Nowy początek!

1.3K 92 44
                                    

Po długiej ciemności w końcu zobaczyłam światło. Przedzierało się przez moje zamknięte powieki. Słyszałam płacz... Żadnych krzyków... Żadnych wrzasków... Płacz, rozmowy, a nawet śmiech. Poczułam, że moja głowa spoczywa na czyjś nogach. Uchyliłam delikatnie oczy i gdy tylko przyzwyczaiły się do światła zobaczyłam ruiny. Ruiny zamku... Ludzi poruszających się tam i z powrotem. Nie którzy siedzieli... Inni sprzątali.
- Co z nią? - podszedł mężczyzna. Miał łamiący się głos.
- Na szczęście w tym samym momencie co zaatakowała ją Bellatriks... Syriusz zaatakował tą wiedźmę, dzięki czemu rzucone przez nią zaklęcie było nie dokładne. - poznałam głos Remusa.
Więc nic mu nie jest... Nagły na tłok wspomnień... Przypomniałam sobie widoki martwych ciał... Zapach krwi... W uszach brzęczały te wszystkie krzyki i wrzaski... To zbyt wiele. Po moim policzku spłynęła łza. Podniosłam dłoń, żeby przetrzeć łzę. Miałam wrażenie, jakby ręka była bardzo ociężała.
- Dora! - przesunął się delikatnie Remus. - W porządku? Jak się czujesz?
Nie umiałam nic powiedzieć. Starałam się usiąść, jednak bez pomocy mojego męża nie dała bym rady. Spojrzałam mu w oczy i kolejne wspomnienia napłynęły do mojej głowy... Widziałam jak przeklęty śmierciożerca rzuca zaklęciem w Remusa... Jak utworzyłam tarczę... Potrząsnęłam lekko głową, żeby odpędzić się od tych wszystkich myśli, jednak nie pomogło. W mojej głowie powróciły wrzaski, krzyki, płacze... Przymknęłam oczy i widziałam rzucane we wszystkie strony zaklęcia... Widziałam martwe ciała, czułam ich zapach... Czułam zapach krwi... Na nowo przeżywałam śmierć bliskich mi osób... Przed oczami miałam martwe, uśmiechające się ciało jednego z bliźniaków... Freda...
- Dora! - otworzyłam nagle oczy i ujrzałam przerażoną twarz Remusa. Przytulił mnie mocno.
- Tak się cieszę, że nic Ci się nie stało. - szeptał mi do ucha. - Gdyby nie Ty ja już bym nie żył. Tak wiele dla mnie zrobiłaś... Nie poradził bym sobie bez Ciebie. J-ja nie byłem w stanie Ci pomóc... To dzięki Syriuszowi żyjesz. Na brodę Merlina jak dobrze, że się wtedy pojawił! - wtulił swoją zakrwawioną twarz we mnie.
Uniosłam ręce i objęłam go.
- Kocham Cię... - wyszeptałam.
- Kocham Cię. - odparł lekko się ode mnie odsuwając.
Po kilku sekundach patrzenia sobie w oczy nasze usta złączyły się w delikatnym pocałunku.
Po ponownym spojrzeniu na Remusa, po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Wtuliłam się w niego, dając upust emocjom. To dla mnie za wiele... Ale...
- Harry... - wydukałam przez łzy.
Remus zaczął gładzić moje włosy.
- Harry... - miałam wrażenie, że się uśmiechnął. - Pokonał Voldemorta. Wygraliśmy... Ta wojna... Bitwa o Hogwart... Zwyciężyliśmy ją.
Poczułam wielką ulgę. Po kilku minutach, gdy się uspokoiłam razem z Remusem wstaliśmy. Rozglądałam się dookoła, przyglądając się dokładnie wszystkim, którzy przeżyli. Pomimo straty bliskich nie poddawali się i pomagali innym. Poczułam ogromną ulgę widząc Harry'ego, Rona i Hermionę idącego ramię w ramię. Nagle pomyślałam o moim dziecku.
- Remusie Tedd... - spojrzałam na mężczyznę.
- Poczekaj tu chwilę. - ruszył w stronę Harry'ego.
Przez chwilę z nim rozmawiał, pokazując na mnie. Gdy skończył z nim rozmowę podszedł do McGonagall.
- Nimfadoro jak dobrze, że nic Ci nie jest! - przytuliła mnie Molly.
- Molly... Tak mi przykro... J-ja widziałam to... Fred... - łzy na płynęły mi do oczu...
- Na każdej wojnie muszą być ofiary... Nie dołuj się tym skarbie. - ze łzami w oczach poszła do rodziny.
- Tonks! - podbiegł Syriusz i mnie przytulił.
- Syriuszu! Dzięki Tobie...
- Zrobiłem co do mnie należało. - wtrącił się. - Nie mogłem pozwolić, żeby ta stara wiedźma zrobiła kolejnej osobie krzywdę. - uśmiechnął się.
Podszedł do nas Remus. Poklepał Syriusza po ramieniu i zwrócił się do mnie.
- Powinniśmy dotrzymać obietnicę i wrócić do naszego synka. - uśmichnął się. - Gdy odpoczniemy wrócimy tu, by pomóc odbudować Hogwart. Syriuszu... - zwrócił się do przyjaciela. - Ty również powinieneś odpocząć.
- Jeszcze chwilę tu zostanę. - odwrócił się i poszedł.
Złapałam mojego męża za rękę i razem aportowaliśmy się pod dom mamy. Podpierając się o Remusa weszliśmy do środka. Mama wybiegła z salonu rzucając się na nas obojga.
- Jak dobrze, że nic Wam nie jest! - przytulała nas ze łzami w oczach. - Tak się bałam, że Was już nie zobaczę.
- Mamo... Tedd - wydukałam.
- Czeka na Was. - uśmiechnęła się przez łzy i ruszyła w stronę salonu.
Nasz syn leżał spokojnie w łóżeczku i patrzył swoimi maleńkimi oczkami przed siebie. Gdy się nad nim nachyliłam spojrzał na mnie. Płacząc wzięłam go na ręce i mocno przytuliłam. Remus objął nas, całując mnie czoło.
- Dotrzymaliśmy obietnicy. - uśmiechnął się.

Poszłam do lazienki, by móc się wykąpać. Spojrzałam w lustro i się przeraziłam... Krew... Brud... Zadrapania... I wymalowane na twarzy zmęczenie.
Gdy zrobiłam wszystko co mogłam, żeby wyglądać lepiej poszłam do kuchni, gdzie mama przygotowywała jedzenie.
- Te blizny zostaną na zawsze, prawda? - zapytałam, a ta spojrzała na mnie.
Miałam na sobie koszulkę na ramiączka i spodenki, przez co większość ran była widoczna.
- Tak to już skarbie jest... - podeszła do mnie. - Ale musisz wiedzieć, że te wszystkie blizny po wojnie to takie trofea. To są ślady po zwycięstwie... Coś z czego wszyscy powinni być dumni. - puściła mi oczko i wróciła do gotowania. Poszłam do salonu. Stanęłam przy łóżeczku Tedda i patrzyłam jak śpi. Po chwili ktoś mnie objął od tyłu... Był to Remus. Zaczął palcem gładzić ranę, po której za nie długo pozostanie blizna. Nie czułam się z tym za dobrze, dlatego odwróciłam się tak, by spojrzeć na jego twarz. Remus miał na twarzy kolejną bliznę. Spojrzałam na jego ręce i zobaczyłam, że na nich również ma rany, których nie będzie dało się wyleczyć.
- Blizny... Ty również uważasz, że...
- A Ty jak uważasz? - wtrącił.
- Blizny pokazują, że człowiek dużo przeszedł... - odparłam.
- Ale pomimo tego się nie poddał. Pomimo tego jak wiele wycierpiał, przetrwał to... Bo po tym wszystkim pozostały tylko ślady.
- Które już na zawsze będą przypominać o tym co przeszedłeś, mimo że chcesz zapomnieć.
- Będą przypominać o tym, że pomimo trudności, nie poddałaś się. Będą przypominać o zwycięstwie. - powiedział.
- Ale teraz wszyscy, którzy przeżyli, wszyscy, którzy mają blizny... Będą to ukrywać. Nie wygodnie będzie iść przez chociażby Pokątną z odkrytymi bliznami... Bo wszyscy będą mieli utkwiony w Tobie wzrok. Będą...
- Widzieli w Tobie kogoś kto walczył o ich wolność... Będą patrzeli i zawdzięczali Ci spokojne życie. - mówił Remus.
- A co z Tobą? Teraz, gdy mam mnóstwo blizn...
- Jesteś jeszcze piękniejsza niż kiedykolwiek. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie... Jesteś piękna taka jaka jesteś. - zbliżył się do mnie obejmując mnie w pasie. - Muszę przyznać, że te blizny dodają Ci uroku. - mruknął, uśmiechając siebie łobuzersko, po czym złączyliśmy się w namiętnym pocałunku.

W Blasku Patronusa II || Remadora ||Where stories live. Discover now