[Zakończone]Chory, nieodpowiedni, wulgarny i skrajnie popieprzony fanfik o Marilynie Mansonie.
Co się stanie kiedy Marilyn Manson trafi do szkoły katolickiej?
Jak bardzo bać się go będą nauczyciele?
Czy znajdą sposób żeby w końcu się go pozbyć?
Poż...
Następnego dnia po boskim melanżu poszliśmy skacowani do szkoły. Pierwszej lekcji nie było, ksiądz i dyrka zwołali apel. No kurwa, z chęcią popatrzę na ten kabarecik. - Drogie dzieci. Ostatniej nocy krzyż, który ta szkoła otrzymała w prezencie od papieża został podpalony przez jakichś chuliganów i bezbożników. Ja i ojciec dyrektor podejrzewamy, że zrobiła to ta sama osoba, która podpaliła kościół.- Powiedziała zatroskanym głosem. - Jeżeli ktoś z was wie, lub podejrzewa kto mógł zrobić coś takiego proszę abyście zgłosili się do mnie, lub pani Smith.- dodał stary księżulo. To było autentycznie zabawne. Nikt nie miał prawa wiedzieć, że zrobiliśmy to my. Nikogo w pobliżu nie było, a Pogo zadbał, żeby kamery miały małe spięcie. - Mogą sobie szukać sprawców.- szepnąłem do stojącego koło mnie Berkowitza. - Gówno znajdą.- Dodał. Jeszcze chwilę pierdolili o tym, że to nie jest donosicielstwo i jak ważne jest to, by znalazły się osoby, które to zrobiły. Przynajmniej straciliśmy angielski. Niestety, następna jest religia. Pani Price będzie się dopytywać. Zobaczymy ilu z tych dupków wskaże na mnie. - Aniołki, proszę, jeżeli wiecie kto mógł to zrobić, powiedzcie mi.- niemal błagała nauczycielka. Pewnie zrobiłoby mi się jej żal, gdyby nie fakt, że byłem cholernie rozbawiony całą sytuacją. Pani Price wyszła ponieważ dyrka wezwała wszystkich na jakąś naradę. - To na pewno Brian i reszta jego bandy!- krzyknął Tom, klasowy kapuś. - Uważaj Tomciu, bo się zaplujesz.- powiedział Twiggy z pogardą. - Ja jestem pewny, że to wy! Bezbożnicy! Bluźniercy! Heretycy!- zaczął krzyczeć kujonek. - Masz jeszcze jakieś barwniejsze epitety w zanadrzu?- zapytał Daisy z okrutnym uśmiechem. - Jak możecie tu siedzieć, patrzeć pani Price w oczy i nie przyznawać się do winy! Bójcie się Boga!- poparła Tomcia Tracy, świętoszka jakich wiele w tej szkole. - A co, twój bóg już nas nie kocha?- zapytałem szyderczo. - O nie, Marilyn! Przytul mnie! Skoro Bóg mnie nie kocha to chociaż ty mnie kochaj!- zaczął zawodzić Twiggy. - Już, kochanie, spokojnie. Zim, pociesz Twiggusia, bo się biedaczysko zaraz rozklei. - Jak wy możecie! Zaraz pójdę do pani dyrektor i powiem jej, że to wy!- zagroził kujon. - No kurwa na pewno ci uwierzy. Nie macie dowodów, że to my.- Powiedział Daisy. Upewniłem się, że żadne z nich nie ma włączonego podsłuchu. - A tak między nami, dildos zbawienia jarał się zajebiście. - Pójdziecie za to do piekła!- krzyknęła oburzona Tracy. - Spoko, Azazel chyba nie chowa długo urazy.- Powiedział Zim Zum - Za to wy kiedy już pójdziecie do nieba pozdrówcie Gabriela od typków, którzy go ućpali.- Dodał Berkowitz. - Bluźniercy! Jak śmiecie twierdzić, że widzieliście anioła! Jesteście kłamcami! - krzyknął Tom. - Azazel? Jak to?! Wzywaliście demony?!- Dodała zszokowana Tracy. - Trafiłaś, kurwa.- powiedział Twiggy z głupim uśmiechem. - Chociaż w sumie to sami przypałętali się do ćpunchatki. I Zel prawie zabił Twiggsa.- Powiedziałem. - Byłoby jednego heretyka mniej na świecie! Niewielka strata.- stwierdził Tom. - O nie, czy ty właśnie życzyłeś komuś śmierci? Twój Bóg nie będzie zadowolony z tego, że nie kochasz swoich bliźnich.- powiedział sarkastycznie Pogo. - Och, łysolku jesteś taki mądry! Bierz mnie zwierzaku!- Powiedział Daisy po czym rzucił się na Madonnę. - Hej! Nie róbcie gejowskiej orgii na korytarzu, lepiej idźcie do łazienki.- podpowiedziałem. - Hasta la vista, frajerzy. -Powiedziałem po czym oddaliliśmy się wszyscy w stronę łazienki. Tom i Tracy stali zszokowani na środku korytarza. Zobaczymy czy pójdą do dyrektorki czy jednak stchórzą. *************** Minęły 2 dni. Dyrka umorzyła śledztwo w sprawie podpalaczy. Czyli kujony mają jeszcze jakąś szczątkową godność. Dobrze wiedzieć. Tymczasem idę na spotkanie z moją partnerką na bal. Ni chuja nie wiem kto to jest. Wiem tylko tyle, że ma na imię Ana. Może nie będzie tak źle. - Hej, jestem Ana Black. Ty to pewnie Marilyn Manson, znaczy Brian Warner.- podeszła do mnie niska, dość drobna, czarnowłosa dziewczyna. Ubrana była w czarne podziurawione spodnie i koszulkę Slayer'a. -Tak, to ja.- odparłem. Była ładna. Nawet bardzo. - Idziemy gdzieś, czy będziesz tak stać i gapić się na mnie do usranej śmierci?- zapytała ironicznie. Ma dziewczyna poczucie humoru. Nawet bardzo zbliżone do mojego. - Już spokojnie! Luzuj gorset, laleczko.- powiedziałem ze śmiechem. - Nie pozwalaj sobie!- oburzyła się sztucznie. Po chwili roześmiała się. - To co, może pójdziemy do kina na jakiś horror? - Dobry pomysł. Proponuję coś nowatorskiego np. "Kiedy gasną światła". - A potem może skoczymy na lody.- zaproponowałem. Ana zaśmiała się i uniosła sugestywnie brwi. -Cholera! Nie na takie lody!- poprawiłem się natychmiast. - Kurwa, ale to źle zabrzmiało.- ukryłem twarz w dłoniach. Ana zaśmiała się po raz drugi. - Spokojnie, już się nie tłumacz. Nie czuję się urażona ani nic takiego.- uspokoiła mnie. Wow. Ta laska jest naprawdę w porządku. - No to chodź. Bo przegapimy film. ************* - Bałaś się, przyznaj to wreszcie!- powiedziałem dźgając ją palcem. - Jedyne czego można się było bać to twoja twarz. Wyglądasz jak psychopatyczny klaun morderca. Do tego jeszcze prawiczek.- odparła złośliwie. - Po pierwsze: Skąd wiesz, że nie jestem psychopatycznym mordercą?Po drugie: Nie jestem prawiczkiem ok?! Odwal się wreszcie!- prawie krzyknąłem. - Ok. Ja nie wnikam co ty tam robisz z kolegami po szkole. Ani co ci wujek w dzieciństwie robił.- odpowiedziała. - Hej! Czy ty sugerujesz, że jestem gejem?!- zapytałem z udawanym oburzeniem. - Ja nic nie sugeruję. Ja po prostu zgaduję.- powiedziała niewinnie. - No patrz, kurwa. Jebany wróżbita Maciej! - Zgadłeś. Teraz zdradzę ci jeszcze jeden sekret.- przybliżyła się do mnie - Nie zaruchasz- szepnęła mi do ucha. - No kurwa!- krzyknąłem zfrustrowany. - Dla ciebie pani prostytutka!- odparła zadziornie. - Nope. Prostytutka to wyższa klasa. Plebsie.- powiedziałem krzyżując ręce na piersi. - A ty co, szlachcic pierdolony?! - A jakżeby inaczej.- parsknęła śmiechem - To żeś dojebał, jak łysy grzywką o kant kuli.- prawie się udusiła z tego śmiechu. Przewróciłem ją na ziemię i zacząłem łaskotać. - Ooo nie! Teraz to masz mnie przeprosić!- zażądałem - Już zostaw! Przepraszam! Tylko już zostaw.- prosiła wijąc się ze śmiechu. - Możę wybaczę.- odparłem. Pomogłem jej wstać, poczym odprowadziłem do domu. Kurwa, ja się chyba zakochałem.
______________________________________ Jak myślicie będzie coś z tego związku? A może Manson rzuci ją zaraz po balu? Pożyjemy zobaczymy.
¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.