#8 ,,Naprawdę cię kochałem"

30 7 1
                                    

Czasem rozmowa z kimś może pomóc, a czasem jeszcze bardziej wszystko pokomplikować. Jedno słowo wypowiedziane w złym momencie może zranić i zrobić porządki w sercu na zawsze. Czasem nie wiemy, gdy ranimy kogoś niby miłym zdaniem, które może zniszczyć. Tak bardzo może zepsuć resztę nas, resztę życia, która miała być niby taka kolorowa. Nienawidzę, kiedy ktoś kogo kocham rani mnie, a ja jak ten potulny baranek tylko kiwam głową, bo wiem, że jeżeli się z nim nie zgodzę to odejdzie- odejdzie i nie wróci. Tak samo bycie dwulicowym -nie chce więcej takich znajomych, którzy krzywdzą mnie swoją małą dyskretnością. Nienawidzę ludzi, którzy dali mi nadzieje i później tak brutalnie mi ją odebrali. Nienawidzę ludzi, którzy zaistnieli niczym słońce, a spalili się niczym gwiazdy. Nie mam ochoty płakać i widzieć, czyjś zlitowany wzrok. To nie w moim stylu-nie w stylu osoby, która cierpi w samotności.

Poczułam gęsią skórę na rękach i zdawałam sobie sprawę jak bardzo miałam przerażony wzrok

-Eden?!-krzyknął kierowca, a ja odwróciłam głowę, by nie domyślił się choć trochę kim jestem-Eden co ty tu robisz?!-krzyknął niekto inny jak Dylan

-Spieprzaj-mruknęłam, ale szybko poczułam zimny podmuch wiatru, zadrżałam

-Eden, chce ci tylko pomóc-wyszedł z auta i owinął mnie jakimś szalikiem

-Nie potrzebuje pomocy-szepnęłam

-Podwieźć cię??-zapytał ignorując moje wcześniejsze słowa

-Nie prosiłam o pomoc

-Nie zawsze trzeba coś powiedzieć, czasem widać to w czyjś oczach

-Uwodziciel-powiedziałam głośniej-nie jesteśmy przyjaciółmi-stanęłam na środku i popatrzyłam się na niego znacząco

-Eden byliśmy przyjaciółmi

-No właśnie byliśmy-zaakcentowałam ostatnie słowo i obejrzałam się za siebie

-Eden nie zachowuj się jak dziecko-powiedział i otworzył mi drzwi od swojego samochodu

-Jak już oznajmiłam, nie wejdę z tobą do pojazdu-przewróciłam oczami i wypowiedziałam lekko słowa

-Eden do cholery!-chyba się zdenerwował-chcesz stać w deszczu, zamarznięta, tylko dlatego, że mnie nie lubisz?

-Masz telefon?-zapytałam i westchnęłam zrezygnowana

-Mam-odparł szybko i wyciągnął komórkę-ale jeżeli chcesz zadzwonić, wejdź do samochodu-pokręciłam głową, ale ostatecznie ustałam i poszłam, a na mojej twarzy cały czas był grymas

-Zadzwonię do Oliviera-mruknęłam i wyrwałam z ręki Dylana telefon, wybierając numer do przyjaciela

-Olivier-powiedziałam cicho

-Eden-krzyknął do słuchawki-czemu dzwonisz do mnie z telefonu Dylana?

-Długa historia-mruknęłam-dzięki za kwiaty-uśmiechnęłam się lekko,ale szybko poczułam dreszcze przechodzące przez moje ciało-mógłbyś po mnie przyjechać?

-Tak średnio-mówił-powiem ci coś tylko się nie denerwuj-poprosił, a ja jak na zawołanie poczułam ukucie w sercu, z powodu stresu

-Dawaj-odparłam i popatrzyłam na Dylana, który przyglądał się mi i lekko przysłuchiwał rozmowie

-Jestemwszpitalu-wydusił z siebie szybko i westchnął

-Co się stało?-zapytałam

-Powiedzmy,że robili mi kontrolne badania

-To nic poważnego?-byłam przyzwyczajona, że nigdy nie obarczał mnie swoimi problemami, a w razie czego koloryzował swoje samopoczucie

-No tak-przełknęłam ślinę, aczkolwiek czułam, że mam gule w gardle

Hide meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz