Rozdział 37

525 26 5
                                    

Powoli szykowałam się do spotkania z Łukaszem i nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Dzwoniła moja mama, więc szybko odebrałam.

- Halo, mamo? Cześć, jak fajnie, że dzwonisz.

- Witaj, kochanie. No jak córka nie chce sama do mnie zadzwonić i nie daje żadnego znaku życia, to ja muszę to zrobić - powiedziała moja rodzicielka, a mnie zrobiło się bardzo głupio.

- Przepraszam cię, mamo. Ostatnio mam mało czasu. Rano wstaję to muszę coś ugotować, popołudniu gdzieś wychodzę, bo jestem z kimś umówiona, a jak już wracam to jestem strasznie zmęczona i nie mam już na nic siły. Przepraszam.

- Ja rozumiem, że tam w Neapolu to jest inne życie niż tutaj w Siemianowicach, ale no mogłabyś choć raz zadzwonić na dwie minuty, abym ja się nie musiała martwić, że coś ci się stało.

- Tak, mamo. Masz rację, przepraszam i obiecuję, że to poprawię - odpowiedziałam kładąc dłoń na sercu.

- Bene, non sono arrabbiata (Dobrze, nie gniewam się) - odezwała się do mnie po włosku, a mnie aż to zdziwiło.

- Wow, jak ty pięknie mówisz po włosku - uśmiechnęłam się.

- Jak mam tylko czas to się uczę i tak kiepsko mi to idzie.

- E tam, jestem pewna, że już dużo umiesz. Mamo znam cię dobrze. Ty jak się za coś weźmiesz to nie dasz sobie z tym spokoju dopóki tego nie skończysz - zaśmiałyśmy się obydwie.

- Tak i tu masz rację.

- A powiedz co u was słychać? Jak tam Kasia i Karolina? Wszystko u was dobrze?

- Tak wszystko jest ok. Karol powoli już wyprowadza się z domu i razem z Leonem zamieszka w Paryżu. No, a Kasia dalej pracuje tam gdzie pracowała i spotyka się z takim Dominikiem.

- A to o Kasi to wiem, pisałam z nią na Facebooku. No to dobrze, że u was wszystko w porządku, ale czekaj zaraz - zrobiłam pauzę w swojej wypowiedzi - Karolina przeprowadza się do Paryża z Leonem? - zapytałam nie dowierzając.

- Tak, Leon dostał tam pracę i oświadczył się Karolinie. Ona jest już w jedenastym tygodniu ciąży i już planują imię dla dziecka, a jeszcze płci nie znają - zaśmiała się mama.

- Wow, ale się zmieniło, a ja nic nie wiedziałam o tym. Muszę częściej do was dzwonić.

- No musisz musisz, a u was co słychać?

- Dobrze, Piotrek jest teraz w Rzymie, bo przechodzi badania sportowe i jutro wraca do domu, a tak poza tym to wszystko jest w jak najlepszym porządku.

- Aha, no to fajnie, a co u Jessi i Arka?

- Jessi jest w ciąży - powiedziałam dość szybko.

- Naprawdę? O jak super. Pewnie się bardzo cieszy z tego powodu.

- Tak cieszy się, ale trochę się bała reakcji Arka na tą nowinę - spojrzałam na zegarek wskazywał godzinę 14:23 i przypomniałam sobie o spotkaniu. - Mamo, wiesz ja teraz muszę już kończyć. Dziękuję, że do mnie zadzwoniłaś i obiecuję, że będę dzwonić do ciebie częściej.

- Jasne, Laurko. To do usłyszenia, buziaki - rozłączyła się.

Wstałam z kanapy i udałam się do sypialni, aby przebrać dres, który mam teraz na sobie.

Postanowiłam, że ubiorę niebieską sukienkę z motywem miasta i do tego jasnoniebieską, jeansową koszulę.

Postanowiłam, że ubiorę niebieską sukienkę z motywem miasta i do tego jasnoniebieską, jeansową koszulę

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Kiedy byłam już gotowa, dostałam SMS-a od Łukasza.

Łukasz: Hej, przepraszam, ale musiałem jeszcze jedną rzecz załatwić z trenerem i nie zdążę przyjść po ciebie o piętnastej. Możemy spotkać się na rynku przy fontannie o tej samej godzinie?

Ja: Jasne 😃 nie ma żadnego problemu.

Łukasz: To, będę czekał na miejscu 😙

Ja: Ok, widzimy się za pół godziny.

Schowałam telefon do torebki i zeszłam na dół. Ubrałam buty, założyłam okulary przeciwsłoneczne i wyszłam z domu. Wolnym krokiem szłam w kierunku miejsca, w którym mamy się spotkać.

Równo o piętnastej byłam na rynku i zauważyłam Skorupskiego przy fontannie. Trzymał w ręce jedną czerwoną różę. Podeszłam do niego, a on zabrał głos:

- Cześć, pięknie wyglądasz. Proszę ta róża jest dla ciebie - wręczył mi kwiat.

- Dziękuję, ale nie musiałeś mi kupować róży. To jest przecież tylko spotkanie przyjacielskie - uśmiechnęłam się. -Przypominam ci, że masz żonę, a ja jestem z Piotrem.

- Tak wiem, pamiętam. Po prostu głupio mi było tak z pustymi rękami spotkać się z tobą - zauważyłam, że ma smutną minę.

- Co się stało? Dlaczego jesteś taki smutny? - zapytałam patrząc w jego oczy.

- Matilde jutro wraca i znowu będę siedział całymi dniami w domu, nic już nie będę mógł sam zrobić.

- Chodź przejdziemy się po rynku nie będziemy tutaj tak stać - ruszyliśmy powoli.

- Laura ty jesteś kobietą. Powiedz mi co ja mam zrobić?

- Wiesz, nie znam dobrze Matilde, ale uważam, że musisz z nią poważnie porozmawiać - oznajmiłam.

- Tylko co ja mam jej powiedzieć?

- Powiedz jej to co ci najbardziej przeszkadza. Nie bój się tej rozmowy. Jeśli jej na tobie naprawdę zależy to, to wszystko zrozumie i przemyśli. Musi zrozumieć, że nie zawsze będzie tak jak ona chcę. Spróbuj z nią tak delikatnie, na spokojnie porozmawiać.

- Myślisz, że to będzie dobre rozwiązanie? - zapytał spoglądając na mnie.

- Myślę, że tak - uśmiechnęłam się. -Idziemy może na lody?

- Jasne - odwzajemnił mój gest i udaliśmy się do lodziarni.

Spędziliśmy jeszcze jakieś dwie godziny. Na dworze zaczynało się już ściemniać, więc postanowiłam zamówić taksówkę. Zaraz jak przyjechała to pożegnałam się ze Skorupem i pojechałam do domu.

Kiedy byłam już na miejscu to zapłaciłam taksówkarzowi i wysiadłam z samochodu. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam kluczykiem.

Zobaczyłam że w salonie święci się światło. Zdjęłam szybko buty i poszłam do dużego pokoju. Kiedy tam weszłam zobaczyłam...

Witajcie, przepraszam was bardzo, że, tak długo nie było żadnego rozdziału. Postanowiłam wam to wynagrodzić dlatego jeszcze dziś o 19:00 będzie kolejny JUŻ OSTATNI ROZDZIAŁ.

Piszcie co myślicie o tym rozdziale. 😘😘😘To do wieczoru 💙💙💙

Przeznaczeni sobie | Piotr Zieliński❤Where stories live. Discover now