18. Przyjęcie

838 50 12
                                    

Dwa dni później
Pov.Vanyamë

Wszyscy goście już przyjechali. Na szczęście król zdążył przygotować jakieś przyjęcie na szybko. Oczywiście straże zostały podwojone, ale dość tego, do wieczora zostało jeszcze dużo czasu, gdyż dopiero był obiad. Gdy biegałam po korytarzu, wpadłam na Namessi i razem postanowiłyśmy wybrać stroje na wieczór.
-Muszą być wygodne!-krzyknęłam śmiejąc się i patrząc na ubrania w kufrze.
-Ale eleganckie-dodała Namessi. W końcu po dłuższym czasie wybrałyśmy. Ja tą:

A Siostra Legolasa tą:

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

A Siostra Legolasa tą:

A Siostra Legolasa tą:

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

("Lejdi" xD-dop.autorki)

Jednak na razie stroje trzeba było trochę "podrasować". Przynajmniej mój. Założyłam suknię, a pod nią spodnie od lekkiej elfickiej zbroi. Do prawego buta włożyłam sztylet. Wystarczyło tylko to, bym go wyjęła, nacięła suknię pod gorsetem i oderwała materiał. W ten sposób zostanie tylko góra sukni, a "spódnica" zostanie i będę miała pełną swobodę ruchów. Ale to w razie czego. Nikt nie jest w stanie przewidzieć co się wydarzy dzisiejszego wieczora, tak więc trzeba być przygotowanym. Teraz została tylko kwestia włosów. Z racji iż nie są długie, miałam do wyboru kilka najwygodniejszych opcji: rozpuszczone, kok, warkocz. Wybrałam to ostatnie i już po chwili cała byłam gotowa.

***

Po jakichś czterech godzinach, udałam się na salę balową. Ostatni goście właśnie dojeżdżali. Przywitałam się z jakąś parą z Rivendel i weszłam przez wielkie wrota, do sali. Przyjęcie już się zaczęło. Niektórzy tańczyli, inni rozmawiali, lub pili to sławne, królewskie wino. Zeszłam w dół po drewnianych schodach, ku mojej uciesze znalazłam wzrokiem dwie tak dobrze znane mi osoby.
-Wujek! Glorfi!-wykrzyknęłam szczęśliwa i podbiegłam do nich, by się przytulić.
-Vanyamë! No proszę! Nie widziałem cię bardzo dawno!-usłyszałam za sobą głos. Powoli się odwróciłam, choć wiedziałam co za sobą ujrzę. Stał tam i szczerzył do mnie zęby. Nie mogłam znieść jego widoku. Odciągnęłam Glorfindela na bok.
-Co on tu robi?!-warknęłam cicho, by nikt oprócz niego, tego nie dosłyszał.
-Myśleliśmy, że ucieszysz się na widok narzeczonego-odparł spokojnie mój kuzyn. Wydawało mi się, że bawi go cała ta sytuacja. Nagle ktoś złapał mnie w talii i odciągnął do tyłu.
-Mirendul, zostaw mnie-mruknęłam. Ale mój "wymuszony-narzeczony" był zbyt natrętny. Porwał mnie na parkiet i już po chwili tańczyliśmy walca. Muszę przyznać, że nieźle tańczył, ale gdy tylko utwór się skończył, pocałował mnie w rękę i gdzieś poszedł. Postanowiłam pochodzić sobie po sali, ale to była tylko przykrywka, by być bliżej króla i księcia. Muzyka grała nieustająco. Właściwie dużo było różnych ludzkich utworów, czyli na przykład walców. Spojrzałam na króla. Rozmawiał właśnie z Ferenem, więc coś mogło się dziać. Weszłam na podest na którym stali elfowie i rozejrzałam się, by znaleźć Legolasa, a że nigdzie go nie znalazłam, zaczęłam się niepokoić. I właśnie wtedy muzyka przestała grać. Nadszedł czas toastu, więc zeskoczyłam z podestu. Byłam ciekawa co król zdążył wymyślić w ciągu tych trzech dni.
-Witajcie moi mili-zaczął Thranduil-Bardzo cieszę się, że jesteśmy tu wszyscy razem. Pomimo wielu wojen, problemów, udało nam się tu zebrać w pełnym składzie. Przede wszystkim witam Elronda, mojego długoletniego przyjaciela, z którym razem bardzo dużo przeżyliśmy. Ale to, że jesteście tu wy wszyscy, z osobna, jest dla mnie wielkim zaszczytem. Mam nadzieję, że zawsze będziemy mogli się tak spotykać. Za nasze zdrowie!-uniósł kieliszek, by po chwili wziąć duży łyk wina. Wokoło rozległy się oklaski, a wśród wszystkich zebranych w końcu dostrzegłam Legolasa. Wymachiwał rękoma i przedzierał się przez tłum, co mogło oznaczać tylko jedno-niebezpieczeństwo. Wskoczyłam z powrotem na podest i zauważył to Feren. Potem wszystko działo się w ułamku sekund. Nie zdążyłam nic zrobić ze swoją suknią. Usłyszałam tylko świst koło mojego ucha i zobaczyłam jedynie jak przed króla rzuca się Feren. Elf otworzył usta, jakby był czymś zdziwiony i padł w tył, na Thranduila. Na sali zrobił się straszny rumor, jakieś elfki zaczęły piszczeć, strażnicy otoczyli wyjścia i podest na którym stał król. Podbiegłam do leżącego kapitana straży, nad którym klęczał już Thranduil.
-Spokojnie, mellon-nin...-mówił władca bardzo delikatnie. Również uklękłam, a za chwilę dołączył do nas Legolas.
-Pro... Proszę...-jeknął Feren, drgając przy tym-Jedźcie na skraj lasu...-zaczerpnął powietrza ze świstem-Od północnej strony... Chata...-I stracił przytomność, a z jego ust zaczęła sączyć się krew.
-Cholera... Trafił w płuco!-zaklął Elrond, który bardzo szybko się przy nas znalazł. Spojrzałam na Legolasa i oboje wiedzieliśmy co mamy robić. Skraj lasu. Chata.





Okkkk... Jednak jest rozdział, bo mnie wena dopadła xD
Apropos ostatniej notki autorskiej, jakby ktoś nie kumał, to byłam w szpitalu i miałam operację :p
Papaaaa :3

Kroniki Ardy Where stories live. Discover now