2.Złoty Szpon

31 6 0
                                    

Jesper stał przed wejściem do Czarnygłazu, otoczony przez przyjaciół. Po noclegu w gospodzie udali się tropem złodziei i trafili tutaj. Teraz wydawało się oczywistym, że najlepszą kryjówką dla bandytów będą starożytne, norskie ruiny. Całość prezentowała się wspaniale i potężnie. Znajdowali się na zboczu góry, a nad nimi ogromne, kamienne łuki wznosiły się ku niebu. Przed nimi zaś pięły się schody, a na ich końcu czekały żelazne wrota. W środku było pewnie pełno pułapek, więc jeśli będą chcieli odzyskać szpon mogą się nieźle poobijać.

-Nie musimy tam iść. - powiedział do przyjaciół przez ramię.

-Boisz się? - spytał Carter, wyprzedzając go. Wszedł kilka stopni, po czym odwrócił się i dodał: -Na zajęciach w akademii chodziliśmy czasem do takich ruin. Mogę iść przodem.

-Też już w takich byłem - odwarknął. Od zawsze się sprzeczali, ale tutaj nie chodziło tylko o nich. -Ale co z pozostałymi?- zanim zdążył jeszcze coś dodać trójka stojąca za nim także go minęła.

-Teraz już się nie wykręcisz. Boisz się, czy nie? -zapytała Lucia

-Oczywiście, że nie. Idziemy. -ponownie wysunął się na przód i podszedł do pancernych drzwi. Naparł na nie barkiem i ze zgrzytem uchyliły się na tyle, by mogli wejść do środka. 

Panował tam półmrok, rozświetlany przez nieliczne wetknięte w ściany pochodnie. Zewsząd dobiegał ich ostry smród rozkładu, od którego zbierało się na wymioty. 'Właśnie tak pachnie śmierć' pomyślał Jesper rozglądając się po przedsionku ruin. W sumie nie było tam nic interesującego. Wszystko musiało zostać zabrane przez bandytów. Po drugiej jego stronie była wnęka, w której znajdowały się schody do dalszych komnat. Powoli, ostrożnym krokiem podszedł do nich i upewniwszy się, że nie ma tam żadnych pułapek ruszył w dół.

Następna komnata nie była wiele większa, a w ścianach znajdowały się nisze. Leżały w nich wysuszone, niebieskawe szczątki. Chłopak chwycił rękojeść miecza i zatrzymał się, wiedząc, że część z nich może wstać. Na tym polegała sztuczka. Draugry były martwe, ale część z nich ożywiała prastara magia. Nigdy nie umiał rozpoznać, które z nich go zaatakują.

-Czemu się zatrzymujesz? - spytał Iravan. -Przecież wszystkie są martwe. -na potwierdzenie swoich słów przejechał palcami po szyi jednego z nieboszczyków. Na jego palcach zostały ślady czarnej posoki. Zza ściany dobiegły stłumione głosy, powoli zbliżające się w ich stronę. Redguardczyk nałożył strzałę na cięciwę elfickiego łuku i wymierzył w przejście dalej. Nie naciągnął go jeszcze, by nie zmęczyły mu się ręce. Pokazał skinieniem głowy, żeby pozostali się schowali, więc cofnęli się kawałek wyżej. Po chwili pojawiło się dwóch bandytów, a jeden od razu padł na ziemi ze strzałą sterczącą z ucha. Drugi wyjął zakrzywiony nóż i pobiegł w stronę Iravana. Ten zrobił unik i utorował Jesperowi drogę do szarży. W ten sposób wyeliminowali zagrożenie.

-Dalej nie rozumiem, czemu tylko ja nie umiem się dobrze bić. -mruknęła Lucia patrząc na powiększające się kałuże krwi na posadzce.

-Dlatego, że nigdy nie musiałaś. Biliśmy się za ciebie. -rzekł blondyn wycierając miecz.

-Co racja, to racja... 

Wzruszyła ramionami i wszyscy poszli dalej. W kilku następnych komnatach draugry były martwe, a w końcu Iravan wyczuł zapach dymu. Bandyci rozpalili ognisko i byli blisko. Bardzo blisko. Chłopak zacisnął palce na łuku i wyjął z kołcanu strzałę. Tym razem Carter był jednak szybszy i podbiegł jeszcze kawałek do przodu, a gdy zobaczył tutejszych obozowiczów podrzucił im swoją ulubioną, wybuchającą kulę ognia. Był tak blisko swojego celu, że nikt nie przeżył, a on z dumą podszedł do nadpalonych zwłok, które wyglądały na herszta bandy. Teraz już byłego. Przeszukał jego torbę, wyjął z niej lśniący przedmiot i z dumą uniósł go nad głowę.

-Moi drodzy. Możemy wracać. -oznajmił z szerokim uśmiechem.

-Nie tak szybko. -Iravan minął go i podszedł do drugiego końca sali. Przyjrzał się umieszczonym w nim kamiennym pierścieniom. Po środku widniały cztery wgłębienia. -To co trzymasz to klucz do dalszej części ruin.

***

Pod dowództwem Redguardczyka pokręcili chwilę pierścieniami, i pogmerali przy wgłębieniach, aż pod naciskiem pazurów złotego szponu wszystko to wsunęło się pod posadzkę, a przed nimi otworzył się niski korytarz. Jesper wyjął swój oręż i poprowadził resztę przez klaustrofobiczne pomieszczenie. Odgłosy ich kroków odbijały się od wąsko rozstawionych ścian, a cienie tańczyły pod wpływem migoczącego światła wszechobecnych pochodni.

Po drugiej stronie mieściła się olbrzymia, częściowa zarośnięta komnata. Tu i ówdzie ze skał wystawały fluorescencyjne kryształy oświetlające ją delikatnym, widmowym blaskiem. Cała piątka zaniemówiła. Jeszcze nigdy nie widzieli czegoś tak zapierającego dech w piersiach. Kawałek po prawej stronie mieściły się schody, prowadzące na niewielki podest.

Carter, który przywykł już do bycia zaskakiwanym przez ruiny pierwszy się ocknął i począł wdrapywać się po kilka stopni na raz. Potem dołączyła do niego Diana, a chcąc nie chcąc reszta też poszła w ich ślady. Na górze wszyscy stanęli obok siebie, a Jesper spojrzał na ścianę obok. Była lekko zaokrąglona i były na niej wyryte różne symbole. Coś kazało mu podejść. Jakiś wewnętrzny instynkt. Uderzyła w niego fala powietrza. Kilka znaków na ścianie zalśniło niebieskim światłem i poczuł jak wiatr, który go owiewał wdziera mu się do nosa, uszu i ust. W następnej chwili wszystko się skoczyło, a za nim coś upadło z łoskotem na podłogę. 

Z czegoś co wydawało się stołem, a okazało trumną wychynęła koścista dłoń. Potem następna, zaraz za nią głowa, a na końcu reszta ciała, odziana w zwiewne, obszarpane szaty. Przed nimi zawisł w powietrzu draugr w kolczastej koronie i o wyjątkowo niebieskich oczach. Przesunął po całym zgromadzeniu spojrzeniem i otworzył wysuszone wargi.

-Fus - ryknął i powalił ich na ziemię.  

-Co jest? -warknęła Diana podnosząc się na nogi. Iravan grzmotnął głową o kamień, a Lucia spadła z podwyższenia. Miała nadzieję, że nic im nie jest, ale teraz nie było czasu się tym przejmować. Teraz musiała odciągnąć tego upiora, a potem załatwić go razem z Carterem i Jesperem.

-Chodź do mnie ty pokrako! Zobaczymy czy jesteś tak silny, jak paskudny! - krzyknęła zeskakując z schodów. Wylądował miękko, wyprostowana, a draugr popłynął za nią w powietrzu. Gdy był blisko pchnęła go nożem i odskoczyła by uniknąć ciosu toporem w głowę. W następnej chwili zobaczyła jak ostrze miecza przebija pierś jej przeciwnika. Draugr odwrócił się i spróbował trafić Jespera, ale jedyne co mu się udało to oberwać wiązką błyskawicy i polecieć w tył. Carter zbiegając po schodach wyciągnął nóż i cała trójka wbiła ostrza w ciało upiora. Jego ciało drgnęło spazmatycznie, a zszat wysunęła się kamienna tabliczka. Jesper podniósł ją i zobaczył podobne symbole jak na ścianie wyżej. 

-Intrygujące - szepnął, przesuwając po niej palcami

-Chodźmy sprawdzić co z tamtą dwójką. - zaproponował Carter, który chyba go nie usłyszał.

~*~*~*

Okej. Obiecałem sobie, że wstawię rozdział dzisiaj i mi się udało XD. Na ostatnią chwilę, bo 10 minut przed końcem czasu, ale się udało. No to bajo ; )



Skyrim: Taniec ze smokamiWhere stories live. Discover now