2

2.4K 338 297
                                    

Pełen melancholii maluję twoje odbicie
Rozlewając farby na szkarłatnym aksamicie.
Zagryzając wargi, niszcząc je zębami,
Gdy deszcz uderza w parapet za szybami.

Nie wiem, czyś żywy jesteś, czyś zjawa
Nic jednak nie zmieni ta tląca się obawa.
Nie wyratuje przesłodkim tym otruciem
Bo zacząłem darzyć cię wielkim uczuciem.

Chciałbym, byś...

— Ha! Co to za wierszyki dla dzieci piszesz?

Brązowowłosy chłopak niemal ryknął, rzucając się na plecy młodszego brata, którego serce na chwilę się zatrzymało w wyniku szoku. Nie spodziewał się nikogo, w końcu specjalnie zamknął się w rzadko używanej sali w okolicach piwnic, by w spokoju oddać się tworzeniu swojej miłosnej piosenki. Od kilku dni poświęcał tej czynności każdą wolną chwilę, kreśląc zeszyt i kartki w pięciolinię, które teraz porozrzucane były po podłodze.

— Idź się zabij, ignorancie. — Z niezadowoleniem zrzucił z ramion intruza, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie. Nawet nie zaszczycił go spojrzeniem, od razu zabierając się za układanie stron, by przypadkiem ten niedorozwinięty mięśniak niczego nie zniszczył. — To sztuka, ale rozumiem, że możesz się na tym nie znać, w końcu jesteś idiotą z inteligencją pierwotniaka.

Starszy wydął nieco dolną wargę, odrobinę się od niego odsuwając.

— Po prostu to nudne. Nikt już nie słucha takich gniotów. Powinieneś przerzucić się na dobrą muzykę — odparł, szczerząc swoje krzywe zęby. Szybko znalazł się przed nim, opadając tyłkiem na ziemię. — Nawet ja w biegu napiszę coś lepszego.

— Och, doprawdy? Przecież pierwotniaki nie potrafią pisać. — Na ustach bruneta pojawił się złośliwy uśmiech, zaraz jednak został skarcony nieprzyjemnym spojrzeniem bliźniaka.

— Zamknij mordę i słuchaj. Ykhm — ostentacyjnie odchrząknął, zaczynając nieco irytująco wyć. — Odkąd cię baby zobaczyłem, to w sekundę się zmieniłem. Jesteś moją małą niunią, zostań dziś też moją sunią. Moje mięśnie cię ogrzeją, jestem sexy twym kolegą. Moje serce mocno bije, dla ciebie chyba się zabiję! — Na jego ustach zagościł wyszczerz wypełniony dumą i ani trochę niezrażony jękiem brata przeszedł do refrenu. — Och kochanie, jestem twój! W łóżku cuda ze mną rób. Ulalalala moja piękna, twa uroda jest przeklęta!

— Ja pierdolę. I że niby mamy takie same geny... — Młodszy ukrył twarz za dłonią, kręcąc głową w geście politowania. Nawet nie wiedział, czy powinien to jakoś skomentować, czy najlepiej siedzieć cicho i liczyć, że ten sobie pójdzie i przestanie rozsiewać wokół siebie aurę pełną zażenowania.

— Też mnie to dziwi, w końcu jestem od ciebie mądrzejszy, hehe. — Jungkook wzruszył ramionami i z zadowoleniem sięgnął po zeszyt brata, który jako tako zaczął przeglądać, robiąc przy tym dziwne miny. — Powinieneś posłuchać Biebera, może nauczyłbyś się czegoś o fajnych tekstach, bo raczej kariery ci nie wróżę.

— Nigdy moje aspiracje nie kręciły się wokół kariery pokroju twojego idola dla upośledzonych. — Czarnowłosy sięgnął po swoją gitarę i wsadził ją do futerału, odpowiednio zabezpieczając. Po chwili spakował też i wszystkie papiery, wyrywając je z ręki oburzonego brata, którego bardzo dotknęło obrażenie jego muzycznego autorytetu. Nie interesowało to jednak gitarzysty, w końcu i tak gardził gustem tego imbecyla.

— Justin więcej osiągnął niż wszystkie te twoje wyjce razem wzięte. Zresztą, co ja będę z tobą gadać. Jesteś zazdrosny i pewnie chciałbyś być tak sławny, a niestety żadne wytwórnie nie biorą osób, które tylko brzdękolą na gitarce piosenki o samobójstwie.

— Brzdąkać, amebo. Brzdękoli to ci chyba niedorozwinięcie w pustej czaszce.

— Weź się tak nie mądruj, to przecież to samo

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 17, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

twins | vkookWhere stories live. Discover now