Wpadka

115 5 29
                                    

Mrok.

Zafirka niezbyt przepadała za podziemiami. Było tam ciemno, chłodno i pełno smrodu pomiotów. Ale czego innego można się spodziewać po Głębokich Ścieżkach? Inkwizycja dostała prośbę z Orzammaru, by wybadać tajemnicze wstrząsy, które od jakiegoś czasu nawiedzały ukryte pod ziemią królestwo krasnoludów. Co prawda nie wyglądało to na dzieło Koryfeusza, ale i tak postanowiła na naradzie, że nie można tego tak zostawić. I teraz jest tutaj, wraz z towarzyszami zagłębia się w tunele i jaskinie, pozostałości po imperium, obecnie opanowanym przez Mroczne pomioty.

- Wiecie, miałem wątpliwości przed tą wyprawą. Obawiałem się że, rogi mi się zaklinują na zbyt niskich sufitach.- Rzucił Byk i parsknął. - Bo czego innego się spodziewać po tym niskim ludzie? A tu proszę, korytarze i sale wysokie na sześć metrów i to tylko pomniejsze. Może oni sobie coś rekompensują, ze wzrostem...

Łypnął przy tym znacząco na Varrica. Krasnolud nie podjął zaczepki, udając że całą uwagę poświęca Biance. Byk westchnął rozczarowany i chciał coś dodać, gdy nastąpił kolejny wstrząs.

Wszyscy przystanęli, patrząc uważnie na dygoczące się ściany. Solidnie nimi zatrzęsło, że aż przysiedli by nie poupadać. Gdzie nie gdzie, posypały się nawet kamienie, szczęściem malutkie i nie wyrządziły im znacznej szkody. Ale niepokój wywołany wizją przygniecenia przez sufit ich nie opuścił. Przez co nawet zwykłe utarczki słowne straciły na działaniu odprężającym.  

Zafirka odetchnęła.

-Spokój, musimy zachować czujność.- Powiedziała elfka lekko poddenerwowana. Nie znosiła uczucia zamknięcia, jakie jej towarzyszyło od momentu zejścia na Głębokie Ścieżki. To nie był las, gdzie mogła polegać na instynkcie czy zdolnościach łowiecki. Tutaj może tylko iść tam, gdzie prowadzi tunel. Do przodu, lub do tyłu. Trzeciej drogi nie ma. Sytuacji nie polepszał fakt, że zaczęły się dni biednej elfki. Nie przerywała jednak marszu, mimo że w podbrzuszu czuła jak wszystko jej się wierci.

Mam nadzieję, że nie będę musiała schodzić jeszcze bardziej. Nie wiem jak Orzammarczycy mogą tak funkcjonować na co dzień.

Jedynym wyjątkiem z całej drużyny, którym nie udzielał się niepokój, były krasnoludy z Legionu. Ponoć było to związane z ich zmysłem Kamienia.   

Rzeźbiarka Valta i porucznik Renn wyglądali jakby wybrali się na spacer. Zafirka wiedziała, że nigdy nie widzieli nieba czy słońca, więc otoczenie przez ściany i skały było dla nich czymś naturalnym. Mimo to elfce aż zimno się robiło na myśl, że całe życie miałaby spędzić pod ziemią. W sumie było jej zimno i dosłownie, bo im niżej schodzili, tym chłodniejsze stawało się powietrze. Miała na sobie dwie warstwy ubrań i pancerz z vedermium a mimo to miała wrażenie, że może zamarznąć.  Popiła naparu z elfiego korzenia, już wystudzonego po kilku godzinach w manierce ale nadal łagodzący bóle. 

- Wasza wielebność, zbliżamy się do Thiaigu Heidrun.- Odezwała się krasnoludka przerywając jej rozmyślania.

Dodarli do kolejnej windy, kolejnego przykładu niesamowitej krasnoludzkiej myśli technicznej. Wystarczyło pociągnąć za wajchę a cała platforma gładko zjeżdżała w dół, za pomocą jakiś mechanizmów i lyrium. W każdym razie tak powiedział jej Varric.

- Lepiej uważajcie. Droga na dół jest daleka- ostrzegła rzeźbiarka.

Na platformie nie mieli nic do roboty, poza podziwianiem widoków a te zmieniły się diametralnie. Już nie wąskie korytarze i komnaty. Teraz oczom drużyny ukazał się olbrzymi kompleks który kiedyś musiało zamieszkiwać dziesiątki tysięcy krasnoludów. Liczne  kamienne  mosty i kolumny łączyły się ze skalnymi półkami, tworząc plątaninę dróg  nad gigantyczną przepaścią, tak że elfce kręciło się w głowie gdy na to patrzyła. Niektóre mosty były tak szerokie, że dwa jadące wozy mogłyby się zmieścić, a inne tak wąskie, że tylko dwie osoby mogły iść obok siebie. W dodatku budowniczowie nie przewidzieli poręczy czy cokolwiek, by oddzielało od przepaści.

[Dragon Age]Spotkanie (Zawieszone Do Odwołania) Where stories live. Discover now