Zawrzyjmy pakt.
— Wonho? — zapytałam, następnie pochylając się do przodu, by dostrzec jego twarz spod kaptura.
— Sprytna dziewczynka — zaśmiał się, pociągając kaptur lekko do tyłu, jednak nie zdjął go całkowicie.
Przyjrzałam się mu uważnie, mrużąc oczy.
W mroku nocy mignęły mi jego blond włosy i oczy. Czerwone oczy.
— Już zdążyłaś się mi przyjrzeć? — zapytał, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Spuściłam wzrok, wypuszczając powietrze z płuc.
— Skąd wiedziałeś o Hyungwonie? — rzuciłam cicho, splatając razem swoje dłonie.
Byłam w totalnej rozsypce, a imię przyjaciela ledwo przechodziło mi przez zaciśnięte gardło.
— Mam swoje sposoby — zaśmiał się, podchodząc do mnie bliżej. Jego oczy pobłyskiwały szkarłatnym kolorem, działając na mnie paraliżująco.
— To jak? — kontynuował, pochylając się lekko w moją stronę. — Zawrzyjmy pakt — ponowił swoją propozycję.
— Kim ty jesteś? — mruknęłam pod nosem. — Jesteś chory na umyśle, że wygadujesz takie bzdury?
Chłopak roześmiał się, przykładając dłoń do ust.
— Jesteś naprawdę zabawna — powiedział, chowając ręce do kieszeni bluzy. — Daję ci niepowtarzalną okazję. Przecież kochałaś Hyungowna. I chyba nadal go kochasz.
Wzdrygnęłam się na jego słowa.
— Okazję? Jaką okazję? — rzuciłam gorzko, oblizując wargi. — On nie żyje. Odszedł z tego świata na zawsze.
Blondyn zmierzył mnie wzrokiem, prychając.
— A czy coś stoi na drodze ku temu, żeby znów go tutaj przywrócić? — zapytał, przeczesując dłonią swoje włosy.
— Jesteś nienormalny, naprawdę — burknęłam, odwracając się do niego plecami, z zamiarem odejścia.
— Nie wierzysz mi? — zapytał, a jego głos przybrał twardy ton. — Mogłem cię zostawić, żebyś jednak zginęła pod kołami tego samochodu.
Odwróciłam się gwałtownie, wciągając ze świstem powietrze.
— To byłeś ty?! — krzyknęłam, otwierając szerzej oczy. Wonho kiwnął głową, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
— Zrobiło mi się ciebie szkoda, bo widziałem, jak miotałaś się w sali — odpowiedział, oblizując wargi.
— Kim ty do cholery jesteś... — rzuciłam, cofając się o krok. Z każdą kolejną sekundą czułam się coraz bardziej nieswojo.
— Mówiłem już, zadajesz zbyt dużo pytań — rzucił, opierając się o barierkę. — Zawsze zadajecie zbyt dużo pytań. Taki chyba urok tej waszej ludzkiej rasy.
— Ludzkiej rasy? — powtórzyłam po nim przerażona.
— Jesteś taka głupia, czy tylko udajesz? — fuknął sfrustrowany. — Laska, chciałaś popełnić samobójstwo na nawiedzonym moście, jak myślisz, kim, a raczej czym mogę być?
Przymknęłam oczy, starając się uspokoić.
Krąży o nim wiele legend. Most ten od zarania dziejów jest uznawany za nawiedzony. Ponoć objawiają się na nim anioły i demony, a wszystko to za sprawą samobójców, którzy masowo przychodzą tutaj odebrać sobie życie.
— Nawet jeśli zamkniesz oczy, to ja nie zniknę — usłyszałam szept Wonho przy swoim prawym uchu.
— Przestań! — krzyknęłam, odskakując jak oparzona.
— Nie mam zbyt wiele czasu — powiedział, spoglądając na swoje dłonie. — Więc musisz szybko podjąć decyzję. Zazwyczaj to ludzie wychodzą z inicjatywą zawiązania paktu, ale zawsze od reguły są wyjątki, prawda? — dodał, szeroko się uśmiechając.
Uszczypnęłam się w rękę, marząc, by był to tylko sen.
— Boże, czemu mi to robisz — jęknęłam, przygryzając wnętrze policzka. — Zaczynam słyszeć i wiedzieć rzeczy, które nie istnieją.
— Ponoć jesteś niewierząca — prychnął Wonho, przewracając teatralnie oczami.
Spojrzałam na niego, następnie potrząsając głową.
Zawrzyjmy pakt.
Przyłożyłam dłonie do twarzy, starając się wyprzeć z umysłu to uciążliwe zdanie.
— Yoona — rzucił chłopak, chwytając mnie z prawą dłoń. Jego dotyk parzył jak ogień. — Mam moc, którą mogę przywrócić Hyungwona z powrotem do życia. Czy jesteś w stanie zawrzeć ze mną pakt, by uratować tego, którego kochasz?
Wstrzymałam oddech, zatracając się w czerwonych tęczówkach chłopaka. Łypały na mnie niebezpiecznie, śledząc każdy, nawet najmniejszy ruch.
— Zawrzyjmy pakt — powiedziałam, nadal wpatrując się w jego oczy. Wonho uśmiechnął się łobuzersko, zbliżając swoją twarz do mojej.
— Jak sobie życzysz — odparł cicho, następnie łącząc nasze usta w pocałunku. Pocałunku, który miał to wszystko przypieczętować.
Nagle poczułam niemiłosierne pieczenie na szyi. Pod moim prawym uchem pojawiło się jakby wypalone znamię. Znamię w kształcie litery X.
— Wybrałaś szczęście ukochanej osoby, zamiast swojego — rzucił, delikatnie odsuwając się ode mnie.
Spojrzałam na niego zdziwiona, dotykając dłonią znamienia.
— Co masz przez to na myśli? — zapytałam, oblizując wargi.
Chłopak zaśmiał się tylko, kiwając głową na boki.
— Wszystkiego dowiesz się jutro — odpowiedział z uśmiechem. — Będziesz naprawdę zaskoczona — dodał, po czym rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając po sobie tylko smugę czarnego dymu.
Rozejrzałam się wokół, starając się go zlokalizować, jednak chłopak naprawdę zniknął.
Wybrałaś szczęście ukochanej osoby, zamiast swojego.
~~~~~~~~~~~~~~
Cześć robaczki!
Przychodzę do Was z nowym rozdziałem!
Mam nadzieję, że się Wam spodobał ;;
Za wszystkie błędy przepraszam!
Buziaczki!