Rozdział 8

1.1K 95 1
                                    

Kiedy się obudziłam, dochodziła dopiero piąta, a siostra jeszcze spała, więc wstałam cicho i tak, żeby jej nie obudzić, wzięłam rzeczy i wymknęłam się do łazienki. Szybko umyłam zęby i przemyłam twarz, po czym przebrałam się w strój do trenowania, który stanowiły przylegające do ciała spodnie, które oddychały, bluzkę na krótki rękaw z tego samego materiału i lekkie, sportowe buty.

Odłożyłam wczorajsze rzeczy do pokoju, po czym zeszłam na śniadanie, gdzie nikogo nie zastałam. Szybko zjadłam jajecznicę i wypiłam gorącą herbatę, po czym udałam się do sali treningowej. Nie dość, że musiałam odreagować, to jeszcze miałam dostać nową misję. W sumie było to dobre, ponieważ dzięki temu mogłam zająć czymś swoje myśli. 

Sala treningowa przypominała rozmiarowo największą halę sportową, jaką można sobie wyobrazić, a cała - zarówno jej ściany jak i podłoga - była wyłożona miękką matą, aby ograniczyć kontuzje. Każdy mógł znaleźć tutaj coś dla siebie: łuki, strzały i tarcze, manekiny z różnego rodzaju bronią białą, ruchome cele do broni palnej i worki treningowe.

Sama podeszłam do jednego z ruchomych celi, po czym kołczan założyłam sobie na plecy, a łuk wzięłam do ręki. Był dobrze wyważony, więc wcisnęłam guzik, aby tarcze zaczęły się poruszać, po czym chwyciłam strzałę i nałożyłam ją na cięciwę. Naciągnęłam ją, po czym wypuściłam grot, która trafiła w "serce" namalowanego człowieka. Ćwiczyłam, dopóki nie opróżniłam całego kołczanu, po czym wyłączyłam cele i chciałam pójść, po strzały, ale drgnęłam,bo ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam się łapiąc osobnika za rękę i przygotowując się do ataku, kiedy rozpoznałam w nim Savia. Puściłam go, ale bez żadnego zawstydzenia. Trenowałam, a wtedy nie wolno mi było przeszkadzać, bo mogło to się skończyć w o wiele gorszy sposób.

- Przepraszam, że cie nachodzę, ale... Aleshia i Seth wspominali ci coś o misji, prawda? - Skinęłam głową, wyjmując z tarcz groty. - Przekonałem Meenę, abym to ja się tym zajął. - Zastygłam nagle, nie wierząc w to, co usłyszałam. - Drugi raz nie mogłem popełnić tego samego błędu. - Dodał znacznie ciszej, a ja w mgnieniu oka opuściłam strzały na ich właściwe miejsce i znalazłam się tuż przed Saviem.

- Co ty sobie myślisz, co?! - Krzyknęłam, szturchając go w pierś. - Potrzebuję misji, Savio! Muszę się czymś zająć. - Wycedziłam przez zęby. - Jestem już dużą dziewczynką i jeśli nie dałabym sobie z tym rady, coś bym wykombinowała. - Dodałam zaciskając pięści czując, jak drżę z wściekłości. Dopiero po chwili dotarły do mnie jego słowa. "(...)tego samego błędu"? - Ja... przepraszam. - Powiedziałam, przeczesując dłonią włosy.

- Spokojnie, rozumiem twoją reakcję. - Odparł, a mnie zrobiło się głupio.

- Co to za misja? - Zapytałam, a on wypuścił ze świstem powietrze. - Savio...? - Spytałam, czując narastający niepokój.

- No cóż... Na początku Meena chciała cię prosić, abyś ściągnęła tu Sł... Zeltena. Porozmawiałem z nią, przekonałem, że byś tego nie zniosła, a ona... Zgodziła się, abym jechał ja zamiast ciebie. - Patrzyłam na niego oniemiała, nie będąc pewną, czy powinnam płakać ze szczęścia, czy z rozpaczy.

Z jednej strony cieszyłam się, że to on będzie musiał tu ściągnąć Zeltena, ale z drugiej... Byłam przerażona faktem, że o n miał się tu znaleźć. Wiedziałam o tym od balu, ale teraz, kiedy pozostało tak mało czasu... Zrozumiałam, że to dzieje się na prawdę.

- Kiedy macie akcję? - Zapytałam o pierwszą sprawę, która cisnęła mi się na usta. Jego twarz stężała, a dłoń zacisnęła na rękojeści miecza, który był ukryty w pochwie przy jego boku. Rozszerzyłam oczy ze zdumienia, że wcześniej nie zauważyłam u niego tego stroju.

Magia KsiężycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz