IX

1.8K 61 6
                                    

 Witam. Następny rozdział za jakieś dwa dni czy coś. Także ten no. Papa

------------------------------------------------------

  Znak znów dał o sobie znać. Sięgnęła po szatę Śmierciożercy, rzuciła na siebie zaklęcie kameleona i wyszła tajnym przejściem. Zauważyła, że ktoś już się teleportował. Albo nowy nauczyciel, albo jakiś Ślizgon. Szybkim krokiem ruszyła do punktu aportacyjnego, całkowicie zapominając o wezwaniu Dumbledore'a. Teleportowała się jako jedna z ostatnich. Stali w ciszy, czekając na ich Pana.

- Informatorko, zdobyłaś różdżkę? - zapytał w końcu. Dopadło ją przerażenie, ale gdy mówiła, jej głos był spokojny.

- Wybacz mi panie, ale pracuję nad tym. Dumbledore nosi ją ze sobą cały czas. Jednak przyniosę ją najpóźniej za tydzień. - zaczęła. - Jednak to nie wszystko Panie. Dziś dowiedziałam się o nowej przepowiedni Trelawney z Hogwartu. Dotyczy tej wojny. - Nie chciała tego mówić, ale wiedziała, że nowy nauczyciel-śmierciożerca już o niej wie i jakby nic nie powiedziała, wyszłoby, że ukrywa to przed nim. Wtedy mogłaby zginąć.

- Masz ją teraz? - zapytał.

- Na następne zebranie przyniosę. - Powiedziała, modląc się o cud. Przez chwilę panowała cisza.

- Dobrze. - syknął - Ale nie przyniosłaś różdżki. Zatem jedna rundka powinna wystarczyć. - powiedział z uśmiechem. Z tego co zaobserwowała, był Wewnętrzny Krąg i dwa niższe. Ta jedna rundka, będzie ją wiele kosztować.

LlLlLlLlL

  Czekał na nią ponad trzy godziny. Był pewien, że jak dostanie patronusa zjawi się natychmiast, lecz najwyraźniej się pomylił. Wysłał jej go o dwudziestej, więc nie powinna spać, a zajęć też nie miała. Wszedł nawet do jej pokoju, ale tam zastał pustki. Minerwa mówiła, że ostatnim razem latała na stadionie Quidditcha, z wyraźną radością. Swoją drogą, zdziwił się jak to usłyszał. Podobno ma być w drużynie. Chętnie wybierze się na ten mecz. Wyjrzał za okno. Ciemne błonia rozciągały się pod nim. Mimo starych oczu, zauważył jak w ciemności coś się porusza. Coś w nim pękło, gdy okazało się, że to ,,coś" czołga się do tajnego przejścia, do Wieży Astronomicznej. Czy to możliwe, że...? Pędem ruszył do kominka i zawołał Nimfadorę, po czym prawie biegiem przeszli do najwyższego punktu w szkole.

LlLlLlLlLlL

  Na tym spotkaniu, zdecydowanie jej się nie podobało. Cały czas słyszała w głowie jak Teodor krzyczy w umyśle, że nie chce jej tego robić. Jemu jeszcze nie powiedziała, o tym, że słyszy jak ktoś z bliskich jej osób potrzebuje pomocy, lub jest zdesperowany. Pomógł jej się teleportować, ale musiał od razu wracać na dalszą część spotkania. Nie musiała na nim być, bo przyjmowali tam nowych Śmierciożerców, przez co nie było to takie ważne. Jak Czarny Pan zarządził koniec tortur i zaczęło się spotkanie, dowiedziała się paru ważnych rzeczy. To było jedyne pocieszenie. No jeszcze takim słabszym było to, że nie wypluła ani nie połknęła liścia mandragory.

  Nie miała siły wstać, ani tym bardziej używać magii. Szczerze liczyła, że Dumbledore sobie odpuścił i poszedł spać. Jak zwykle, nie poszło po jej myśli. Gdy tylko otworzyła przejście do pokoju, rozległ się krzyk, a zaraz potem westchnięcie i tupanie. Wszystko widziała zamazane, choć starała się patrzeć normalnie. Jedyne co wiedziała, to to, że były dwie osoby. Oczy jej się powoli zamykały, ale nie pozwoliła sobie pójść spać. Ktoś dowiedział się o jej problemie. Poczuła znajomy zapach.

- T-Tonks? - zapytała nie poznając własnego głosu. Słaby i szorstki. Tylko co w Hogwarcie robiła ta kobieta?

- Tak. Hermiona zaraz ci pomożemy... - zaczęła, ale ta pokręciła głową. Nie wiedziała jak to się stało, ale wstała i podeszła do półki z eliksirami. Wypiła kilka pierwszych-zawsze były przeznaczone dla stanu krytycznego. Oparła się o ścianę i czekała, aż będzie na siłach. Minęło kilka minut, a jej wzrok wyostrzył się. Przed sobą widziała Tonks, a zaraz obok niej stał przerażony Dyrektor. Chwilę później wyjęła różdżkę. - Hermiona!

Być jak Oni //DramioneTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang