O wadach i zaletach książek odc.6

62 6 4
                                    

Po tym jak opublikowałem w tej pracy swój grafomański wierszyk, by wspomóc banany na twarzach jego Czytelników, pomyślałem że warto tu napisać o prawdziwej poezji.

Z tego, co pamiętam; pierwszymi dziecinnymi książeczkami jakie przejrzałem, były ilustrowane pozycje z wierszykami. Patrzyłem na obrazki przedstawiające: koty, paziów, gołębie, królów, żaby, markizów, małpy, królewny, kwiatki, strachy, świniopasów, pajace... - a ktoś dorosły, czytał.

Te rymowane dziełka, (ni to poezje, ni to historyjki) działały na mnie niesłychanie; wzruszały, motywowały do szaleństwa, śmieszyły, zaskakiwały olśniewały...

Z czasem, jednak wierszyki i wiersze zaczęły mnie męczyć i katować... - Dochodziło do tego, kiedy w szkole żądano ich recytowania także - co było najgorsze - od uczniów nieśmiałych, sepleniących i mających kłopot z "r"...

A więc, w podstawówce nie kochałem wierszy. Nie przeszkadzało mi to, jednak delektować się nimi w domowych pieleszach - gdzie nie nękało mnie widmo publicznych wystąpień etc.

Mickiewicz, Miłosz, Barańczak, Grochowiak, Szymborska, Różewicz, Bryll, Heaney...

W pewnym momencie, odkryłem i pokochałem wiersze Petra Borkovca. Odbieram je jako "ludzkie", a zarazem "metafizyczne" - to mnie w nich zachwyca. Za zupełnie cudowne (choć nie z perspektywy literackiej, a bardziej: głębi przemyśleń o duchowości), uważam też młodzieńcze i "papieskie" poezje Karola Wojtyły/Jana Pawła II - są one, niestety bardzo mało znane.

Mój Dziadek pokazał mi z kolei wiersze ludowe, złośliwe etc. Ale, o tym napiszę już w innym tekście...

O wadach i zaletach życia 2Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin