Sposób na wszystko to kłamstwo

356 29 7
                                    

≪•◦ 1 ◦•≫

Gdzieś w oddali zobaczył jego z jakąś dziewczyną. Ten obraz bolał bardziej, niż wszelkie rany na jego plecach. Ale Litwin wciąż się na nich patrzył z niedowierzaniem. Jedyne przepuszczenie, kim brązowowłosa mogłaby być, to to, że jest jego partnerką.
Szybkim krokiem zmierzał w ich kierunku, jakby mieli zaraz zniknąć. Myślał, co jemu powie. Od buzujących w chłopaku emocji zaczęło mu piszczeć w uszach, a po jego czole powoli spływały malutkie kropelki potu.
Nie docierał do niego fakt, że w końcu go spotkał. Przez chwilę pomyślał, że to wszystko mu się zdaje.

– F-feliks! – krzyknął. Na te słowa blondyn zwrócił się w jego kierunku, zdziwiony, milczał. - Feliks, proszę porozmawiajmy!
– Wszystko już sobie wyjaśniliśmy – rzucił oschle.
– Ostatni raz, błagam. – zapadła cisza. Niski chłopak właśnie się zastanawiał, jak ma postąpić?
– Okey, niech ci będzie... – spojrzał się na niską kobietę o długich, zaplecionych w warkocz brązowych włosach. Widocznie nie była zadowolona z decyzji podjętej przez Polaka, gdyż jej dotychczas radosne, zielonkawe oczy posmutniały. Łukasiewicz uśmiechnął się do nań, tak samo, jak kiedyś uśmiechał się do Tolysa – szczerym, ciepłym uśmiechem mówiącym, że wszystko będzie dobrze.

Odeszli na bok, tam gdzie stały zaparkowane samochody, na szarym trawniku. Dawny przyjaciel Litwina wyglądał dobrze, tak jak go zapamiętał, jednakże na jego drobnej twarzy brakowało szczęścia.

– A więc...? – stanął przy czerwonym samochodzie.
– Ja... ja... Chciałem cię przeprosić... i powiedzieć... – wziął głęboki oddech – ż-że skończyłem już z ćpaniem – skłamał, a ostatnie słowa wypowiedział z dumą, fałszywą pewnością, tak, jakby wierzył, że jest to prawda. On przecież może przestać, nawet od zaraz! Ale po co, skoro jest tak pięknie? Z resztą, używa narkotyku tylko po to, aby nie czuć bólu, a takie jest jego zastosowanie, nieprawdaż?

Oczy Polaka powiększyły się, jego drobna twarzyczka ukazywała zdziwienie.

– Serio? Nie wyglądasz za najlepiej... – zwątpił lustrując go wzrokiem.
– Tak – odpowiedział pewnie, prostując się – To przez pracę. Poświęcam jej dużo czasu.

Na twarzy Feliksa ukazał się uśmiech. Ten wspaniały uśmiech. Laurinaitis nigdy go nie okłamał, teraz zapewne też mówił prawdę. Oh, jaki on naiwny! Stali tak chwilę w niekomfortowej ciszy, nie wiedzieli co mają teraz zrobić. Czy wysokiemu brunetowi chodziło o odnowienie znajomości, czy chciał tylko zakopać topór wojenny?

– Feliks! Chodź, musimy już iść! – ciszę przerwało wołanie kobiety. W jej mowie usłyszeć było można zagraniczny akcent. Wołany kierował się w stronę kobiety. Litwin zapytawszy, kim jest ta szatynka, usłyszał szybkie ,,Ela". Więc Ela. Elizabeta. Para odeszła tam, gdzie przebywali inni uczestnicy zawodów, gotowi do występu.

Co jeśli Feliks się dowie? złapał go nagły strach. W jego głowie ukazały się najgorsze scenariusze, gdyby prawda wyszła na jaw. Teraz chciałby być w domu. Tam gdzie to wspaniałe lekarstwo. Chwila i już wszystko byłoby dobrze. Tutaj nie znalazłby nic pomocnego, może jedynie ludzi z dopalaczami, lecz chłopak aż tak głupi nie jest - zdawał sobie sprawę jakie to gówno. Biorąc to, jest prawdopodobieństwo, że zejdzie z tego świata, a nie spieszno mu było do samobójstwa. Przynajmniej nie teraz kiedy wszystko magicznie, powolutku, zaczęło się układać. Nareszcie dobiegło końca, jak niedługo dobiegnie koniec jego życia.

Po tej krótkiej konwersacji z jego dawnym przyjacielem, szary świat otworzył drzwi zieleni. Wyjątkowej zieleni, której nie da się zobaczyć byle gdzie.

Miał jeszcze trochę czasu przed rozpoczęciem zawodów. Poszedł więc obejrzeć stoiska, mimo, że i tak nie miał zamiaru zakupu czegokolwiek.

≪•◦ 2 ◦•≫

Rozpoczęły się zawody. Usiadł gdzieś na drewnianych ławkach, dość niewygodnych i przyglądał się, tak jak kiedyś to robił, zawodnikom i ich zniewolonym przyjaciołom. Jakie te zwierzęta musiały przeżywać katusze.
I tak po wielu uczestnikach na parkur wjechał Łukasiewicz. Wyprostowany, elegancki. Na Kasztance. Ona na pewno nie była smutna. Feliks na pewno dobrze się nią zajmuje. Jedna, druga, czwarta przeszkoda. Wyglądali pięknie. Brunet uśmiechnął się leciutko, ledwie widzialnie. Kiedy już myślał, że to koniec konkurencji, komentatorzy przedstawili nijaką Elżbietę. Ta również przyjęła wspaniałą postawę i była zarówno pięknie odziana, lecz nie w szarozielonych oczach obcokrajowca. Wynik dziewczyny był jednakże lepszy.

≪•◦ 3 ◦•≫

Czekał na parkingu na Feliksa. Nie chciał go już zostawić, odpuścić odnowienie relacji, kiedy w końcu się spotkali.

Po dość długim oczekiwaniu w końcu mógł zobaczyć parę. Wyglądali na szczęśliwych. Ruszył w ich stronę, kiedy wprowadzali zwierzęta do przyczepy. Gdy blondyn miał już odpalić samochód i pojechać do domu, przy oknie, jakby wyrósł z pod ziemi Litwin. Chłopak uchylił drzwi, z racji, że szyba była zepsuta. Miał je naprawić, ale zapomniał. Cóż, nic nowego.
— Feliks... spotkamy się kiedyś? — zapytał się.
— Może jak będę miał czas. — odpowiedział. Napisał noś na kawałku kartki i po wręczeniu jej Laurinaitisowi, zamknął drzwi. Odjechał.
Chcąc sprawdzić która jest godzina, Litwin włożył rękę w kieszeń płaszcza, lecz o dziwo, nie znalazł w niej swojego telefonu. W drugiej też. Lekko poddenerwowany kierował się w stronę ławki na której siedział. Znalazł i komórkę, jak i pewne dwie, dobrze mu znane sylwetki...

kłamca |HetaliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz