Rozdział 22

656 81 7
                                    

Następnego dnia po ataku demonów, wstałam o wschodzie słońca. Miałam nie więcej niż godzinę do pogrzebu Zeltena, ale wpierw musiałam coś załatwić.

Aktualnie stałam nad pentagramem, który znalazłam jakiś czas temu w lesie, ale jego zmiany dały mi do zrozumienia, że to z niego wydostały się istoty, które zamordowały Słońce.

Tym razem i ja potrafiłam zobaczyć pentagram. Jednak z tą różnicą, że linia nie unosiła się nad ziemią, a była wypalona żywym ogniem w trawie. Kolejną zmienną była gwiazda, która nie była wykonana tak jak okrąg; ona była dziurą, która zdawała się nie mieć dna, a z niej sączyła się czarna mgła. Prawdopodobnie był to dym, ale nie miałam pewności.

Byłam zrozpaczona i przez nieprzespaną noc, nie potrafiłam racjonalnie myśleć. Podeszłam do krawędzi gwiazdy zastanawiając się, jakie by to było uczucie, gdybym spadała do tej otchłani. Utkwiłam spojrzenie w dziurze i przez chwilę zdawało mi się, że gdzieś tam w dole przemknął mi demon. Zacisnęłam oczy i już chciałam przechylić się do przodu, kiedy ktoś z ogromną siłą odsunął mnie kilka kroków w tył, z dala od otchłani. Zdziwiona otworzyłam oczy i z niedowierzaniem spojrzałam na stojącego przede mną Zeltena.

- Jak? - Zapytałam cicho. W przeciwieństwie do mnie, chociaż to ja powinnam być przerażona tym, co chciałam zrobić, to on zdawał się przejmować tym za nas oboje.

- Coś ty sobie myślała?! - Krzyknął, a ja podskoczyłam zaskoczona, wpadając na głaz za mną. - Nigdy więcej mnie tak nie strasz, Ello. - Poprosił, a ja zamarłam i przez chwilę panowała między nami cisza, w czasie której jego oblicze wygładziło się i jedyne emocje, które widniały na jego twarzy, to była troska i niedowierzanie w to, co chciałam zrobić jeszcze kilkanaście sekund temu.

- Jak mnie nazwałeś? - Zapytałam, a on uśmiechnął się półgębkiem i pogładził mnie po policzku. 

- Ja już sobie przypomniałem, Ello. - Powiedział, a ja potrzebowałam chwili, żeby przetrawić te informacje.

- Wszystko? - Zadałam pytanie, przy którym mój głos zadrżał.

- Wszystko pamiętam. - Odpowiedział i zaczął muskać wargami moje usta, a kiedy oddałam pieszczotę, uśmiechnął się i pocałował mnie.

Poczułam jak moje serce wywija fikołka, bo nareszcie odzyskałam mojego Zeltena. Wplotłam palce w jego włosy, a on złapał mnie w pasie, przyciągając bliżej siebie. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że płaczę, dopóki nie odsunęliśmy się od siebie, a Zelten starł łzy z moich policzków.

- Ella? - Zapytał zmartwiony, a ja uśmiechnęłam się i pokręciłam głową, przytulając się do niego.

- To ze szczęścia. Na prawdę myślałam, że straciłam cię na zawsze. Nie dość, że ta sprawa z pamięcią, to jeszcze demony... - Szepnęłam, a on złożył pocałunek na moim czole.

- Nie straciłaś i nie stracisz, Shilello. Przykro mi, ale jako Księżyc i Słońce może być to niemożliwe. - Odparł, a ja parsknęłam śmiechem.

- Co się stało, że odzyskałeś pamięć? - Zapytałam, odsuwając się od niego

- Jeśli mam być szczery, to przypomniałem sobie wszystko tego wieczoru, kiedy po raz pierwszy tu za tobą przyszedłem. - Odparł, a ja poczułam ukłucie żalu.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? - Spytałam, a on zaczął unikać mojego wzroku, ale nie zamierzał pozostawić tego pytania bez odpowiedzi.

- Przypomniałem sobie wszystko, Ello. Naszą przyjaźń. To, jak niedawno wyznałem ci miłość pod zamkiem... A kiedy zobaczyłem ciebie i Savia, na prawdę nie potrafiłem uwierzyć, że jesteście tylko przyjaciółmi. - Odparł zmieszany, a ja poczułam się dotknięta jego słowami. Jak mógł mi nie uwierzyć?

- Ale po co miałabym kłamać? Nie potrafiłeś zaufać temu, co mówiłam? - Zapytałam z nutą goryczy w głosie.

- To nie do końca tak, Shilello. - Zaczął tłumaczyć. - Chciałem z całej siły w to wierzyć i tak było.

- Więc czemu później zmieniłeś zdanie i zacząłeś mnie unikać? - Zadałam nurtujące mnie pytanie.

- Kiedy po jednej z obrad poszedłem za tobą przekazać ci wieści i zobaczyłem was razem... - Pokręcił głową z rozbawieniem. - Nie byłem pewien, czy nadal byliście t y l k o przyjaciółmi.

- On jest dla mnie jak brat. - Odparłam cicho.

- Teraz już wiem. - Powiedział z delikatnym uśmiechem na ustach i pogładził mnie po policzku. - Ale wtedy nie wiedziałem. Dlatego starałem się trzymać na dystans, przy tym nieumyślnie raniąc ciebie i zachowując się tak idiotycznie. - Zabrał rękę i spojrzał na mnie. - Więc proszę: wybaczysz mi? - Zapytał, a ja uśmiechnęłam się.

- Oczywiście. Zeltenie... Chyba powinniśmy wracać. Niedługo ma się odbyć twój pogrzeb. - Powiedziałam z rozbawieniem, a on parsknął śmiechem.

- Żałuję, że nie było nikogo kiedy po prostu wstałem z trumny. Miny magów były by bezcenne! - Powiedział śmiejąc się, a ja również zachichotałam.

- Tak, masz rację. Hm, Zeltenie? - Zapytałam, kiedy ruszyliśmy w drogę powrotną. - Jakim cudem udało ci się przeżyć po... sytuacji z demonem? - Spytałam, na prawdę ciekawa odpowiedzi.

- To było coś dziwnego. - Powiedział, a w jego głosie nie dało się nie słyszeć rozbawienia. - Można powiedzieć, że byłem w drodze na tamten świat, kiedy spotkałem twojego tatę, Setha, który walnął mnie w łeb pytając, czy jestem normalny i że mam tu wracać. - Parsknęłam śmiechem wyobrażając sobie tę sytuację. - Wtedy pojawiła się twoja mama, Aleshia, która zaczęła się z nim kłócić, że to nie moja wina. Powiedziała, że po śmierci jej moc działa na innej zasadzie niż ta Shantal na ziemi i może pomóc mi wrócić do żywych. Po śmierci moc Życia działa tylko na demony. - Wyjaśnił.

- To brzmi tak nierealnie. - Przyznałam cicho, po czym posłałam mu zadziorne spojrzenie. - Ale ojciec miał rację: mogłeś wrócić szybciej. - Powiedziałam i po chwili zdałam sobie sprawę, że po raz pierwszy nazwałam Setha "ojcem".

Zelten przewrócił oczami, podchodząc bardzo blisko mnie i odwzajemnił moje zadziorne spojrzenie. 

- Doceń to, że wróciłem, Ello. gdybym nie miał dla kogo, raczej nie przyjąłbym oferty Aleshii. - Wyznał, a ja udałam, że nie mam pojęcia o czym mówi.

- A miałeś dla kogo? - Spytałam, a on uśmiechnął się półgębkiem.

- Tak, dla takiej jednej złotookiej istoty, która siedem lat temu skradła moje serce i do tej pory mi go nie oddała. - Powiedział, a ja uśmiechnęłam się delikatnie, słysząc jego słowa.

- I nie zamierza oddawać. - Odparłam cicho, po czym pocałowałam go w policzek. - Wracamy? - Zapytałam, po czym ruszyliśmy w stronę obozowiska. Po kilku przebytych metrach, Zelten splótł nasze dłonie, czym wywołał mój delikatny uśmiech.

Po kilkunastu minutach marszu dotarliśmy z powrotem do obozowiska. Rozmowy dobiegały z sali wielkiej i zapewne wszyscy zastanawiali się albo nad tym, gdzie się podziewałam, albo odkryli, że Zeltena nie było w trumnie. 

- Gotowa na show? - Zapytał, a ja pokiwałam głową czując, że kiedy zobaczę reakcję magów na widok Zeltena, nie zdołam pohamować śmiechu.

Chłopak otworzył drzwi i już po chwili wszystkie spojrzenia były utkwione w naszej dwójce. Najpierw na ich twarzach dostrzegłam ulgę, że mnie znaleźli, która później przeradzała się w zdziwienie i bezgraniczne niedowierzanie, przez co ich miny były rozbrajające.

Nie mogąc się opanować, wybuchłam śmiechem dokładnie w tej samej chwili co Zelten. Miałam ochotę paść na ziemię i zacząć się po niej turlać ze śmiechu. Spodziewałam się zaskoczenia, ale nie... takiego.

Magia KsiężycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz