#8 cz. 1

3 0 0
                                    

   Dziewczyna oddychała tak szybko jakby przebiegła maraton. Nie była w stanie się uspokoić, panika ogarniała cały skrawek jej ciała. Czuła się tak jakby siedziała z mordercą w pokoju, który trzyma w dłoni zakrwawiony nóż, ale chłopak tylko palił papierosa. Nic nie mówił jedynie obserwował ją szarymi oczami wypranymi z uczuć. Dziewczyna leżała sztywna jak deska i obejmowała misia. Pamiętał jak dawniej była rozluźniona, pełna wigoru i roześmiana. Teraz była przeciwieństwem tamtej osoby. Była wystraszona i doprowadzała go do takich myśli, że miał ochotę rzucić nią o ścianę. Nie chciał jej takiej oglądać. Wiedział, że gdyby go pamiętała bałaby się, ale byłaby pyskata. Zawsze by coś mu powiedziała. Może nawet rzuciłaby się na niego z pięściami, a on musiałby ją zatrzymywać. Nie mógł jednak o tym myśleć. Nienawidził myśleć o tym, co było kiedyś. Teraz miał na głowie do opanowania każdą bestię z koszmarów dzieci, a do tego Ciemnych Strażników, którzy nie byli skorzy do współpracy. Już zamienienie portalu, w garderobie Xani było przesadą. Wziął głęboki wdech.

Wywal to — usłyszał obok siebie i spojrzał na dziewczynę, która patrzyła na niego z wściekłością. Wspomnienie uderzyło go jak piorun.

"Wywal to" — przyglądał się dziewczynie, która miała założone ręce na klatce piersiowej, była ubrana w jego koszulę i z wściekłością tuptała jedną z nóg o podłogę. Ten dźwięk go irytował, ale nic nie mówił. Dalej zaciągał się papierosem siedząc na swoim łóżku w spodniach dresowych.

Powiedziałam coś — spojrzał na nią i wzruszył ramieniem, a potem jego papieros wylądował za oknem. Nawet się tego nie spodziewał. — Nienawidzę, gdy palisz to świństwo. Odkąd częściej lądujesz na ziemi zmieniasz się — powiedziała cicho, a jej głos był tak delikatny jak śpiew słowika. Przynajmniej dla niego. Przewrócił oczami.

Mówisz jak Xania — zarzucił jej, a dziewczyna spojrzała w bok. Może i miał rację, ale martwiła się, a chłopak zdecydowanie to widział, lecz nie dopuszczał tej myśli do głowy. Nienawidził, gdy ktoś się o niego martwił.

Uśmiechnął się do swoich myśli, gdy przypomniał sobie to, co wtedy zrobili na zgodę, ale nie chciał tego rozdrabniać. Wyrzucił papieros i wstał. Wyciągnął dłoń do blondynki, uśmiechnął się najlepiej jak potrafił i powiedział:

Chodź, przejdziemy się — chwilę wahania i dziewczyna już trzymała jego dłoń, gdy ciągnął ją w miejsce, które zdecydowanie się jej podoba. Saia miał już w swoich łapach, teraz jeszcze wystarczyło urobić Kim z amnezją.

Sai stał na peronie i rozglądał się. Miał wrażenie, że każdy cień człowieka to potwór z jego snów, że za każdym z nich czai się człowiek w kapeluszu bez twarzy. Na karku włosy się mu jeżyły, ale nie był w stanie nic dostrzec, nie był w stanie tego pokonać. Wspomnienia z tamtej nocy uderzały go jak bicie własnego serca. Słyszał je wręcz w głowie. Otoczenie się wyciszało, a on wsłuchiwał się w mało rytmiczne i przyśpieszone uderzenia mięśnia. Oczami wyobraźni widział jak ono się skurcza i rozkurcza. Jak pompuje krew. Czuł też ramiona oplatające jego klatkę piersiową powodując tym samym słaby dopływ powietrza. Czuł jak wszystko zaczyna się mu walić. Dlaczego był tak bierny? Dlaczego nic nie potrafił zrobić z własnym życiem? Jeździł tylko po okolicy na rowerze i szukał igły w stogu siana. Wszędzie widział sylwetki rodziców, które rozpływają się wśród ludzi. Tak jak cienie zmarłych, tak jak to, gdy masz wrażenie, że po śmierci bliskiej osoby jej duch nadal gdzieś za tobą jest, a gdy się obracasz nic nie ma. Wszystko to tylko projekcja twojego mózgu... jak potwory spod twojego łóżka.

Nie wątp w to, bo stanie się coś złego.

Usłyszał w głowie i wzdrygnął się jakby właśnie ktoś przejechał po jego karku zimną dłonią. Wziął głęboki wdech próbując się uspokoić.

Widzę, że ktoś tu jest zestresowany — usłyszał za sobą głos wujka, ale mimo iż znał go doskonale podskoczył jak oparzony. Przejechał dłonią po zmęczonej twarzy i od razu przytulił się do niego. Brakowało mu kogoś kto przypominał mu rodziców.

Nie sypiam ostatnio zbyt dobrze — odsunął się od niego i chwycił jego torbę. — A co u ciebie? Jak minęła podróż?

Nawet dobrze, nadal przyjaźnisz się z tym... Ronniem? — zapytał przyglądając się mu uważnie. Saia nie zdziwiło pytanie o jego przyjaciela. Nikomu z rodziny on się nie podobał. Skinął jedynie głową i poszli na obiad na mieście. Kupił też coś do jedzenia dla Kim, bo pomyślał, że mogłaby być głodna. Udali się w końcu do domu, w którym nikogo nie było. Nie słyszał rozmowy, nie było świateł. Po prostu pusto. Poszedł natychmiast na górę do swojego pokoju, a na drzwiach wisiała kartka: "Poszliśmy na spacer. R". Uderzył pięścią w drzwi i zaczął do niego dzwonić, ale telefon nie odpowiadał. Westchnął ciężko. Usłyszał dzwonek do drzwi i zbiegł z myślą, że są to oni. Jednak w drzwiach zobaczył zdecydowanie kogoś innego. Była to Xania, która bez słowa weszła do środka, a gdy zobaczyła Syriusza przytuliła go na powitanie. Ściskali się jak dobrzy przyjaciele.

Ja... nic nie rozumiem — powiedział cicho oszołomiony.


Czuł sztywne palce dziewczyny w swojej dłoni. Była zestresowana, ale w jakimś stopniu mu ufała. Nadal ściskała w jednej ze swoich rąk misia Saia. Nie chciała go zostawić i doskonale to rozumiał, nie protestował. Ba, nawet był w jakimś stopniu spokojny. Ciągnął ją za sobą. Dziewczyna poruszała się ciężko, jakby zapomniała jak się chodzi. Pomyśleć, że kiedyś wręcz wyglądała jakby unosiła się nad ziemią, gdy chodziła. Teraz wręcz musiał ją ciągnąc, aby szła za nim. Naprawdę go irytowała, naprawdę miał ochotę ją gdzieś zamknąć i nigdy nie wypuszczać. Była nie tą osobą, której oczekiwał jakby miało już dojść do ich spotkania. Pieprzone stwory. Bał się, że traci kontrolę, ale... to wszystko faktycznie trwało zbyt długo. Cicho westchnął i spojrzał na blondynkę, która czasami zdawała się zatrzymywać i ciągnąć go z powrotem, ale nie pozwalał jej. Rozglądała się dookoła tępo jakby wszystko było dla niej obcym krajem, jakby była kosmitką. Gdy zauważyła, że nie idą spojrzała na niego jak jakiś głupi kot, bez wyrazu, bez uśmiechu, a jedynie z obawą. Ronnie zaklął głośno i spojrzał w bok.

Głupia jesteś — powiedział, a dziewczyna w odpowiedzi na wyzwisko przekrzywiła jedynie głowę. Niewiele mówiła. Czasami zastanawiał się, czy w ogóle go rozumiała. Ruszył dalej ciągnąc ją na górkę, z której będzie dobry widok na miasto, gdy już byli na miejscu dziewczyna puściła jego dłoń i podeszła do krawędzi. Spoglądała na migoczące światełka w oddali, na niebie było pół srebrzystego księżyca, który oświetlał mdłym światłem łąkę wokół nich. Światło, które starało się przedrzeć przez krótką, gęstą trawę sprawiało, że soczyście zielona trawa była teraz granatowo szarawa, lecz dziewczyna nie zajmowała sobie głowy na tym, co stała, a wgapiała swoje tępe, niebieskie oczy w miasto. Ronnie przyglądał się, a blondyneczka zaczęła ściągać buty wraz z skarpetkami. Gładziła stopami mokrą trawę, a w jej oczach zaszkliły się łzy, które po chwili stoczyły się po suchych, bladych policzkach. Chłopakowi zdawała się przypominać ducha, jej blade ramiona odsłonięte, gdyż miała na sobie jedynie koszulkę na ramiączku, jej blade nogi odziane jedynie w ciemne rybaczki. Była duchem tej dziewczyny, którą pamiętał z dawnego życia.

To smutne — usłyszał i podniósł na nią wzrok. — Myślę, że pamiętam, ale nie mogę sobie przypomnieć — szepnęła i pociągnęła nosem jeszcze bardziej zalewając się łzami. — To tak boli — objęła się ramionami przytulając tym samym misia do piersi, a Die dopiero teraz ogarnął, że Kim trzęsie się z zimna. — Chce, aby sobie przypomnieć, ale nie potrafię. Czuję, że ktoś zabrał mi moje wspomnienia. Dlaczego tak bardzo się ciebie boję? — spojrzała na niego i cofnęła się o krok.

Chłopak wyciągnął do niej dłoń i przejechał palcami po jej policzkach, złapał jej ramię i przyciągnął ją do siebie obejmując mocno.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 29, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Potwory spod ŁóżkaWhere stories live. Discover now