Rozdział 7

3K 183 23
                                    

-Granger, czekaj to cię zabiję!-wrzasnął za nią, hamując swój uśmiech, kiedy wychodził z Trzech Mioteł. Z poirytowaniem obserwował, jak pewnym krokiem zmierzała w stronę Hogwartu, ani myśląc przystanąć na jego głupią prośbę i dać się zabić. Nie zwróciła nawet uwagi, kiedy zrównał się z nią ramionami, obdarzając pełnym wyzwania spojrzeniem.

Pozwalała sobie go ignorować, w pewnym momencie ostentacyjnie krzyżując ręce na piersi i unosząc brodę. Jej żałośnie nie robiący na Draconie żadnego wrażenia manifest, nie trwał jednak zbyt długo, bo zdenerwowany brakiem jej uwagi, złapał ją za ramiona i odwrócił w swoją stronę.

Stali teraz naprzeciw siebie w podejrzanie niewielkiej odległości, obserwowani przez grupkę gapiów, która postanowiła stanąć przed drzwiami Trzech Mioteł i obserwować ich z bezpiecznej odległości, szukając potwierdzenia dla najświeższych plotek.

Dwójka wrogów mierzyła się chłodnymi, morderczymi spojrzeniami, marząc zapewne o tym by wzrok mógł zabijać. Dla kogoś obserwującego tę sytuację, Granger i Malfoy rozmawiający o czymś w tak zawzięty sposób, z nosami niemal przyciśniętymi do siebie, mogli jednak wydać się jedynie parą godzącą po niewielkiej sprzeczce w gospodzie.

-Moja reputacja spadła przez ciebie niewiarygodnie nisko-oświadczył dobitnie, uśmiechając się przy tym z przekąsem.

-No to musi być już na minusie-zauważyła złośliwie Hermiona, wzdychając jakby ze współczuciem, ironicznie łapiąc za poły jego kurtki i je poprawiając. Uśmiechnęła się do niego szyderczo, z zamiarem odejścia. Okazało się jednak, że chłopak zbyt mocno ją trzyma. Spojrzała więc prosto w jego stalowoszare oczy, zastanawiając się co takiego by się niby stało, gdyby postanowiła mu je wydłubać. I gdzieś tam, w głębi serca pomyślała, że w sumie byłoby jej tych oczu może nawet trochę szkoda.

-Lepsza na minusie niż żadna-zauważył, uśmiechając się ironicznie. -Tak czy inaczej, zapłacisz za to, Granger-oświadczył pewnie i z zadowoleniem, wyobrażając sobie ją, w jakimś tam stopniu uległą jemu.

Tylko prychnęła pod nosem, powstrzymując się od napadu sarkastycznego śmiechu. Żałosne.

-Daj spokój, Malfoy!-wyrzuciła z siebie, zerkając na niego z fałszywym rozbawieniem. -Nie wierzę, że cały czas taki jesteś. Poważny, samolubny, zapatrzony w siebie Jak ty ze sobą wytrzymujesz?!-spytała rozbawiona jego poważną groźbą i poważną miną.

-Och, Granger...-wyszczerzył się do niej tak fałszywie jak tylko potrafił, nieoczekiwanie klepiąc jej policzek tak, jakby była małym dzieckiem, a on dorosłym wręczającym jej na urodziny lizaka. -Nie jestem poważny, nawet nie wiesz jak potrafię się bawić...-zapewnił ją gorliwie, przybierając ten swój arogancki, wyzywając wyraz twarzy. Zaskakujące jak szybko potrafił zmieniać co do niej swoje nastawienie. Teraz patrzył na nią tak jak wtedy, kiedy znajdowali się w łazience prefektów, powoli dobierając słowa, posługując się tym swoim niższym, lekko zachrypniętym głosem.

-Spodobałoby ci się. Kto wie do czego można by wykorzystać ten ogromny potencjał jakim jest twoja buntownicza postawa-powiedział tak dwuznacznie, że po jej ciele mimowolnie przeszedł dreszcz. Uczucie, które bała się w ogóle analizować.

-Raczej przeraziło-poprawiła go zgryźliwie, doskonale zdając sobie sprawę jak słabo to zabrzmiało. Była wyprowadzona z równowagi. -Merlinie, jesteś takim dupkiem-rzuciła z niedowierzaniem, chociaż tak właściwie nie powinna się temu dziwić.

-Aż tak na ciebie działam?-spytał, unosząc w górę jedną brew. Specjalnie zagryzł zębami dolną wargę pozwalając by w jego oczach pojawił się niespotykany dotąd błysk.

-Tak-odpowiedziała mu pełna zażenowania Hermiona, odwracając wzrok i ciężko wzdychając. -Mam ochotę cię zabić.

-To dobrze-powiedział zupełnie zbijając ją z tropu. Spojrzała na niego z niezrozumieniem.

Coś PrawdziwegoWhere stories live. Discover now