Rozdział 31

5.5K 292 108
                                    

-Dziękuję za poznanie mnie z Jamesem - powiedziała Mia, siadając obok mnie z laptopem na kolanach. Od czasu ich poznania minęły trzy godnie, a od dwóch są parą. Znaczy w sumie, wcześniej też byli, tylko niepisaną. Mia przestała zabiegać o generała i naprawdę wydawało się, że się zaprzyjaźniłyśmy. Teraz nawet mi pomagała w przygotowaniu ślubu.

Andrew wziął zwolnienie z pracy na następne półtora miesiąca. Nadal mi nie zdradzał miejsca podróży poślubnej, a chyba najwyższy czas. Bo pozostał tydzień.

Nie wiem czy ktokolwiek na świecie był tak szczęśliwy, mając jednego partnera w całym życiu, ale dla mnie Andy wystarczał. Moje uczucia do niego tylko wzrastają z każdym dniem. I chyba nigdy nie przestaną.

-Nie ma za co - uśmiechnęłam się i przejęłam od niej urządzenie, przeglądając projekty sukien ślubnych. Jednak szczerze, żadna nie przypadła mi do gustu. Chciałam, by mój ślub by w jakimś minimalnym stopniu wyjątkowy i taki... Przyjemny.

-Wybacz, ale to nie ma sensu - westchnęłam i podparłam podbródek pięścią - Nie chcę mieć na sobie jakiegoś puszystego gorsetu. 

-Taka jest tradycja - Mia przesunęła kursorem po ekranie i kliknęła na śnieżnobiałą suknię z pelerynką ciągnącą się kilka metrów po ziemi.

Skrzywiłam się i zatrzasnęłam laptopa, wstając sfrustrowana.

-W dupie mam tradycję - skrzyżowałam ramiona i wbiłam w urządzenie oskarżycielski wzrok - Nie rozumiesz, że nienawidzę kiecek?

-Każdy to wie, ale chociaż ten jeden raz mogłabyś uszanować zwyczaje - prychnęłam, ale dziewczyna nie zraziła się moimi odzywkami. Serio, podziwiałam jej cierpliwość.

-Andy może brać ślub w mundurze - jęknęłam, marudząc jak obrażone dziecko - Równo uprawienie, błagam...

-A wiesz, że to nie jest taki zły pomysł? - odezwała się entuzjastycznie Mia po dłuższej chwili - Prawnie nie ma nic na temat wymaganego stroju, więc może...

-Jesteś najlepsza - przerwałam jej ze szczerym uśmiechem - Jeśli to jest dozwolone, to będę miała najlepszy ślub na ziemi!

Byłam tak szczęśliwa, pełna nadziei i radości. Byłam.


                                                                                        ***


-Wyglądasz uroczo - mężczyzna pocałował mnie w policzek i okręcił sobie jeden z moich krótkich loków wokół palca - Tak pięknie i niezwykle.

-Potargasz mnie - zagroziłam, gdy wplótł rękę w moje włosy - Andrew, mamy tylko dwie godziny i nie będzie czasu na naprawę makijażu.

-Jesteś taka piękna - jęknął, przejeżdżając ręką w rękawiczce po mojej talii i delikatnie pocałował w usta.

-Mam szminkę - zamilkłam jednak, gdy objął moje usta swoimi i zastygliśmy na chwilę w tej pozycji.

-Smakuje jak truskawki - zaśmiał się, oblizując wargi i podszedł ze mną do lustra.

Mieliśmy na sobie podobne mundury, z tą różnicą, że mój był damski i posiadał mniej odznaczeń. Pierś generała cała mieniła się od wszelkich naszywek i odznak za walkę w Afganistanie, szkolenia i inne misje, o których mi nie opowiadał. Miałam zrobiony delikatny makijaż, bo na wystawny się nie zgodziłam. Włosy ułożył mi James, upinając je z tyłu i pokrywając toną lakieru, by się jakoś trzymały. Podobnie jak u Andy'iego, moja fryzura uwielbiała rozwalać się w środku rozmowy. Brunet natomiast miał kosmyki postawione na sztywny żel. Wolałam go potarganego.

Szeregowa Clary |✔|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz