Epilog

412 29 11
                                    

*Martyna*

Mieszając sałatkę, usłyszałam głośny trzask tłuczonego szkła.  Od razu pobiegłam do salonu,  gdzie ujrzałam leżącą na podłodze Mel i tysiące potłuczonych w drobny mak bombek. 

-Mel skarbie?  Nic ci nie jest? -podbiegłam do niej,  a za chwilę w drzwiach stanął Tomek. 

-Wszystko ok mamo. Po prostu... -nastała chwila milczenia i wszyscy wpatrywaliśmy się,  jak nasze świąteczne drzewko leży na podłodze.  Melanie wstała,  otrzepując z siebie brokat i poszła do pokoju. 

-Hej,  może ktoś pomoże mi to posprzątać! -krzyknęłam, ale w pomieszczeniu nie było już kompletnie nikogo.

*Craze*

Zapukałem w drzwi jej pokoju i cicho uchyliłem. Mel leżała na łóżku i wciskała twarz w poduszkę. 

-Słonko... -podszedłem do niej,  a ona pociągnęła nosem.  Widocznie płakała. 

-Odejdź ode mnie! -niespodziewanie rzuciła we mnie mokrą poduszką,  a ja cofnąłem się kilka kroków.  Widząc jej wyraz twarzy, postanowiłem bezzwłocznie udać się w bezpieczne miejsce.  Poszedłem oczywiście do kuchni. 

-Martyna...

-Już posprzątałam. Możesz jechać do marketu, kupić kilka paczek bombek,  bo same lampki i łańcuchy nie wystarczą.  -zakaszlałem znacząco. 

-Co? -obróciła się widocznie poirytowana zaistniałą sytuacją.  Zawsze lubiła mieć dopięte wszystko na ostatni guzik. 

-Ona płacze. 

-Och! -westchnęła, wyrzucając ręce w powietrze i wyminęła mnie w progu. 

-Ale nie idź do niej.  -złapałem ją za dłoń- Ona chyba nie chce.  Ona chyba... Chyba ma humorki.  Jeśli rozumiesz, co chcę przez to powiedzieć. 

-Ma dopiero 12 lat! -posłałem jej pytające spojrzenie. 

-Nie zauważyłaś,  że ostatnio zachowuje się inaczej? Mało z nami rozmawia,  unika wręcz.  Strasznie szybko się denerwuje, robi awanturę o byle co... I nie mów,  że jest rozpuszczona.  Ty dobrze wiesz,  że ja wiem,  że ty wiesz,  że ostatnio jej zachowanie się zmieniło.

-Ok,  masz rację.  Ale to nie zmienia faktu,  że trzeba z nią o tym porozmawiać.

-Może nie teraz... Nie dziś.  Jest wigilia.  Nie chcę się kłócić.  Dajmy jej się uspokoić,  hm? -pogładziłem ją po policzku, tak jak zawsze,  gdy czymś się martwiła.

-Ok...-dała mi całusa i wróciła do robienia uszek.

Kilka godzin później
-----------------------------------------------------------

*Martyna*

Rodzice Tomasza zbierali się już do domu. Niestety. W ostatnich tygodniach, moja teściowa była jedyną osobą umiejącą dogadać się z Mel. Nie sądzę,  że to kwestia podejścia.  Po prostu babcia to zawsze babcia.  Gdy byłam mała często przebywałam u babci.  Tak często,  że pokochałam ją bardziej niż matkę...

-Złotko,  pomożesz mi posprzątać ze stołu?

-Mhm...-mruknęła i od razu zebrała kilka talerzy do zmywarki. 

-Czy jest coś o czym chciałabyś pogadać? -spotkałam się z jej pytającym wzrokiem.

-Ok,  powiem prosto z mostu.  Ostatnio zachowujesz się hm... Nieco inaczej jak zwykle.  Czy stało się coś szczególnego,  czy po prostu masz zły humor?

-Po prostu nie mam ochoty o tym gadać.  Posprzątajmy to i zajmijmy się tym co chcemy,  dobra? -odpowiedziała,  kierując się znów w stronę stołu.  Byłam zawiedziona taką odpowiedzią. 

*Melanie*

Oni nie wiedzą o co chodzi,  a nawet jakbym im powiedziała nie zrozumieją.  Są starzy i tyle.  Nie to co babcia... Ma swoje lata,  ale potrafię gadać z nią jak z przyjaciółką.  Zwierzam jej się, a ona nikomu nie mówi.  Tylko rozumie.  Nie próbuje mi pomagać czy dawać bezużyteczne rady.  Po prostu jest.  Nie wiem w sumie co mi jest.  Nie stało się nic poważnego.  Po prostu... Wkurza mnie to, jak matka czy ojciec czepiają się o byle pierdoły,  a potem przychodzą i udają zmartwionych.  Wtrącają się do mojego życia. Niepotrzebnie.  Poradzę sobie, mam dwanaście lat.  Nie muszą wskazywać mi drogi do nocnika.  Nie to,  że ich nie kocham. Bardzo ich kocham,  ale... Oni po prostu nie rozumieją. 

-Mel,  mogę wejść? -usłyszałam pukanie do drzwi.  Znowu matka. Ciekawe co tym razem?

-Melanie, musimy pogadać.

-O czym?

-O twoim zachowaniu....-uniosłam brwi.

-Powiedziałam ci wszystko,  co miałam do powiedzenia. -wywróciłam oczami.

-Wiesz...chciałam ci tylko powiedzieć,  że kocham cię.  Ja i tata kochamy cię, bez względu na twoje zachowanie czy twoje uczucie do nas.  Wiemy,  że zaczynasz dojrzewać. My też przez to przechodziliśmy... Chciałam ci tylko powiedzieć,  że zastanowiliśmy się nad tym i nie będziemy prawić ci kazań czy morałów. Nie będziemy dawać rad,  kiedy ty będziesz się wściekać.  Po prostu przejdźmy przez to bezpiecznie. -pocałowała mnie w czoło i wyszła. 

*Martyna*

-Melanie! Me la nie!  Obudź się!  Dziś twój dzień. -otworzyła powieki i ziewnęła. 

-Zrobisz mi kakao?

-Jasne skarbie. -uśmiechnęłam się i wyszłam do kuchni.

*Melanie*

Spojrzałam na białą suknię wiszącą w rogu pokoju. Dziś mój ślub. Pamiętam jak byłam mała...w tamtym rogu stał mój domek dla lalek. Zawsze gdy się bawiłam mama przynosiła mi kakao...Dziś ja stanę się taką lalką. Ubiorę najśliczniejszą sukienkę, upnę włosy i w pięknym makijażu, będę czekać na mojego Kena. Dziś miałam też dziwny sen...śniła mi się sytuacja z pewnej wigilii, kiedy ubierałam choinkę i nagle ona przewróciła się i wszystkie bombki poszły w drobny mak. Byłam wtedy zła...okres buntu czy coś...

-Proszę...-mama podała mi kubek z ciepłym, słodkim płynem.

-Wiesz mamo...Bardzo cię kocham i nigdy nie zapomnę co dla mnie zrobiłaś.-uśmiechnęłam się i pocałowałam ją w policzek.

-Ja ciebie też słonko.

-Martyna! -usłyszałyśmy krzyk taty -Jak do cholery jasnej zawiązać ten krawat?!

-Eh...ty już dorosłaś, ale pozostaje mi na głowie jeszcze jedno, wieczne dziecko.-zaśmiała się i wyszła z pomieszczenia. To fart, mieć tak kochającą mamę. Nie zamieniłabym jej na żadną inną.

Oto jest!  Ostatni rozdział tego opowiadania.  Miałam ochotę to napisać już od dawna,  aż wreszcie zebrałam się w sobie...Jeszcze raz dziękuję wszystkim czytającym, za gwiazdki i komentarze.  Jak wiecie,  to opowiadanie wzięło udział w konkursie FANFICTION2017 i wygrało w kategorii James Bond. Więc ten epilog, dedykuję właśnie tym, którzy zagłosowali. Bez was nie byłoby tej nagrody. Zapraszam również do mojej kolejnej książki. Myślę, że osoby lubiące się bać, zostaną ze mną i Liv na dłużej. Kocham was! Peace out!💗✌

Miłość w Melbourne |Jet Crew|Where stories live. Discover now