Rozdział 4: Umowa

879 27 4
                                    

Bellamy
Całą noc nie mogłem spać, wciąż myślałem nad jutrzejszą wyprawą z Clarke i o tym, co miała na myśli kanclerz mówiąc, że mi i blondynce przyda się wspólny spacer.

***

Clark i ja szliśmy już od godziny, przez cały czas między nami panowała niezręczna cisza. Nie wiem nad czym ona myślała, ale moje myśli wciąż krążyły wokół słów kanclerz. Zastanawiałem się co miała ona na myśli mówiąc, że przyda nam się wspólny spacer? O dziwo słowa matki Clarke wcale nie zaskoczyły dziewczyny, która wyglądała jakby bardzo dobrze wiedziała, co kobieta chciała przez to powiedzieć. Stwierdziłem, że dłużej nie wytrzymam tego napięcia, więc postanowiłem zapytać o to blondynkę.

Clarke

- Clarke, czy mogę cię o cos zapytać? - rzucił niepewnie Bellamy.
- Jasne - odpowiedziałam. Miałam gdzieś to, o co chce mnie zapytać chłopak; ważne że po 2 godzinach niezręcznej ciszy w końcu się odezwał.
- Wiesz może, o co chodziło twojej matce z tym spacerem, bo coś czuje, że tu nie chodzi tylko o sprawdzenie bunkra - zapytał podejrzliwie.
- I masz racje. Moja matka po prostu postanowiła zabawić się w swatkę - stwierdziłam z nutą sarkazmu w głosie, odpowiadając tym samym na jego pytanie
- Co?
- Twierdzi, że jesteś we mnie zakochany, a ja jestem tak ślepa, że tego nie widzę. Idiotyzm no nie? Niby jak miałby mnie kochać chłopak, który jedyne, co może do mnie czuć to nienawiść.

Bellamy

- Zaraz, zaraz...naprawdę myślisz, że cię nienawidzę? - zapytałem, zatrzymując ją.
- Daj spokój, Bellamy. Wystarczająco mocno dajesz mi to do zrozumienia każdego dnia. I szczerze mówiąc wcale ci się nie dziwie. - wykrzyknęła, a w jej oczach stanęły łzy. Nie mogłem uwierzyć, że dziewczyna, którą kocham nad życie myśli, że ją nienawidzę. To niedorzeczne!
- Clark... - zacząłem, lecz ona natychmiast mi przerwała, ruszając w dalszą drogę.
- Daruj sobie. Chodźmy już, chcę mieć to z głowy.
Clarke nie chciała wdawać się w dalsze dyskusje, ale ja pragnąłem to wyjaśnić. To była moja szansa, by ją podejść i dowiedzieć się czy mam u niej jakieś szanse.
- Nie, Clark, zaczekaj! Dlaczego myślisz, że cię nienawidzę? - zapytałem, wyprzedzając ją i stanąłem jej na drodze tak, aby nie mogła dalej iść.
- Chcesz wiedzieć? Proszę bardzo! W momencie, w którym wszedłeś do obozu, a ja zobaczyłam że żyjesz, byłam najszczęśliwszą osobą pod słońcem. Miałam nadzieje, że będzie tak jak kiedyś, że znów będę mogła się do ciebie przytulić i poczuć, że mam wszystko. Że znów będę mogła czuć się bezpieczna. Zamiast tego czuję, że straciłam cię na zawsze i całymi dniami i nocami zastanawiam się tylko czy jest szansa, że on mi kiedyś wybaczy. Nigdy nie byłeś dla mnie tylko zwykłym przyjacielem, Bellamy. Twierdzisz, że sobie bez ciebie radziłam, że byłam szczęśliwa i wiesz co? Masz rację, byłam szczęśliwa do tego stopnia, że nie chciałam żyć - wykrzyknęłam, podnosząc rękaw kurtki i ukazując bliznę, która został zrobiona jakimś ostrzem, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy. - Tylko twoja siostra wie, co naprawdę się wtedy stało, bo to ona mnie znalazła. Byłam na nią zła o to, że mnie uratowała, ale wytłumaczyła mi, że gdybyś żył i się o tym dowiedział, wściekłbyś się.
- I miała racje! Coś ty sobie myślała?! - wykrzyknąłem. Jak ona mogła zrobić coś tak głupiego?!
- Co myślałam? Myślałam, że straciłam osobę, na której zależało mi najbardziej na świecie. Jedyną osobę, którą naprawdę kochałam! Ale to już nieważne, nigdy nie będzie tak jak kiedyś - wykrzyknęła Clarke, po czym odbiegła z płaczem.
Przez chwilę stałem oszołomiony natłokiem wiadomości, lecz już po chwili ruszyłem za nią. Kiedy do niej dotarłem, siedziała na brzegu jakiegoś jeziora, płacząc.
- Clarke... - zacząłem, siadając przy niej, lecz tak naprawdę nie miałem pojęcia, co powiedzieć.
- Przepraszam cię, Bellamy, tak bardzo przepraszam - mówiła przez łzy.
- Za co? - zapytałem zaskoczony
- Za to, że cię nie szukałam.
- Clarke...Mówiłem ci przecież, że nie jestem na ciebie za to zły i nie waż się myśleć, że cię nienawidzę - powiedziałem, łapiąc dziewczynę za podbródek i tym samym zmuszając by spojrzała mi w oczy.
- Więc o co chodzi? Czemu odkąd wróciłeś mnie unikasz? Traktujesz, jakbym w ogóle nie istniała?
- Naprawdę tego nie widzisz, Clarke?
- Czego?
- Clarke, ja... - zacząłem, chcąc powiedzieć jej, co czuje. Bałem się jednak, że jeśli wyznam jej wprost moje uczucia, to wszystko zmieni. Dlatego zbliżyłem się do niej i spojrzałem blondynce głęboko w oczy, lecz mój wzrok mimowolnie powędrował na jej usta. Chyba już wiedziała, co chce zrobić, bo przymknęła oczy i lekko rozchylając wargi, niepewnie złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach.

Clarke

Przez pocałunki Bellamy'ego zapomniałam na chwilę o całym świecie i zaczęłam je odwzajemniać. Tak bardzo chciałam znaleźć się w jego ramionach, ale w głębi duszy wiedziałam że to złe, że nie mogę tego zrobić Finnowi, więc po chwili odepchnęłam Bellamy'ego od siebie.
- Bellamy ja... Ja nie mogę...- zaczęłam, ale przerwał mi wchodząc w zdanie.
- Wiem, przepraszam, nie powinienem - powiedział, spuszczając głowę i zaczął się podnosić.
- Nie, zaczekaj! Nie chodzi o to, że nie chce być z tobą. Wprost przeciwnie - rzuciłam, ciągnąc go za rękaw kurtki i zmuszając tym samym, by ponownie usiadł przy mnie - Chcę tego i to bardzo, ale nie mogę tego zrobić Finnowi. Nie po tym, jak był przy mnie, gdy nie chciałam żyć, a twoja siostra uratowała mi życie. On sprawił, że z czasem było mi lżej, że dałam rade jako tako się pozbierać. Po za tym boję się, Bellamy, bo, bądźmy szczerzy, nie zawsze wychodziło nam dogadywanie się. Jeśli któreś z nas zrobi jakąś głupotę, pokłócimy się i znów cię stracę, a po raz kolejny nie dam rady się pozbierać.
- Clarke, nigdy mnie nie stracisz.
- Możesz to zagwarantować?
- Tak.
- Więc jesteś tego na tyle pewien, że miałbyś odwagę się o tym przekonać?
- To znaczy? Co masz na myśli?
- Proponuje umowę. Zaczniemy powoli od tych małych rzeczy, jakbyśmy się dopiero poznali, ale dla wszystkich wciąż będziemy tylko przyjaciółmi którzy się nienawidzą.
- Masz na myśli coś w stylu „Będziemy razem, ale niech nikt o tym nie wie"?
- Tak. Przekonamy się, czy wytrzymamy ze sobą. Jeśli po miesiącu jeszcze się nie pozabijamy i wciąż oboje będziemy tego chcieli, zerwę z Finem i będziemy razem oficjalnie. Jeżeli jednak to się nie uda, wrócimy do przyjaźni. Po za tym i tak na razie tylko tyle ci mogę zaoferować. Co ty na to? - zapytałam, zaś Bellamy wstał bez słowa, po czym odwracając się spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.
- Bellamy Blake - powiedział podając mi rękę i przedstawiając się.
- Clark Griffin - odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech, po czym raptownie pociągnął mnie do góry co sprawiło, że staliśmy teraz tak blisko siebie, że nasze usta dzieliły tylko ze dwa centymetry. Przez chwilę bez słowa patrzyliśmy sobie głęboko w oczy.
- Wiesz...Sądzę, że powinniśmy przypieczętować nasza umowę - powiedział nagle, po czym raptownie wpił się w moje usta ja zaś odwzajemniłam pocałunek. Nie wiem ile to trwało, bo oderwaliśmy się od siebie dopiero, gdy oboje zaczęliśmy tracić oddech.

**************
Za korekte dziękuję Artemja

Proszę tez o komentarze bardzo mi na nich zalerzy

Secret Affair: Is that true?Where stories live. Discover now