Rozdział 26

5.6K 304 116
                                    

Państwo Dark nie zostali na noc, a w sumie, i tak nie mieliby gdzie spać. Mimo ich pojednania ze starszym synem, James nie wrócił do rodzinnego domu, a Andrew również zgrabnie tego uniknął. Planowaliśmy kupić własne mieszkanie z dala od San Francisco. Ale na to i na moje leczenie potrzebne były pieniądze, a nawet oficerska pensja pułkownika nie była w stanie zapewnić wszystkiego.

Obudziłam się w skromnej sypialni sama. Prześcieradło obok mnie było zimne, czyli Andrew musiał wyjechać bardzo rano. A raczej to ja wstałam bardzo późno. Na ślepo wzięłam z półki telefon i mrużąc oczy sprawdziłam godzinę. Dochodziła jedenasta. Tak długo nie spałam chyba od kilku lat.

Po kilku minutach bezczynnego leżenia wreszcie zmotywowałam się do przejścia do kuchni w celu zrobienia sobie śniadania. Nigdy nie gotowałam, zawsze pobierałam posiłki ze stołówki. Ledwo rozbudzona, prawie weszłam na stół, na którym leżał talerz z zimnymi już płatkami i kartka od Andy'iego.

"Smacznego, wiem, że nie umiesz gotować, więc zrobiłem śniadanie za ciebie".

Wzięłam łyżkę zimnych płatków i ledwo zmusiłam się do przełknięcia ich. Smakowały... Dziwnie... Dopiero wtedy zauważyłam pływającą w nich kostkę masła.

-Dzięki - prychnęłam, wylewając płatki do zlewu - Świetny dowcip, Andrew...

Wyobraziłam sobie jego chichot, tak jak wtedy, gdy podczas mini imprezy wskoczył mi na plecy. Cała moja złość minęła i postanowiłam spróbować podgrzać sobie mleko. Kiedy wlałam je do garnka i postawiłam na kuchence, byłam z siebie dumna jakbym właśnie ukończyła konkurs na szefa kuchni. Moja radość skończyła się, gdy mleko niebezpiecznie podniosło poziom i wylało się na podłogę.

-Jesteś urocza - prawie podskoczyłam na dźwięk głosu Jamesa - Mogłaś mnie poprosić, pomógłbym ci.

-Nie wiedziałam, że tu jesteś - mruknęłam zawstydzona i mocniej okryłam się szlafrokiem.

-No a niby gdzie miałem być? - zaśmiał się i przejął kuchnię - W pracy? Czy może na podbojach, jak mój braciszek?

-Co? - podniosłam głowę znad telefonu.

-Żartowałem - powiedział natychmiast i kolejne moje pytania zbywał półsłówkami.

Coś się szykowało.

                                                                                                 ***


-Wróciłem! - Andrew objął mnie od tyłu i obrócił, unosząc w powietrzu. Po raz pierwszy byłam chociaż sekundę na wysokości jego oczu - I tak jak mówiłem, niedługo będziemy mogli kupić dom, a ty zrobisz tą wymarzaną operację - musnął ustami moją brew - Chociaż dla mnie uroczo wyglądasz, jako taki pirat.

-Spadaj - zaśmiałam się cicho - Mam nadzieję, że nie wyjeżdżasz, bo dobre wiesz, że ci na to nie pozwolę.

-Nie wyjechałbym bez ciebie - postawił mnie na ziemi i rzucił torbę na sofę - Wracam do szkolenia rekrutów.

Chyba jego inteligentny umysł zapomniał o jednym szczególe.

-Andy... A ja? - chwyciłam go za łokieć. Kątem oka  widziałam jak James usiadł na brzegu sofy ostentacyjnie jedząc popcorn. Dla niego pewnie nasza rozmowa była jak teatr.

-Clary - westchnął, a uśmiech zbiegł z jego twarzy - Dopóki twój wzrok nie wróci do normalności, nie możesz w ten sposób zarabiać - odsunęłam się od niego i poszłam w bok, wbijając wzrok w ścianę - Nie obrażaj się na mnie, przecież gdy tylko wszyscy pozałatwiam, będziesz mogła ze mną zamieszkać w jednostce, przecież tego chciałaś!

Szeregowa Clary |✔|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz