04.12.2016 - Klingenthal

599 48 45
                                    


- ej patrzcie, jestem Domenem! - krzyknął Anze Lanisek, po czym uderzył się dłonią w czoło, naśladując mojego brata, kiedy podczas pierwszej serii konkursu indywidualnego nie wyszło mu lądowanie. Reszta wybuchnęła śmiechem, a Tepes najgłośniej.

- nie śmiej się Jurij, sam też się nie popisałeś przy lądowaniu. Młody się chociaż utrzymał na nogach, a ty nie dość że zgubiłeś nartę, to jeszcze padłeś na śnieg jak upośledzona baletnica - stwierdził Nejc, na co znów wszyscy się zaśmiali.

- idąc śladem naszego nowego mistrza, powinienem popełnić harakiri zaraz po tej zniewadze, jeszcze na zeskoku! - odparł Tepes i po raz trzeci wszyscy wybuchnęli śmiechem.

Ja jedynie głęboko westchnąłem, co nie pozostało niezauważone przez kolegów z kadry.

- daj spokój Pero, uśmiechnij się! - powiedział radośnie Anze - masz powód do świętowania!

- tak, wytrzymałem kolejny dzień wśród bandy idiotów, biegnę otwierać szampana - odparłem z ironicznym uśmiechem.

- nie, smutasie. Zobacz, co z tego że wylądowałeś gdzieś na dole tabeli, skoro i tak jest Prevc na pierwszym miejscu! Bez brata byś tego nie osiągnął! Powinieneś mu podziękować, w końcu zapamiętuje się głównie nazwisko - stwierdził z uśmiechem Tepes.

Ironicznie pokręciłem głową i nie odpowiedziałem. Nie miałem nastroju do żartów, ale im to kompletnie nie przeszkadzało i znów zaczęli wspominać "najśmieszniejsze" sytuacje z ostatniego konkursu. Ja z żartami wolałem poczekać do końca analizy, na którą właśnie czekaliśmy. Brakowało tylko trenera. No i Domena, ale przyszedł po kilku minutach.

- ja też cię kocham, zadzwonię później. - powiedział z uśmiechem mój młodszy brat, wchodząc do pokoju, po czym się rozłączył i schował telefon do kieszeni bluzy.

- Jest i nasz mistrz! - krzyknął Nejc, widząc Domena, który od razu spojrzał na niego z lekką pogardą.

- Domen, następnym razem pozdrów od nas mamę, jak będziesz z nią rozmawiał - powiedział Anze, na co reszta znów zaczęła się śmiać.

- Anze, daj mu spokój - stwierdził nagle z powagą Jurij, widząc że Domen zaczyna się wkurzać. - może to była siostra.

I znów śmiech. W sumie to sam się zaśmiałem, zastanawiając się jednocześnie, kiedy mojemu bratu skończy się cierpliwość.

- to była dziewczyna - stwierdził ponuro Domen, siadając na jednym z krzeseł rozstawionych w pokoju, który był specjalnie przygotowany pod przeprowadzanie szczegółowych analiz naszych skoków.

- No przecież domyślamy się, że nie pies - powiedział Anze, naśladując ponury ton głosu Domena

- poważnie? a ja myślałem, że on z Cene rozmawiał! - krzyknął Jurij, co znów wywołało salwę śmiechu.

- ja tam nie wiem, jakie oni mają relacje ze sobą, to by trzeba Petera spytać - odparł Lanisek, patrząc na mnie, po czym znów zaczął się śmiać, widząc, że sam ledwo się powstrzymuję, żeby nie wybuchnąć śmiechem.

Domen jedynie głęboko westchnął i odwrócił wzrok.

- oho, rzucił fochem - stwierdził Nejc - dajcie spokój królowi skoczni, bo błaganie o litość nie pomoże.

Znów się zaśmiali. Pieprzona loża szyderców z Anze na czele. Jaka Hlava też do nich należy, ale on rzadko się odzywa, raczej tylko słucha i się śmieje z ich słów. Przeważnie ja też do nich należałem, ale dziś wyjątkowo wolałem poczekać do końca analizy. Swoją drogą, byłem jej ciekawy. Normalnie każdy skoczek omawia swój skok z trenerem indywidualnie, ale tym razem mieliśmy wspólnie oceniać nasze występy i wytykać sobie błędy. Jak to Goran stwierdził "zobaczymy co się stanie".

Tell me Peter, how it really was...?Donde viven las historias. Descúbrelo ahora