Następnego dnia Hogwart zalało bladozłote światło późnojesiennego słońca. Uczniowie, pragnąc skorzystać z być może jednych z ostatnich w tym roku pogodnych dni, wylegli tłumnie na błonia. Wszyscy z podekscytowaniem rozmawiali o dzisiejszej uczcie z okazji Nocy Duchów.
Theo zmierzał w stronę cieplarni na popołudniowe zajęcia z zielarstwa, niosąc pod pachą kilka grubych, oprawionych w skórę woluminów. Zauważyła go blondwłosa Ślizgonka i podbiegła do niego.
- Cześć! Co tam? – zagadnęła Elise.
Krukon spojrzał na nią zza prostokątnych oprawek okularów.
- Dobrze, że jesteś. Potrzymaj na chwilę. – Wręczył jej książki, pod których ciężarem dziewczyna aż się ugięła.
- To wszystko na lekcje? – Wytrzeszczyła oczy, patrząc jak chłopak przeszukuje kieszenie spodni. – Nie wyglądasz na kogoś, co nosi takie ciężary...
- Sugerujesz ze jestem chuchrem?
- Sugeruję, że stawiasz wartości umysłowe ponad fizyczne.
- Dobra jesteś. – westchnął. – To głównie lektura dodatkowa. Nie chce mi się zanosić ich do dormitorium, więc noszę je ze sobą. O, znalazłem! – Wyciągnął starannie poskładaną karteczkę z drobnym pismem. – Obmyśliłem plan na dzisiejszą akcję. Reszta już dostała, a ta jest dla ciebie.
Ślizgonka rozłożyła ją i zaczęła czytać notatkę.
-Mamy się ubrać na ciemno? Po co?
- Żeby ciężej nas było zauważyć. Widzisz, ciemne kolory pochłaniają światło, a jasne je odbijają, co czyni je bardziej widocznymi. Z kolei...
- Dobra, dobra, rozumiem! – Przerwała mu, bo widziała, że przyjaciel zaczyna się rozkręcać i wróciła do instrukcji – Nieźle! – Gwizdnęła z podziwem. – Naprawdę, jestem pod wrażeniem. Ułożyłeś to wszystko wczoraj?
- Tak, jak już wyszłyście, a Grayson męczył się z pracą domową. Lubię mieć wszystko zaplanowane. – Zerknął na zegarek. – Idę, bo się spóźnię. Widzimy się na uczcie!
Elise przeczytała jeszcze raz informacje podane jej przez Theo. Uśmiechnęła się pod nosem. „No, szykuje się ekscytująca noc", pomyślała, po czym skierowała swoje kroki w stronę zamku.
***
Wielką Salę wypełniał gwar rozmów. Pomieszczenie oświetlały setki (jeśli nie tysiące) lewitujących świeczek. Nad głowami uczniów latały nietoperze, a na stołach obok latarni, wyciętych z dorodnych dyń, znajdowały się paszteciki dyniowe, kociołkowe pieguski, cukrowe czaszki, całe krocie ciast, deserów i innych smakołyków, których nadmierne spożycie może zaowocować niekontrolowanym rozwojem próchnicy i wizytą u dentysty.
Przy takim ogromie słodyczy Abbey czuła się jak w niebie. Z radością raczyła się łakociami, licząc na to, że odciągną jej uwagę od czekającej na nią nocnej wyprawy i (prawdopodobnego) spotkania z duchem. Niezależnie jednak od ilości pochłoniętych słodkości, w żołądku wciąż czuła nieprzyjemny ciężar. To tylko nocny wypad, próbowała się pocieszyć, ale i to nie pomagało. Marzyła tylko o tym, żeby już było po wszystkim albo jeszcze lepiej – by cała ta sytuacja okazała się tylko snem. Kiedy uczta dobiegła końca, Puchonka zapakowała w serwetkę nieco dyniowych pasztecików i kilka czekoladowych żab. Na później będą jak znalazł, pomyślała i pokrzepiona udała się do pokoju wspólnego Huffelpuffu.
***
Nocą szkoła tonęła w mroku. Idąca korytarzem Elise, trzymała przed sobą różdżkę, której koniec był źródłem bladego światła. Jasnoniebieski blask sprawiał, że na zbrojach i posągach kładły się głębokie cienie, które dodawały figurom grozy.
YOU ARE READING
Cukierek albo Psikus
FanfictionTheo, Abbey, Grayson i Elise to nietypowa czwórka przyjaciół, którzy pochodzą z odmiennych domów. Pewnego razu, podczas wizyty w bibliotece, natykają się na legendę o skarbie, ukrytym gdzieś na błoniach Hogwatu. Spragnieni przygody, młodzi magowie p...