3.

3.5K 174 37
                                    

Scarlett

Dzisiaj nadszedł czas na kolejny krok z mojej strony. Od swoich prywatnych szpiegów dowiedziałam się, że Justinowi w ostatnim czasie zepsuło się auto i jest zmuszony jeździć do szkoły autobusem.

Postanowiłam również zrezygnować z wygody, jaką daje jazda samochodem i przesiąść się na komunikację miejską. Oczywiście 'całkiem przypadkiem'. Będzie to droga do miłości.

Rano, o mały włos, a nie zdążyłabym się przygotować. Przepraszam, ale nie jestem przyzwyczajona, że muszę wstać wcześniej, żeby zdążyć. Zwykle wstaje kiedy chcę i jadę kiedy chcę.

Około godziny 7:27 wybiegłam z domu. Do przystanku mam 5 minut, ale wiecie, nigdy nie wiadomo, kiedy autobus postanowi przyjechać wcześniej. Na miejscu byłam już po 6 minutach. Specjalnie się nie spieszyłam.

Gdy podjechało moje dzisiejsze źródło transportu, wsiadłam do niego i stanęłam blisko środkowych drzwi. Patrząc na tłum ludzi, zastanawiałam się, co mnie do tego podkusiło. Moja odpowiedź pojawiła się dosyć szybko. Na samym końcu dostrzegłam przystojnego szatyna, który całą swoją uwagę poświęcał urządzeniu zwanemu telefonem.

Daj mi chwilkę, chłopczę.

Zaczęłam przepychać się między różnymi ludźmi.
Nie było to zbytnio przyjemne. Cała ta jazda autobusem nie była fajna. Szum silnika, rozmowy staruszek, które obgadują dosłownie wszystko, matka z płaczącym dzieckiem, śmierdzący mężczyzna, grupa śmiejących się nastolatków. 

Przedostać się do mojego celu, było niczym wyzwanie, któremu oczywiście podołałam. Chłopak nawet nie zauważył, gdy przystanęłam obok niego. Odchrząknęłam dla zwrócenia na siebie jego uwagi. Podniósł swoja karmelowe tęczówki na mnie. Wydawał się być obojętny moją obecnością.
Zaraz to zmienię.

-Hej, nie wiedziałam, że też jeździsz autobusem.- zaczęłam rozmowę.

-Do czasu. Jutro wraca moje auto z naprawy.-odpowiedział. Wow, nie zbył mnie swoim chamskim zachowaniem, a nawet rozwinął swoją wypowiedź. Jestem pod wrażeniem, Bieber. Robisz postępy. Mentalnie wytarłam niewidzialną łze spod oka, na znak wzruszenia i poklepałam chłopaka po ramieniu.

Chwila, jutro już nie spotkam go w komunikacji miejskiej. Na podryw w podróży miałam do wypełnienia trzy punkty, a nie mogę wykonać wszystkich podczas dzisiejszej drogi.
Spróbuję wykorzystać je w innym miejscu, tymczasem zajmę się swoją robotą.

-Jakie masz pierwsze wrażenie o naszej szkole?-zapytałam niezbyt ciekawa odpowiedzi. Zadanie było proste. Musiałam go zagadać, żeby nie zwrócił większej uwagi na mój wymuszony upadek, podczas najbliższego zakrętu. Gdy będzie zajęty udzielaniem odpowiedzi, nie zwróci uwagi na moją amatorską grę aktorską.

Szatyn zaczął mówić, jak szybko przejrzał nauczycieli i poznał uczniów. Wręcz chwalił się, że laski na jego widok mdleją, a chłopcy chcą być, jak on. Nie przejmował się, że istnieje coś takiego jak skromność. Mówił o sobie, jak o jakimś Bogu.

Podczas jego opowieści, wreszcie doczekałam się upragnionego zakrętu. Autobus w miarę mocno przechylił się w prawo, a ja dołożyłam jeszcze swoich starań, by wpaść na Justina. Udało się. Poleciałam na chłopaka, a on chcąc mnie uratować puścił się wszelkiego rodzaju uchwytów i owinął ręce wokół mojej talii. Niestety ze względu na to, że on również utracił swoje źródło utrzymywania równowagi, oboje runęliśmy na podłogę. Zupełnie nie przejmując się wszystkimi ciekawskimi spojrzeniami otaczającymi nas, zaczęliśmy się głośno śmiać z tego zdarzenia.

W końcu chłopak się podniósł i wyciągnął w moją stronę rękę. Skorzystałam z oferowanej mi pomocy, a podczas zetknięcia się naszych dłoni, przeszło mnie dziwne, ciepłe uczucie w środku. Zignorowałam to i już po chwili wysiedliśmy na przystanku, znajdującym się blisko naszej szkoły.
Szliśmy do budynku dalej się śmiejąc i wspominając nasz upadek. Po wejściu do środka, pożegnaliśmy się krótkim 'cześć' i każdy ruszył w swoją stronę.

***

-To będzie w ten piątek. Pomyślałam, że mogłybyśmy tam pójść.- Tiffany z Rebeccą zawzięcie o czymś dyskutowały, jednak ja nie zwracałam na nie uwagi.

-Tak, zgadzam się. A ty, Carl? Co o tym myślisz?- w tym momencie obie na mnie spojrzały.

-Um, nie wiem, zamyśliłam się.- odpowiedziałam i wróciłam do jedzenia swojej sałatki.

-Jesteś jakaś nieobecna. Co się stało?- zapytała Rebecca.

-Bieber się stał. Dzisiaj w autobusie spędziliśmy świetnie czas i praktycznie ciągle się śmialiśmy. Teraz kompletnie nie zwraca na mnie uwagi, a w dodatku daje się obmacywać tej wywłoce.- powiedziałam oburzona i odsunęłam od siebie posiłek, wyraźnie zniechęcona.

-Stop. Scarlett Johnson jechała autobusem. Przecież to trzeba w kalendarzu zapisać.- zaśmiała się Tiffany.

-Widzisz, ja robie wszystko, żeby wygrać zakłady, a ty w ogóle się w to nie angażujesz. Nic dziwnego, że zawsze przegrywasz.- warknęłam zdenerwowana jej docinkami.

-Co ja mogę w tej sytuacji? Namawiać go, by nie dał się tobie podejść?- miała rację.

-Przepraszam, po prostu myślałam, że jestem już blisko celu, a on nagle okazuje się znowu być dupkiem.- westchnęłam.

-Hej, mija dopiero drugi dzień, cierpliwości. Przecież Scarlett Johnson nigdy nie przegrywa.- powiedziała Rebecca.

-Autobusami podobno też nie jeździ.- Tiffany, lepiej dla ciebie, jeśli nie będziesz mnie denerwować.

-Patrz, idzie.- szepnęła czerwonowłosa.

-Udajemy, że się śmiejemy!- powiedziałam, po czym wybuchnęłam udawanym śmiechem. Dziewczyny były nie do końca przekonane, jednak skopiowały moją czynność.

Elita szkolna, przechodząc obok naszego stolika, spojrzała się na nas jak na bandę debili. Nie taki miało to przynieść efekt.

-Są strasznie dziwne.- mruknęła szkolna dziwka do Biebera.

Jeszcze zobaczymy...

~~~

Wstawiam, bo mnie męczy Cisak xdd

Operacja Podryw | Justin Bieber ✔Where stories live. Discover now