Kowale własnego losu

37 1 1
                                    

— Młody, wstawaj!

Nie znosiłem momentu, kiedy Pamela zrzucała ze mnie kołdrę. Przeraźliwy chłód co prawda potrafił szybko mnie wybudzić, ale był bardzo nieprzyjemny. Dlatego naciągnąłem kołdrę z powrotem i naburmuszony kazałem jej spadać. Jak co dnia. Kiedy skończy się malować, znowu zrzuci ze mnie kołdrę, ale wtedy nie będę mógł już protestować. Inaczej spóźniłbym się do szkoły albo szedł do niej, nie zjadłszy śniadania. A chodzenia do szkoły z burczącym brzuchem nie znosiłem jeszcze bardziej. Ostatni raz zdarzyło mi się coś takiego wtedy, jak tata zgubił wszystkie pieniądze, które dzień wcześniej zabrał mamie. 

Ciekawe, co z tatą. Od jego pogrzebu cały czas padał deszcz. A co jeśli jest mu w tej trumnie zimno? Nie wiem, czy trupy mogą chorować, ale mam nadzieję, że nie jest mu tam źle.

— Głuchy jesteś?!

Kołdra ląduje na podłodze, a ja tym razem posłusznie wstaję. Pamela porysowała się czarną kredką wokół oczu i wyglądała przez to na starszą. Nie wiem, ile ma dokładnie lat, ciągle o tym zapominam. Na śniadanie zrobiłem sobie płatki z mlekiem. Musiałem je posypać cukrem, inaczej nie są słodkie.

— Pospiesz się, musimy dzisiaj wyjść wcześniej.

— Ale po co?

— Po gówno. Kończ to jedzenie i leć się ubierać.

Na fotelu leżały przygotowane wcześniej przez mamę ciuchy. Stwierdziłem jednak, że w tym niebieskim swetrze w kwiatki będzie mi zimno. Dlatego podszedłem do jedynej szafy w tym pokoju i zacząłem przesuwać ubrania na wieszakach. Nagle...

W lewym górnym rogu, gdzie w szafie była niewielka dziura, siedział pająk. Miał kilka cienkich nóg, był obrzydliwie czarny i zatrzymał się w swojej pajęczynie, której jeszcze wczoraj na pewno tu nie było. Patrzył się na mnie, obserwował każdy mój ruch tak dokładnie, że teraz bałem się przesuwać wieszakami dalej. Spoglądałem na niego, on na mnie. Boję się pająków, a ten był obrzydliwy i... zaczął zbiegać w dół! Zamknąłem szybko szafę, zanim udałoby mu się mnie ugryźć. Prędko ubrałem na siebie niebieski sweter z fotela i pobiegłem na korytarz.

— Wychodzimy! — siostra poprawiała się przed lustrem, na szczęście nie zauważyła mojego strachu. Ona nie bała się niczego, pewnie by mnie wyśmiała, jakbym jej powiedział o pająku w mojej szafie.

Kiedy Pamela zamknęła za nami drzwi, klucz schowała do mojego plecaka.

— Możliwe, że wrócę dzisiaj trochę później, dlatego ty bierzesz klucz. Uważaj, żeby go nie zgubić, bo inaczej nie będziesz miał jak wejść do domu. Jasne? 

Kiwnąłem głową.

***

Autobus firmy Gustek-Trans (bardzo sympatyczna i kiczowata nazwa) był wypełniony po brzegi. Z trudem piął się pod górę, rzucając na lewo i prawo tych, którzy stali, przytrzymując się siedzeń. Wnętrze autobusu wypełniało kilkadziesiąt osób; jedni toczyli żywe rozmowy, inni siedzieli ze słuchawkami na uszach, ktoś czytał podręcznik do biologii i tylko nieliczni rozmyślali nad swoimi sprawami. Bo co innego mieli do roboty?

— Myślałam, że nie wytrzymam w tej szatni, jak odprowadzałam Filipa. Wszystkie te mamuśki się na nas gapiły, jedna była na tyle bezczelna, że się z tym nawet nie ukrywała. Reszta udawała, że nie patrzy, ale jak się odwracałam w ich stronę, to tak gwałtownie odwracały wzrok, że aż się dziwię, że nie skręciły sobie karku. Wyobrażam sobie, jak musiały plotkować, kiedy sobie poszłam.

— Boże, jakie wieśniaczki. — podsumowała Agnieszka, najlepsza kumpela Pameli. — No ale dalej mi nie odpowiedziałaś na pytanie. Co ci mówili?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 01, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Pająk w mojej szafieWhere stories live. Discover now