and my eyes followed

1.9K 230 113
                                    

— Zapalisz?

— Nie palę.

— Grzeczny dzieciak.


***


Winwin spoglądał z zaciekawieniem na obiekt swoich sprzed piętnastominutowych zainteresowań. Ubrany w czarne jeansy i fioletową bluzę nieznajomy wyglądał dość klasycznie. Znając go ledwo dziesięć minut, Winwin mógł z przekonaniem stwierdzić, że ten drugi miał w sobie coś, co od razu przyciągało do siebie każdego zagubionego chłopca. No, może nie tylko chłopca. Jednak rzeczą, na której chińczyk złapał sam siebie, było patrzenie na piękny uśmiech japończyka. Winwinowi wydawało się, że t a k i uśmiech mógłby jednocześnie zabić i leczyć najgłębsze rany.

— Nakamoto Yuta — przedstawił się tajemniczy osobnik, uprzednio zapraszając młodszego na dach.

— Dong...

— Wiem jak masz na imię, Winwin — przerwał chińczykowi facet.

Cytowany przed chwilą Winwin nie za bardzo wiedział, dlaczego osoba taka jak Yuta zwróciła na niego uwagę. Ot co, zwykły chłopak, nieubrany szczególnie wyjątkowo, nieumiejący nawet poprawnie, bez jąkania zamówić jedzenia w McDonaldzie. Starszy zapewne budził w innych szacunek, jednak Winwin był osobą, która nie umiała dostosowywać się do sytuacji i nieco wystawała z poza kanonu normalnych nastolatków. Normalni nastolatkowie pili, palili i narkotyzowali się, więc na dobrą sprawę chińczyk wyróżniał się w samych superlatywach, będąc przykładem posłusznego chłopca.

Cisza doprowadzała jego krzyczące myśli do obłędu.

Yuta nie odzywał się. Stał tylko obok Winwina i patrzył przed siebie na panoramę Korei, wypalając kolejnego papierosa.

Ciemnowłosy mężczyzna z ciepłymi refleksami we włosach, o idealnej cerze i figurze spojrzał na niego swoimi wielkimi czarnymi oczami.

— Podobam ci się? — zapytał bez ogródek Yuta.

Winwin zadławił się własną śliną. Nie podejrzewał, że ktoś na pierwszym spotkaniu może być tak prostolinijny w słowach. Poza tym, Yuta wyglądał śmiertelnie poważnie pytając o to.  Sam nie wiedząc, co odpowiedzieć, wymruczał ciche "nie wiem" w stronę uśmiechniętego Japończyka.

— Rozumiem. Co powiesz na małą wycieczkę? — spytał Yuta, gasząc niedopałek o mur. Oparł się biodrem o barierkę i patrzył z zainteresowaniem na Sichenga. Jego obojczyki słodko wystawały spod luźnej bluzy.

—Przepraszam, ale znam cię od zaledwie pięciu minut. Może jesteś seryjnym zabójcą, albo kradniesz torebki starszym paniom? — zaoponował chłopak, trochę wystraszony wizją spaceru z tym facetem. Bardzo go onieśmielał, bał się, że powie jakąś głupią rzecz całkowicie wyjętą z kontekstu, a Yuta spławi go machnięciem ręki.

— Możesz się przekonać, jeżeli pójdziesz ze mną. Dwa razy prosić nie będę. Zabaw się, skarbie —odparł spokojnie Yuta i nie czekając na odpowiedź, wziął młodszego za rękę, prowadząc w wir nocnego miasta.

***

Świat nocą wydawał się piękniejszy. Gwiazdy, świecąc jasno na niebie, tworzyły niezliczone arcydzieła, jakby malowane najcieńszym pędzelkiem wprawionej dłoni. Wysokie wierzowce rzucały niezwykłe cienie na ludzi tłoczących się przed witrynami drogich sklepów, którzy za wszelką cenę nie przegapiliby okazji do kupienia przecenionych ubrań i dodatków, później chwaląc się znajomym z pracy tym, jak bardzo kocha ich druga połówka, prezentując takie luksusowe gadżety.

my little bunny//yuwinWhere stories live. Discover now