Krzywo, ale do celu.

49 3 40
                                    

Miałem dosyć długa przerwę od pisania i powiem nawet, że nie sądziłem bym jeszcze wrócił. Problemy na studiach, wzięcie się na zbyt wiele projektów jednocześnie i problemy z weną sprawiły, że nie potrafiłem tego dokończyć. Dziękuję tym, co mnie motywowali na fejsie, oraz Inveleth za korektę i wskazanie błędów. Nie obiecuję że rozdziały będą wychodzić regularnie, ale na pewno się postaram. 


Postój nadszedł zdecydowanie zbyt późno, jak na oczekiwania elfki. Stopy ja bolały, pomimo owinięcia ich paskami materiału, jakie krasnolud jej użyczył. Jej przewodnik szedł szybkim krokiem, prawie w ogóle nie zatrzymując się. Widać było po nim, że jest przyzwyczajony do długich marszy. Droga którą szli, nie była dziełem krasnoludów, czy mrocznych pomiotów, widać było że powstała w sposób naturalny, przez działanie przesuwających się warstw ziemi. Naturalny tunel, bez wsporników, kolumn, czy belek.

Zafirka siadła wyczerpana na pobliski głaz, kiedy w końcu kraś zatrzymał się, stawiając między nimi latarnię.

- Uf... myślałam, że stopy mi odpadną - rzuciła w stronę krasia, który oparł się o ścianę. - Ile przeszliśmy?

Krasnolud ściągnął hełm, przez co Zafirka miała okazję przyjrzeć się jego twarzy. Broda była krótko przycięta, by nie wadziła o zasłonę, ale to blizna na jego lewym policzku przyciągała uwagę. Wyglądała, jakby ktoś rozerwał mu skórę gorącymi pazurami a potem zostawił do zszycia. Robiło to makabryczne wrażenie. Podał jej bukłak.

- W stosunku do naszego celu? Niewiele. Korytarze się wiją i zakręcają, nie biegną prosto do celu. - Wyjaśnił drapiąc się po głowie.

Elfka z wdzięcznością przyjęła bukłak i solidnie z niego pociągnęła. Woda. Zwykła woda, ale tutaj smakowała jak najprzedniejsze wino. Krasnolud wyrwał jej naczynie z rąk, nim zdążyła napić się drugi raz.

- Oszalałaś?! Myślisz, że wszędzie znajdziemy wodę? - Ofuknął ją, wciskając korek. - Nie planowałem towarzystwa, więc musimy oszczędzać.

Przecież to już podpada pod znęcanie się! Zafirka chciała jeszcze pić. Szli chyba pół dnia, łydki ją paliły a gardło było suche. W pierwszym odruchu chciała po prostu odebrać upragniony napój przewodnikowi.

- Przecież dopiero co wpadłam do rzeki! Nie może ona być aż tak niedostępna!

- Czysta woda, jest tutaj na wagę złota. - Mówił tonem, jak jakiś nauczyciel, czym przypominał Zafirce Vivenne, ze wszystkimi jej wadami. - Czysta, nieskażona mrocznymi pomiotami, którą nie zatrujesz się.

Elfka zrobiła urażoną minę, zakładając ręce na piersi. Jej towarzysza nie obeszło to w najmniejszym stopniu. Wyciągnął dwa małe pakunki z plecaka, jeden podając elfce.

- Masz, drugi posiłek. - Dodał otwierając własny i pakując go do ust, odgryzając kawałek.

- Co to jest? - Spytała, oglądając zawartość.

- Placek z kawałkami mięsa bronto. Dodaje sił, w czasie wędrówki.

Zafirka ostrożnie ugryzła kawałek i przeżuła. Smakował, jak chleb z przed tygodnia i czuć w nim było łykowate mięso, ale dało się zjeść. No i był przesolony, ale poza tym napełniał żołądek, a o to chodziło. Suche i bez emocji, tak samo jak mój przewodnik Jedli przez chwilę w milczeniu. Cisza, zarówno od jej towarzysza, jak i od reszty Głębokich Ścieżek była przytłaczająca. Elfka wróciła myślami do swoich towarzyszy. Czy udało im się odeprzeć pomioty? Czy szukają swojej przywódczyni? Krasnolud mówił o dwóch dniach, więc wieści mogły już dotrzeć na powierzchnię.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 11, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

[Dragon Age]Spotkanie (Zawieszone Do Odwołania) Where stories live. Discover now