15. Burta

361 37 6
                                    

Cicho weszłaś po kładce na pokład. Było ciemno, więc nie rozróżniałaś poszczególnych przedmiotów walających się po ziemi. Przed Tobą, w ziemi, otwierały się dwa przejścia. Jedno po lewej stronie, a drugie po prawej. Skierowałaś się w stronę schodów po lewej, które zaprowadziły Cię pod pokład. Było to miejsce przeznaczone dla załogi, z wieloma płóciennymi hamakami przywiązanymi do niektórych belek. Przeszłaś przez pokój wzdłuż i w szerz, ale nigdzie nie było schodów, lub przejścia, które zaprowadziłoby Cię do Jack'a.

Nagle potknęłaś o leżącą na podłodze szmatę. Kopnęłaś ją w drugi kąt, złorzecząc, że marnujesz czas zamiast znaleźć "zgubę". Wtem usłyszałaś trzask. Powoli się odwróciłaś i ze strachem rozejrzałaś się po sali. Wtem, w podłodze, otworzyła się klapa. Wychylił z niej głowę blady chłopak, który kiedyś rozpowiadał o Tobie wieści. Spojrzał na Ciebie zdziwiony i wytarł rękawem usta.

- Kim jesteś, i czego tu chcesz? - zapytał wychodząc z przejścia.

- Ja... Ja jestem przyjaciółką jednego z was - powiedziałaś pośpiesznie - Właśnie go szukam.

- Jak to się mówi: Na Tortudze nie ocenia się nikogo po ilości pieniędzy, ale kochanek. - zabełkotał trzeci głos z wciąż otwartej klapy.

- Zamknij się Teddy! - chłopak z nieopanowaną złością tupnął, aby uciszyć pirata - A Ty kłamiesz! - wrzasnął i nim zdążyłaś cokolwiek zrobić, rzucił się na Ciebie z pięściami.

Odepchnęłaś go, lecz chłopak wciąż wymachiwał rękami. Czuć było od niego alkoholowy smród, ale teraz było ważniejsze to, aby się przed nim obronić. Odsunęłaś się jak najdalej, stając między dwoma rzędami szarych hamaków. Napastnik ledwo trzymał się na nogach ale wciąż był niebezpieczny. Nagle wyciągnął z kieszeni ostro zakończony nóż.

- Nie! - pisnęłaś gdy ruszył w Twoją stronę.

Wtem usłyszałaś metaliczny brzęk. Chłopak zachwiał się i padł na twarz. Za nim stał Sparrow, trzymając w ręku długi, żelazny pręt.

- Jack! - krzyknęłaś rzucając mu się na szyję - Myślałam, że Cię zamknęli.

- ...Wiem, Don mi wszystko opowiedział. Nie potrzebnie pchasz się na ich statek.

Jack pociągnął Cię za rękę.

- A co z resztą załogi?

- Przynajmniej w pewnym stopniu mój plan się udał. - stwierdził

Wyszliście na pokład. O burtę opierał się Don i spoglądał na was obojętnie.

- Dlaczego żeś wysłał ją tutaj? - zawołał Jack, gdy tylko go zobaczył.

- Nie drzyj się tak. Po prostu myślałem, że już Cię zamknęli. - tłumaczył się

- Mnie nikt nie zamknie.

Don chrząknął znacząco.

- No może z wyjątkiem tych kilku razy...

- Kilku? Kilkuset.

- A coś Ty taki wypominalski? - Sparrow podszedł do Dominika z bojową miną.

Patrzyłaś na tą scenę osłupiała. Przypominała Ci bardziej przekomarzanki dwóch przedszkolaków w piaskownicy, niż dwóch dorosłych piratów.

- Moglibyście skończyć? - przerwałaś im - to nawet nie brzmi poważnie.

- To ma tak jedynie wyglądać.

- Cokolwiek tu się wydarzy, nie bierz tego do siebie. - dodał Don.

- Ona nie ma wiele do tego. - kapitan wzruszył ramionami.

- Jack, skoncentruj się, zrób to naturalnie.

- Nie jest to naturalne... Ani trochę.

- W takim razie przepraszam za tamtą dziewczynę z Taro...

- Co?! - Jack podszedł tak blisko że jedynie kilka centymetrów dzieliło od Don'a.

- Staram się Ciebie rozzłościć.

- A umiesz pływać?

- To się okaże. - uśmiechnął się

I ku Twojemu przerażeniu Jack pchnął Dominika za burtę. Chciałaś podbiec, ale Sparrow przytrzymał Cię w miejscu.

- Co Ty zrobiłeś?! - krzyknęłaś

- Nic mu nie będzie.

Jack okręcił Cię wokół siebie tak abyś stała przodem do brzegu.

- Zerknij... Tylko dyskretnie.

Zza ramienia Jack'a dostrzegłaś jak jeden mężczyzna stoi w cieniu, pod drzewem, po czym zawraca i biegnie po plaży, w stronę miasta krzycząc i wymachując rękami.

- Jack, zdajesz sobie sprawę, że nic nie rozumiem? - powiedziałaś ponuro.

- Spokojnie [T.I], przejdziemy się po plaży i wszystko Ci wytłumaczę. - powiedział wesoło.

Piraci z Karaibów| Jack Sparrow Preferencje(poprawianie błędów)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz