Rozdział 2

48 6 0
                                    

Naskrobałam dla was drugi rozdział, heh. Wyjątkowo miałam wenę, więc oto jest! (A miałam go wstawić dopiero w następnym tygodniu...) Zapraszam do czytania ^^

.

.

.

Zaczął dzwonić telefon. Detektyw otworzyła oczy, ale natychmiastowo zakryła je ręką. Było bardzo jasno. Usiadła na łóżku i zaczęła szukać swojego „budzika".

  - No, gdzie jesteś? Pewnie musiał spaść mi w nocy. – ziewnęła i schyliła się. Rękę wsadziła pod łóżko i zaczęła szukać telefonu. Trochę jej to zajęło, ale doczekała się. Trzymała w tej chwili zdobycz w dłoni i przez kilka sekund siedziała tak, zastanawiając się nad czymś zawzięcie. Podrapała się po głowie i w końcu odebrała połączenie.

  - Z tej strony detektyw Hashi Morgan, w czym mogę pomóc? – odezwała się jako pierwsza.

  - Dzień dobry, jestem Isaac Ward. Mam dla pani pilne zlecenie, musimy się spotkać. – odpowiedział jej mężczyzna o niskim głosie.

  - Czy to coś bardzo poważnego? – zapytała. Ciekawość strasznie ją zżerała, ale nie mogła się tak wprost do tego przyznać.

  - Owszem. Czy może być pani za pół godziny w „The Bulldog"?

  - Tak, mam dzisiaj nadzwyczaj dużo czasu.

  - Dobrze. Do zobaczenia na miejscu. – powiedział i rozłączył się.

Hashi zdezorientowana ruszyła do łazienki i wyczesała swoje włosy. To była bardzo ciężka bitwa, ale ją wygrała. Przebrała się w białą sukienkę na ramiączkach do kolan i czarne baleriny. Na wszelki wypadek włożyła do torebki swoją niezawodną broń - Colta, a telefon podłączyła do ładowarki. Nie chciała przecież stracić kontaktu ze światem w trakcie pobytu na mieście. Na twarz nałożyła podkład, powieki poprawiła lekko widocznym cieniem, a rzęsy pokryła mascarą. Usta zaś pociągnęła jakimś różowym błyszczykiem, który wpadł jej w ręce jako pierwszy. Zerknęła na zegarek i zorientowała się, że zostało jej tylko dziesięć minut. Odłączyła telefon od ładowarki i schowała go do torebki. Nie zapomniała też o swojej odznace i co najważniejsze – portfelu, w którym była całkiem spora suma pieniędzy, jej dowód osobisty oraz prawo jazdy. Kluczyki do samochodu również zabrała. Nigdy nie odkładała śledztwa na później. Tego samego dnia, gdy dostawała zlecenie, zaczynała działać. Wychodząc chwyciła swój czarny płaszcz i zamknęła mieszkanie. Odpaliła czarnego Chevroleta Camaro i ruszyła. Gdy dotarła na miejsce, zerknęła na godzinę na telefonie i zorientowała się, że jest na miejscu punktualnie. Wysiadła z samochodu, rozejrzała się i otworzyła drzwi do baru. W górnym rogu nad barem widniał telewizor. W wiadomościach było o kilku zmasakrowanych ciałach dzieci i martwych, poszukiwanych od dawna mężczyznach. Hashi zajęła miejsce przy oknie i wpatrywała się w ekran telewizora.

  - Osoba, która zamordowała poszukiwanych od dawna mężczyzn, przysłużyła się nam. Jednak nie uniknie jej kara. Trzeba zapłacić nawet za śmierć kogoś takiego jak Simon G. i Jake W. Mimo, że eksperymentowali na innych, wciąż byli ludźmi mogącymi się zmienić. – mówiła prezenterka.

Dwudziestoczterolatka zirytowana odwróciła wzrok i już nie słuchała. Wiedziała jedynie, że ona uniknie więzienia. Wszystkie ślady, nawet te najdrobniejsze sprzątnęła z miejsca zbrodni. Była zbyt doświadczona. Doskonale zaplanowała sobie każdy krok i przygotowała wszystko. Nagle ktoś złapał ją za ramię i dosiadł się do jej stolika. Był to wysoki, barczysty mężczyzna. Czyżby zleceniodawca? – pomyślała.

  - Pani to detektyw Hashi Morgan, mam rację? – zapytał.

  - Tak. Pan to zapewne Isaac Ward. – powiedziała i uśmiechnęła się.

  - Zgadza się. Przejdźmy od razu do rzeczy. Moja córka została porwana i zamordowana, przez swojego byłego chłopaka. Chcę, aby znalazła pani dowody na jego winę, bo policja nie może sobie z tym poradzić. – ściszył głos, widząc podchodzącego do nich kelnera. Był to młody chłopak, nie skory do gadania. Od razu wręczył im kartę z rodzajami piw, przyjął zamówienie i odszedł.

  - Czy mogłaby pani się tym zająć? – widać było, że ma ogromną nadzieję na wsadzenie za kratki byłego swojej córki.

  - Nie rozumiem jednego: skąd pomysł, że chłopak pańskiej córki mógł zrobić coś takiego? – zapytała detektyw. Założyła nogę na nogę i uważnie przypatrywała się klientowi, chcąc go wybadać.

  - Przez kilka lat był w więzieniu za gwałt na niewinnej dziewczynie, a jeszcze wcześniej za pobicie i kradzież. Nie wierzę, że tacy ludzie tak po prostu się zmieniają i pracują w jakiś sklepach. – odpowiedział przekonująco.

Hashi powoli pokiwała głową, dając mężczyźnie znak, że rozumie jego przekonanie.

  - Z tego co wiem, pracował pan w policji? Dlaczego pan sam się tym nie zajmie?

  - Bo potrzebna mi osoba taka jak pani. Sprawiedliwa i konsekwentna, dobrze wykonująca swoją robotę, oraz odpowiednio potrafiąca ukarać przestępcę.

Kobieta uśmiechnęła się pod nosem. Wiedziała, że ma dobrą opinię ale nie myślała, że aż tak.

  - Mogę się tym zająć, to żaden kłopot. – odpowiedziała po chwili.

  - Ile to będzie kosztować? U innych detektywów trzeba było zapłacić aż pięćset dolarów, czasami nawet siedemset. – powiedział. Myślał, że ona też tyle zażąda. Pokręciła przecząco głową, jakby z rozbawieniem.

  - Nie jestem zdziercą. Mam dużo zleceń, każde jest po trzysta dolarów. To wystarczy na życie. – uśmiechnęła się.

Mężczyzna otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, ale nic nie powiedział na ten temat.

  - Dziękuję pani. Jestem bardziej wdzięczny, niż to widać. – podał kobiecie rękę. W końcu zaczął pić zamówione piwo, które kilka minut wcześniej dostarczył kelner, a Hashi sięgnęła po swoją mrożoną herbatę. Nigdy nie zapomni jej smaku. Piła kiedyś taką ze swoją siostrą. No właśnie – kiedyś.

  - Skoro zdecydowałam się przyjąć zlecenie, chciałabym się dowiedzieć jeszcze paru rzeczy o tym przestępcy. Wiem, że mam dostęp do akt, ale chcę wiedzieć, jak to wszystko wyglądało z pańskiego punktu widzenia. – powiedziała.

Mężczyzna pokiwał głową spokojnie i odpowiedział na wszystkie pytania, jakie zadała detektyw.

  - Dziękuję za istotne informacje. Obiecuję, że znajdę obciążające dowody na Marcela, a później dorzucę coś od siebie. – uśmiechnęła się lekko i wyszła z „The Bulldog".

Swoje kroki skierowała do sklepu, w którym pracował były chłopak córki Isaac'a. Z wcześniejszej rozmowy dostała bardzo szczegółowy opis sprawcy, jego życiorys, oraz miejsce zamieszkania i pracy. Więcej, niż przy innych zleceniach. Uśmiechnęła się.

  - Nareszcie normalna robota. – powiedziała sama do siebie, przekraczając próg sklepu. Szła pewnie przed siebie, aż w końcu dotarła do półki z chipsami. Musiała najpierw przyjrzeć się dwudziestolatkowi. Pytania na początku śledztwa pogrążyłyby ją całkowicie. Wzięła jakieś dwie paczki chipsów, puszkę piwa i ruszyła do kasy.

Na półeczce zauważyła też miętowe mentosy, więc chwyciła je szybkim ruchem dłoni.

  - To wszystko? – zapytał mężczyzna. Hashi zerknęła na plakietkę, przyczepioną do ubrania roboczego dwudziestolatka. Marcel. Tak właśnie miał na imię morderca córki.

  - Tak, to wszystko. – w końcu spojrzała na młodego mężczyznę, o oliwkowej cerze. To na pewno chłopak tej Lary.

Hashi zapłaciła za zakupy i zabrała swoje Laysy, mentosy oraz piwo. Ruszyła w kierunku wyjścia. Wiedziała, że nie może wyglądać na zdenerwowaną. To dla niej nie pierwszyzna. Dwudziestolatek przyglądał jej się chwilę, ale w końcu odwrócił wzrok. Kojarzył ją skądś, ale nie miał pojęcia skąd.


Eksperymentalny potwórWhere stories live. Discover now