3.Smocze Dziecię

41 4 1
                                    

Po odzyskaniu szponu i zabiciu tajemniczego draugra zwrócili klucz jego właścicielowi i ruszyli wreszcie do Białej Grani. Droga minęła im raczej spokojnie i dopiero pod wieczór drugiego dnia, gdy widzieli już mury miasta usłyszeli wycie wilków.

-Sporo ich... - skomentował Iravan. Pierwszy wilk nadbiegł zza pleców Lucii, która rąbnęła go toporkiem. Ostrze weszło głęboko, a kopniakiem dziewczyna pozbawiła zwierzę łba.

-Nieźle. - pochwalił ją Jesper. -Ale spójrz na to. - zamachnął się mieczem i rozciął pyski dwóm biegnącym na niego wilkom. Zaczęły żałośnie kwilić, a po kolejnym cięciu leżały martwe.

-Phi - Diana wyskoczyła w powietrze nad kolejnym psowatym i robiąc salto wbiła mu nóż w kark. Odbiła się od świeżych zwłok i swój następny cel ugodziła między oczy. Iravan i Carter w tym czasie pozbyli się z bezpiecznej odległości kolejnych trzech zwierząt. Nikt nie odniósł żadnych ran, więc mogli spokojnie położyć się spać.


Następnego dnia dotarli do głównej bramy miasta. Stało ta dwóch strażników, którzy po przyjrzeniu się im stwierdzili, że mogą wejść. Jesper szedł pierwszy, za nim dziewczyny, a Carter i Iravan dreptali na końcu. Lucia wyjęła z torby notatnik w bordowej, rozsypującej się okładce i przyglądając się budynkom w pobliżu zaczęła coś notować. Zapisała na przykład, że zaraz za wejściem znajduje się mostek nad wewnętrzną fosą, po prawej stoi kuźnia, a na lewo schody do sklepu miejscowego łowcy.

-Po co ci to wszystko? - zapytał Carter, zerkając jej przez ramię.

-Pierwszy raz jestem w Białej Grani, więc notuję wszystko co może przydać się gromowładnym. - wyjaśniła.

-No tak... Zapomniałem, że jesteśmy na terytorium cesarstwa. - Lucia spojrzała na niego krzywo. Teoretycznie nie było czegoś takiego jak terytorium cesarstwa i terytorium gromowładnych. Ci drudzy byli tylko wyjętymi spod prawa buntownikami i nic oprócz Wichrowego Tronu do nich nie należało, a i tam rezydowali nieoficjalnie. 'A ja zapomniałam, że jesteś magiem z akademii i nic cię nie obchodzi ta wojna' pomyślała, ale nie powiedziała tego na głos, nie chcąc go urazić. 

Minęli rynek, wokół którego rozstawione były stragany i weszli po schodach do wyższej dzielnicy miasta. Przeszli obok placu ze starym, uschniętym drzewem i kolejnymi schodami udali się do najwyżej położonej dzielnicy. A dokładniej do pałacu jarla Balgruufa. Przy wejściu ponownie zatrzymali ich strażnicy.

-Nie wolno wam tu wejść. -powiedział jeden z nich

-Mamy ważne informacje dla jarla. Jeśli nas nie wpuścicie może się to źle skończyć. - powiedział stanowczo Jesper.

-Jeśli was wpuścimy również może się to źle skończyć. A teraz jazda stąd. - warknął strażnik.

-Macie pojęcie... - w tym momencie urwał, bo zobaczył jak Carter podchodzi do stażników i macha im ręką przed oczami.

-Spokojnie panowie. - mruknął i kiedy strażnicy spojrzeli po sobie wprowadził przyjaciół przez wrota.

***

Po krótkiej awanturze odnośnie tego, że nie powinno nas tu być jarl wysłuchał nas i rozkazał swoim ludziom wysłać oddział do Rzecznej Puszczy. Kiedy mieliśmy wychodzić do sali wbiegła mroczna elfka o niebieskawej skórze.

-Jarlu! Trzeba wysłać żołnierzy do wschodniej strażnicy! - krzyknęła.

-Ależ Irileth... Spokojnie. Co się dzieje?

-Smok zaatakował. - zarówno jarl, jak i stojąca przed nim piątka podróżników oniemiała i nie wiedziała co powiedzieć.

-Natychmiast zabierz tam dwudziestu ludzi. - rozkazał w końcu Balgruuf. -Wy. Raz już widzieliście smoka. Również tam pójdziecie.

-Tak jest! - odpowiedzieli chórem wszyscy i wybiegli z pałacu. Irileth prowadziła razem ze swoimi żołnierzami. Wybiegli z miasta i pognali w dół zbocza, a potem drogą w kierunku dymiącej wieży.

Na miejscu podzielili się na cztery grupy i skryli za głazami, obserwując niebo. Zza strażnicy wyleciał smok. Był podobny do tego znad traktu do Helgen, ale jakby mniejszy i mniej postrzępiony.

-Do boju! - krzyknęła Irileth i wraz z żołnierzami wyskoczyła z kryjówek. Dwudziestu doświadczonych wojowników pod jej dowództwem zaczęło szyć z łuków do bestii.

-No to my też lecimy. - rzekł Jesper do przyjaciół i cała piątka pobiegła w stronę wieży. Pomimo, że była mocno nadniszczona stanowiła teraz najlepszy punkt do walki ze smokiem, ze względu na wysokość. Jak się później okazało nie był to jedyny atut owej budowli. Gad usiadł na jej czubku. Zionął ogniem w kierunku żołnierzy. Czterech padło martwych, dwaj ranni uciekali w podskokach klepiąc się po tlących się siedzeniach.

-Odwrócimy jego uwagę. - zaoferował się Iravan i wraz z Carterem pobiegł przed potwora. Zarówno strzelec jak i mag zaczęli ciskać w niego tym co mieli. Odciąganie uwagi zakończone pomyślnie. Tymczasem pozostała trójka wbiegła po schodach na szczyt wieży i smok oberwał toporem, nożem, oraz mieczem. Machnął ogonem, odpychając dziewczyny, ale Jesper uniknął ciosu i wskoczył mu na grzbiet, gdy ten wzbijał się w powietrze. Podleciał kawałek w górę i zrobił beczkę, ale chłopak dzielnie się trzymał. W następnej chwili zapikowali i kolejny żołnierz padł martwy. Jesper podciągnął się na grzbiecie rozjuszonej bestii i wbił jej miecz w kark. Aż po rękojeść. Poczuł mocne uderzenie o ziemię, a potem stoczył się na trawę. Pozostała czwórka podbiegła do niego. Irileth była zbyt zszokowana by się ruszać i to samo tyczyło się jej ludzi.

To jednak jeszcze nie był koniec wrażeń. Zwłoki smoka zaczęły skwierczeć i ich płonące skrawki unosiły się ku niebu. Zerwał się wiatr. Ale nie był to zwykły wiatr. Miał początek w okolicach serca smoka, a koniec w Jesperze. Spanikowany chłopak wstał i próbował się odpędzić od dziwnego zjawiska, ale bezskutecznie. Wiatr zaczął go okrążać, a na koniec jakby został przez niego wessany.

-Co to ma znaczyć? - zapytała Irileth, przystawiając mu miecz do gardła. Nikt się nie odzywał, ale za to mózg Cartera pracował na najwyższych obrotach.

-To samo stało się przy tamtej ścianie w jaskini, prawda? - zapytał

-Tak, też to pamiętam... - mruknęła Lucia

-Ale co z tego wynika? - chciała wiedzieć generał.

-Niezbyt chce mi się w to wierzyć... Ale wygląda na to, że Jesper jest smoczym dziecięciem.

***

Jesper i Iravan siedzieli w pracowni Farengara, nadwornego maga Białej Grani, podczas gdy pozostała trójka rozmawiała z jarlem.

-Nie rozumiem po co Balgruuf was do mnie przysłał. - powiedział, po raz któryś tam. Nikomu nie chciałoby się tego liczyć.

-Podobno przydałaby ci się pomoc. - wyjaśnił cierpliwie Iravan. Mag zaczął chodzić w tę i z powrotem pochrząkując cicho. -Ale skoro jej nie chcesz... Równie dobrze możemy sobie pójść.

-Nie, nie. Rzeczywiście jest coś... W Czarnygłazie zaginęła pewna kamienna tabliczka... Mogłaby mi się przydać do badań. Ale nadal nie wiem jak macie niby ją odzyskać. - Zrezygnowany usiadł na krześle na wprost nich. Młodzieńcy wymienili porozumiewawcze spojrzenia.

-O tą tabliczkę chodzi? - spytał Jesper, wyjmując z torby swoje znalezisko. Oczy Farengara rozszerzyły się. Spojrzał na niego nieufnie, ale wziął do ręki to, co chłopak położył na stole, pomiędzy nimi.

-Tak... to to. - starał się ukryć zdziwienie. Jesper uśmiechnął się i wtedy w jego głowie odezwał się głos. ,,Przybądź do nas smocze dziecię. Czekamy na Wysokim Hrothgarze"

~*~*~*

Dłuuuuga przerwa. Ale to opko jakoś mi się dziwnie pisze. Nie wiem dlaczego. Może zbyt mnie przeraża ilość prawdopodobnych rozdziałów przede mną... No ale cóż. Mam nadzieję, że się podobało i do następnego ^^



You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 05, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Skyrim: Taniec ze smokamiWhere stories live. Discover now