XIX

424 32 7
                                    

Dwa tygodnie później
-----------------------------------------------------------
*Martyna*
Te dwa tygodnie minęły bardzo szybko i spokojnie. Frosty przeprosił nas za swoje zachowanie pretekstem ,,sory,  nagle bardzo źle się poczułem". Oczywiście jest to kłamstwo,  ale uznaliśmy z Crazem,  że nie warto się w to wgłębiać.  Po prostu poszło w zapomnienie. Przez ten czas dużo pisałam z Felixem,  ale nie widziałam się z nim od czasu ostatniego lunchu.  Leżałam z Tomkiem,  oglądając jakiś horror.  Nawet nie znałam tytułu,  bo on go wybierał.  I tylko on oglądał.  Był zapatrzony w ekran,  a ja tylko od czasu do czasu wzdrygałam się chowając twarz w jego koszulce. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Oboje się poruszyliśmy,  ale postanowiłam,  że to ja otworzę.  Kiedy uchyliłam białe drzwi,  nie było nikogo,  a na wycieraczce leżała tylko koperta. Rozejrzałam się dookoła i nie zauważając nic niepokojącego wróciłam do salonu.
-Kolejna niespodzianka.
-Co? -spojrzał w moją stronę,  a ja usiadłam obok niego i oderwałam górę koperty.  W środku była kartka.  Była na niej jakaś wiadomość.  Oczywiście pismo takie samo, co w przypadku poprzednich tajemniczych liścików.
-No i co tam znów jest nabazgrane? -Tom widocznie stracił zainteresowanie tą sprawą,  bo nawet nie spojrzał,  co trzymam w rękach.  W sumie mu się nie dziwię.  Przez tyle czasu nie wydarzyło się nic poważnego.  Nawet wtedy,  w klubie, nie spotkałam tej tajemniczej osoby.
-Po ostatnim lunchu przydałoby się trochę ruchu,  bo nie zmieścisz się już w tą miętową bieliznę,  ani tą seksowną mini,  w której byłaś w klubie. -Czyli jednak. Ten ktoś był w klubie. Lepiej,  widział mnie też na spotkanie z Felixem,  albo tam był. 
-Lunchu?  Czekaj,  czekaj... Ty ostatnio... Ja wiedziałem,  że ten Felix to kłopoty! -Tomek wstał podenerwowany patrząc na mnie wzrokiem ,,A nie mówiłem?".
-Daj spokój.  Przecież to nie musi być od razu jego wina. Może ten ktoś widział nas razem,  huh?
-No,  a o co chodzi z tym ruchem? Przecież to może być jogging,  pływanie albo równie dobrze siłownia.
-Nie wiem,  ale wiem,  że to na pewno jest dopiero jedna z pierwszych części pełnej wiadomości.
*Craze*
,,Co do kurwy?! "-zaklnąłem w myślach,  przebudzając się ze snu.  Martyna brała prysznic, mama krzątała się w kuchni,  a tata oglądał chyba telewizję. Było dziwnie chłodno,  a nawet zimno.  Obróciłem się na drugą stronę i już miałem zamienić się w kokon, kiedy ujrzałem otwarte na ościerz okno.  Chcąc nie chcąc,  zwlokłem się z łóżka i przymknąłem je.  Wracając potknąłem się o coś. Spojrzałem w dół i ujrzałem małą,  żółtą,  samoprzylepną karteczkę,  przyczepioną do pustej butelki po wodzie. Oho!  Kolejny element układanki. Schyliłem się kartkę,  kiedy usłyszałem jej głos:
-O, już nie śpisz. -machnąłem jej świstkiem przed twarzą,  a ona podbiegła opierając brodę na moim ramieniu.
-Najbliższy park. Na placu zabaw.  Jutro o 10:00. Trochę sobie pobiegamy. Pasuje?
-Czyli jednak jogging.
-Jeśli chcesz,  mogę iść z tobą.
-Nie, nie,  nie wykluczone.  Pójdę sama.  Przecież nic mi się nie stanie,  o tej godzinie jest tam pełno ludzi.
-Może Ben?
-Nie.
-Ale... -nawet nie wiem kiedy stanęła przede mną,  jakby wyrosła spod ziemi i przyłożyła palec do moich ust.
-Chociaż raz mi zaufaj.

Codzienne rozdziały czas start!  Mam nadzieję,  że was to cieszy. Do jutra kochani! 💕

Miłość w Melbourne |Jet Crew|Donde viven las historias. Descúbrelo ahora