił się po całym organizmie - nie było o co walczyć. Jej życie podtrzymywały maszyny, które i tak nie dały rady. Kiedy zamknęła oczy, płakałem. Nie mogłem się uspokoić. Louis załamał się. Nie mógł normalnie funkcjonować. Jego młodsza siostra umarła. Ryan trafił do szpitala, a Brad nie odzywał się do nikogo przez tydzień. Pani Caroline, nawet po pogrzebie nakładała obiad na dwa talerze. Każdemu z nas jej brakowało. Pojechałem do firmy Louis'a, żeby zabrać jej rzeczy. Każdy składał mi kondolencje. Niektórzy nawet nosili czarne wstążki na znak żałoby. Spakowałem jej rzeczy do pudełka i jeszcze przez następne trzy godziny siedziałem w jej biurze i patrzyłem na zdjęcie w ramce, które stało na biurku. Mercy była na nim taka szczęśliwa. Szeroko się uśmiechała. Wróciłem do domu i od razu udałem się do naszej garderoby. Położyłem pudło z jej rzeczami na ziemi i zacząłem przechodzić przez wnętrze. Dotykałem jej koszul, bluz, tak jakby nadal tu była. Wziąłem jej koszulkę do rąk i zaciągnąłem się jej zapachem. Wciąż pachniała nią, pachniała moją Mercy. W kącie zauważyłem pudło z czarnym napisem zdjęcia. Podszedłem do niego i otworzyłem. Zauważyłem stos zdjęć. Naszych zdjęć. Tą noc przesiedziałem w garderobie przeglądając zdjęcia i ilustrując je fragment po fragmencie. Moja żona była taka szczęśliwa. Ja również. Bo byłem przy niej. To ona dawała mi szczęście. Nawet wtedy, gdy ode mnie uciekła, gdy zaręczyła się z Luke'iem, gdy mnie okłamała. Nadal kochałem ją tak samo, jak tego dnia, gdy pierwszy raz ją zobaczyłem. Próbowałem ukrywać swoje emocje, a ona nadal mnie zagadywała. Poznałem ją i jeszcze bardziej pokochałem. Oczarowała mnie swoim uśmiechem, swoim spojrzeniem i swoim poczuciem humoru, czego mi na samym początku brakowało. Żałuje wielu rzeczy. Żałuje, że wdałem się w romans z Jasmine i pozwoliłem na to, żeby Mercy uważała się za wariatkę. Lecz kochałem ją. Każdego dnia, każdej godziny, każdej minuty, każdej sekundy. Teraz wszystko już nie będzie takie samo. Zawsze będę odczuwał pustkę w moim sercu. Nigdy więcej nie zobaczę jej wspaniałego uśmiechu. Nigdy więcej jej nie przytulę. Nigdy więcej nie powiem jej tych dwóch pięknych słów. Nigdy nie powiem: kocham cię, każdego następnego ranka, gdy spotykaliśmy się na śniadaniu, a później szliśmy do pracy. Nigdy więcej nie będzie zazdrosna o moją sekretarkę, czy każdą inną kobietę, która próbowała mnie uwieść. Przed śmiercią powiedziała mi, że chce, abym ułożył sobie życie z inną kobietą. Ale ja nie potrafię tego zrobić. Nie potrafię postawić innej kobiety na miejscu Mercy. Jestem wdzięczny losowi, że postawił mi na drodze tak cudowną osobę jaką była moja żona. Jestem wdzięczny Louis'owi, że wybrał mnie na swoje prawnika. Jestem wdzięczny Mercy, za to, że mnie pokochała, choć nie zawsze było cudownie. 

Bo przecież byłem tylko prawnikiem jej brata. 

XXXX

Więc to oficjalny koniec opowiadania Lawyer! Boże, popłakałam się, przysięgam. Teraz będę czuła taką pustkę jak przy opowiadaniu Horan family. Chciałabym wam serdecznie podziękować za to, że ze mną byliście. Polubiliście to opowiadanie, choć nie zawsze rozdziały pojawiały się systematycznie. Dziękuję tym co zostali ze mną, choć rozdziału nie było dłuższy czas. Po prostu dziękuję moim czytelnikom! Bez was nie miałabym tego co mam teraz! Dziękuję i przesyłam wam dużo uścisków i całusów! ♥ 

Jednak to nie znaczy, że na zawsze skończyłam  z Niall'em i Mercy. Zapraszam was na inne moje opowiadania oraz na te co pojawią się wkrótce! Na pewno z Nercy! 

Kocham was ♥ 

Marcelina x 

Lawyer 3||n.h. ✔Where stories live. Discover now