Rozdział 16

1.5K 134 13
                                    

Naruto był już prawie pod domem, kiedy zauważył znajomą sylwetkę stojącą pod drzwiami. Zaczął biec w tamtą stronę z lisem trzymającym mu kroku. Granatowy płaszcz i porcelanowa maska skutecznie zasłaniały jego tożsamość. A może nie...

- Rava-jiji! - krzyknął, rozpoznając maskę. Zaczął biec jeszcze szybciej, by zatrzymać się tuż przy swoim dziadku. - Co cię tu sprowadza?

- A nic bardzo ważnego - odpowiedział mężczyzna, obserwując, jak jego wnuk otwiera drzwi i gestem zaprasza do środka.

Po wejściu do domku, Rava zdjął swoją maskę i położył na niewielkiej ławie. Sam zaś zajął miejsce na skórzanej kanapie, a obok siebie postawił wiklinowy koszyk, którego chłopiec wcześniej nie zauważył.

- Kawy? Herbaty? - zapytał blondyn, sam zdejmując iluzję i prostując swoje ogony.

- Kawę poproszę - usłyszał w odpowiedzi.

- A jaką? Espresso, Capuccino, Caffe Latte, Am...

- Może być Latte - przerwał mu, nim chłopiec się zupełnie nakręcił i zaczął wypytywać się o wszystko, nawet o rodzaj mleka. Widząc, jak Naruto znika za kominkiem oddzielającym salonik od kuchni, odetchnął lekko i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu.

Na drewnianych ścianach wisiały trzy zwierzęce skóry, po jednej z młodej sarny, ogromnego dzika i niewielkiego borsuka, a tuż nad nim wisiało ogromne, jelenie poroże. Podłoga, ściany oraz sufit wykonane były ze złotego dębowego drewna, które musiało być dokładnie i regularnie impregnowane, by pozostać w tak dobrym stanie. Udało mu się naliczyć cztery okna ozdobione białymi, ręcznie szydełkowanymi zazdroskami w piękne, letnie kwiaty. Niewielki stół jadalny wykonany był z czarnego dębu i otoczony czterema drewnianymi krzesłami z materiałowym obiciem na siedzisku i wewnętrznej stronie oparcia. Na materiale widoczne były wyblakłe kwiaty tworzące unikalny wzór na każdym krześle. Stół został ustawiony naprzeciwko drewnianych schodów prowadzących na górne piętro.

Przy drzwiach wejściowych, zauwarzył półkę z jakiegoś ciemnego drewna, na którym leżały cztery niewielkie zwoje oraz dwa granatowe parasole.

Po jego lewej zobaczył drzwi z jasnego drewna, prawdopodobnie prowadzące do łazienki, albo spiżarki.

Nagle, do jego nosa zaczął docierać zapach parzonej kawy, a głuchą ciszę zastąpił dziwny, bulgoczący, nieznany mu dźwięk.

Po chwili ucichł, a miętowowłosy kitsune wyłonił się zza kominka z całkim sporą, ceramiczną filiżanką na spodeczku, postawionym obok filiżanki parującej herbaty oraz prostej, porcelanowej cukiernicy na niewielkiej, drewnianej tacy. Naruto sprawnie postawił tacę na ławie i przełożył obie filiżanki na ciemny blat.

Co zdecydowanie zaskoczyło Ravę, a nie spodziewał się tego po swoim wnuku, to przepiękny łabędź wykonany z mlecznobiałej pianki na tle ciemnozłotej, z lekkimi pasmami brązu, piany.

Wliczając w to niebiański aromat świeżo mielonej i parzonej kawy, który poruszył kosz stojący na kanapie, a raczej jego zawartość, trudno się było dziwić, że demon miał problem z utrzymaniem swojej dumy, by przypadkiem nie złapać filiżanki i wypić jej zawartości na raz, parząc przy tym swój cały przewód pokarmowy.

Poruszający się, wiklinowy koszyk był całkiem inną historią. Z jego wnętrza wyłonił się najpierw czarny, wilgotny nos, następnie pokryty czerwonym futrem pysk, a na koniec niewielki lisi łepek z lawendowymi oczami i para puszystych uszu.

- Eeee... Minoru-jiji. Kto to jest? - zapytał Namikaze pokazując na koszyk.

- Aaa... Racja. Kushina-chan się za wami bardzo stęskniła i namówiła nas by ją tu zabrać - to słysząc, lisica wyskoczyła z kosza i podbiegła do swojego syna, który wziął ją na ręce i zaczął lekko miziać po głowie. Jej oczy z nutą nostalgii zaczęły rozglądać się po pomieszczeniu, wspominając wszystkie poranki i wieczory, które tu spędziła.

- Niewiele się tutaj zmieniło... Te samo drewno, ten sam kominek, taka sama kuchnia... Tylko zapach już nie ten - stwierdziła z nutą melancholii w głosie.

Rava zaś, spokojnie dokończył pić swoją Caffe Latte i miał zamiar się powoli zbierać do wyjścia, ale przeszkodził mu dźwięk otwierania dobrze naoliwionych drzwi.

- Tadaima - powiedział Minato, wchodząc do domku. Ledwo zdążył zamknąć za sobą drzwi oraz zdjąć buty, a został przygnieciony do ziemi przez bardzo, ale to bardzo stęsknioną lisicę. - C-co jest?!

Widząc w jakim stanie jest ich ojciec/syn, Naruto i Rava zaczęli tylko chichotać, co po chwili zamieniło się w donośny śmiech.

Nie wiadomo, po jakim czasie, ale młodemu Hokage udało się w końcu wstać, trzymając lisicę na rękach i pilnując, by znów nie zaczęła lizać go po twarzy. Śmiech również ucichł, do czego przyczynił się nieprzyjemny wzrok, teraz jedynego, blondyna.

- Możecie mi wytłumaczyć, co tu się dzieje? - zapytał, drapiąc Kushinę za uszami, co jej się wyraźnie spodobało, bo tylko podstawiała swój futrzasty łepek pod jego dłoń, by kontynuował pieszczotę.

- Tak w skrócie? - zapytał Naru, na co blondyn tylko skinął głową - Kaa-chan się stęskniła i Jiji ją tu przyniósł, by pomieszkała z nami przez jakiś czas.

- Aha... Nie mam pytań... - stwierdził Minato i padł na kanapę, zmęczony papierkową robotą oraz spotkaniem rady wioski.

***

W jednej z wielu ukrytych baz Korzenia, można było znaleźć wcale niepodejrzane spotkanie prowadzone przez największe zło całej obecnej Konohy, Shimurę Danzo.

Stał on na środku ciemnego pomieszczenia słuchając raportu drużyny wysłanej do Lasu Śmierci i na ewentualne eliminacje. Nie dał po sobie poznać, kiedy usłyszał o kekkei genkai Haku. Nie zareagował również na wzmiankę o dziwnej przemianie Naruto, za to w jego głowie aż się kotłowało od wcześniej nieznanych mu informacji.

"Namikaze... Co wy skrywacie?" ta jedna myśl podsumowała wszystkie inne, nim on sam, jak i jego podwładni zniknęli w cieniu.

Pozwól MiWhere stories live. Discover now