when my body was dancing to the rhythm of your body

1.9K 241 83
                                    

Znów tańczył.

Jego biodra kręciły się w rytmie muzyki a dłonie wywijały skomplikowane wzory nad głową. Nie przejmował się tym jak patrzą na niego ludzie. Niektórzy z porządniem, inni z zazdrością, jednak nikt nie przerywał mu jego własnego rytuału, który fascynował nie jedną osobę, widzącą zwinnego chińczyka wręcz płynącego przez parkiet. Ci co się odważyli, od razu zostali odrzuceni przez chłopca, który pomimo swojego uroku nie przestawał być asertywny. Patrząc na chłopaka, można było pomyśleć tylko jedno; mała kaczuszka. Nie dlatego, że miał duży nos, ale dlatego, że gdy spędziło się z nim trochę więcej czasu widziało się w nim młodego mężczyznę, który czasami mniej lub bardziej nieporadnie szedł przez życie, sam nie wiedząc w którą jeszcze stronę. Bowiem chłopak został wychowany na wzór grzecznego dziecka, które zawsze elokwentnie wie jak się zachować i jaki widelec użyć do sałatki. Od młodego wpajano mu, że kultura i szacunek to podstawa, jednak po rozstaniu rodziców te stare zwyczaje gdzieś uciekły. Nowe, podłapane częściowo od równieśników pozwoliły mu uwolnić się od nieprzyjemnych wspomnień, kiedy to razem z matką i ojcem chodził na cotygodniową mszę, siedząc w pierwszym rzędzie.

Podszedł do niego obcy chłopak z pytaniem, czy ten nie ma ochoty pójść z nim na górę.

Sicheng popatrzył tylko na niego z lekkim politowniem i odszedł kawałek dalej, znów wprawiając w ruch swoje zwinne kończyny w niekończącą się plątanine uczuć i emocji zawartych w tańcu.

......

- Ruszaj się szybciej, skarbie. Kutas mi zaraz opadnie z nudów.

- Zatkaj uszy, Winwin. Nie możesz słuchać takich brzydkich słów.

......

Nie pragnął oddać się na jedną noc po której będzie czuł się brudny i pusty, ponieważ pomimo słodkości słówek szeptanych do ucha, przeplatającymi się z jękami kochanka wiedział, że to tylko kłamstwa. Sam nie wiedział dlaczego tak szalenie nakręcał się na użeczywistnienie wyidealizownego obrazu samego siebie w zjawiskowym związku. Jednak coś cichutko mu podpowiadało, że to zepsuta relacja rodziców wymusiła w nim chęć pokazania wszystkim, że prawdziwa miłość istnieje.

Jego przyjaciele niezbyt rozumieli pejoratywne myśli chłopaka, bowiem większość wolała rozpustny tryb życia. Wyjątkiem był Mark, chłopak o jasnych, potarganych włosach pogrążony zawsze w swoich myślach. Sicheng lubił leżeć z nim w domu blondyna pomiędzy książkami, oglądać urocze anime, albo dla odmiany czasami te bardziej bezwstydne, bo bądź co bądź byli wciąż chłopcami z burzliwą walką hormonów.

Tydzień wcześniej opuścił to miejsce zmieszany i lekko przestraszony. Nigdy jeszcze nie został potraktowany tak dziwną zagadką, której do tej pory nie udało mu się rozwiązać. Jednak po kilku dniach zrzucił wszystko na głupi żart czy zmęczenie, więc teraz bawił się w najlepsze wraz z ulubionym towarzystwem.

- Mogę się przyłączyć? - zapytał Jaehyun, który podszedł do niego z delikatnym uśmiechem. Winwin zawsze cenił u chłopaka właśnie ten wyjątkowy uśmiech, szczery, skierowany najczęściej do niego.

- Czy kiedykolwiek mógłbym Ci odmówić? To pytanie retoryczne, nawet nie próbuj odpowiadać - odparł Winwin, którego towarzystwo drugiego niezmiernie cieszyło. O dziwo był jednym z najnormalniejszych ludzi w ich paczce. Nigdy nie słyszał złego słowa skierowanego do przemiłego chłopaka, który swoim zachowaniem aż prosił się o kupienie mu najsłodszego lizaka.

- Wiesz, wydaje mi się, że niedługo zakończy się związek naszych gołąbeczków - stwierdził Jung, delikatnie kołysząc się blisko czarnowłosego - Spójrz, Haechan chyba w ogóle nie zdaje sobie sprawy z tego, że jego intymny taniec z tą dziewczyną może zauważyć Soyi.

- Ah, trochę szkoda. Wyglądali razem słodko - mruknął Dong.

Razem obserwowali sytuację rozgrywaną kilka loży dalej. Uśmiechnięty Haechan podszedł chwiejnym ruchem do swojej dziewczyny, łapiąc ją za pupę i prowadząc do wyjścia. Ta jednak zatrzymała się i mając zamiar zrobić niepotrzebne widowisko, teatralnie przywaliła chłopakowi w twarz. Następnie z gracją wyszła na zewnątrz, wsiadając do czekającej na dworze taksówki.

- Ulala, moja dziewczyna! - krzyknął Mark i zaczął bić brawo jak mały dzieciak. Na to Taeyong wybuchnął głośnym śmiechem, jednocześnie pomagając wstać zdenerwowanemu Donghyuckowi. Ten jednak jak najprawdziwszy piorun zbiegł do sali niżej nie zważając na poruszenie, które wywołało wcześniejsze przedstawienie.

- Ignorant - stwierdził Winwin, podążając za przyjacielem. Dołączył do niego też Jaehyun, z niewiadomego dla chłopca powodu.

......

Sala była duża, bogato ozdobiona. Złote żyrandole odbijały światło rozchodzące się na rozległe części pokoju, odsłaniając długie stoły z machoniowego drewna na których leżały rozrzucone talie kart i niedopałki papierosów. W kątach stały ogromne palmy, ukazujące egzotyczną wizję tego miejsca. Za nimi była mała scena, na której aktulnie młoda dziewczyna wykonywała taniec. Nie była to jednak nieprzyzwoita czy wyuzdana choreogrfia, tancerka poruszała się po podium jak wiatr, cicho i delikatnie stąpając po podłodze. Cały obraz dopełniali mężczyźni ubrani w drogie, nieformalne stroje w stonowanych kolorach. Wyglądało to trochę dziwnie, jednak Winwin widząc tą szaloną mieszankę barw i elementów nie przejął się tym zbytnio i ruszył na poszukiwania czerwonowłosego.

Przechadzał się pomiędzy stołami, próbował wyśledzić wzrokiem czerwoną czuprynę. Jeden facet zaczepił go i próbował zachęcić do zagrania partyjki pokera, jednak Winwin grzecznie przeprosił, odsuwając się na bok. Trochę dekoncentrowały go te wszystkie flirty ze strony innych. Dodatkowo ukrycie się w tłumie utrudniał mu dzisiejszy strój; czerwone podarte spodnie i czarna jeansowa kurtka dość mocno rzucały się w oczy.

Nagle jego oczy wyłapały przy ostatnim stole zabawną sytuację. Jakiś mały ludzik kłóci się z jednym z graczy. Winwin wraz z Jaehyunem, który idąc za chińczykiem ocenił całą sytuację ruszył w ich stronę.

- Co ty sobie myślisz, palancie, że jak młody i przystojny to od razu łatwy? Co to, to nie. Wypraszam sobie tak przedmiotowe traktowanie mojej osoby, inaczej będziesz musiał..

- Haechan, stop - wtrącił się ugodowy Jaehyun chcąc opanować sytuację - przepraszamy pana za tego idiotę, już nas nie ma.

Jaehyun trzymając chłopaka za ramiona próbował wyprowadzić go z sali, jednak Haechan zaczął się niebezpiecznie wyrywać. Jego irracjonalne zachowanie zaczęło bardzo wkurzać Donga. Czemu ten dyletant nie może w końcu dorosnąć?

- Daj mi spokój, sam sobie poradzę - odszczekał Haechan, patrząc pytającym wzrokiem na Winwina - zostajesz ze mną? Muszę wygrać tą rundę, inaczej wyląduje w złym miejscu ze złą osobą.

Winwin słysząc ostatnie zdanie zagotował się w środku. Nikt nie będzie dyktował jego Haechanowi co ten ma robić. Wiedział jednak, że uparty koreańczyk za żadne skarby nie zmieni zdania za namowom Winwina, więc zdecydował się użyć najlepszej metody przekonywania.

- Proszę cię Haechan, chodźmy stąd. Muszę siku.

Niestety młody Dong nie mógł dalej się tłumaczyć i prosić swojego przyjaciela o nawrócenie, ponieważ ktoś go niechcący popchnął do tyłu.
Niefortunnie, chłopak wylądował na środku stołu na którym rozgrywała się gra, rozrzucając wszystkie karty.

Bał się otworzyć oczy. Sam nie wiedział dlaczego, ale nie zniósłby wściekłego wzroku nieznanych mężczyzn.

Jednak te otwarły się natychmiast, słysząc znajome interpretowanie słowa.

- Lepiej posłuchaj się przyjaciela,
s k a r b i e.

buźka, już kolejny. trochę błedów ma, wyczulonych na to przepraszam.

zapewne wiecie, kto wypowiedział ostatnie zdanie, ale dalszy rozwój akcji poznacie w kolejnym rozdziale.

miał to być oneshot, ale z dużo informacji chciałam zawrzeć w jednym ff, więc powstanie z tego 4/5 epizodowe opowiadanie. enjoy!

my little bunny//yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz