*32*

3.5K 313 28
                                    


Zayn

- Jesteś gotowy, Ni? - spojrzałem na chłopaka siedzącego obok mnie w samochodzie.

- Tak, Zee. - skinął głową.

- Dziś startuje Max w wyścigu, dasz sobie radę?

- Damy radę. - poprawił mnie. - Ty pojedziesz, ja się nie przesiadam.

- Ale... - popatrzyłem na niego zdziwiony. - Dajesz mi do prowadzenia Nissana? Tego Nissana?

- Tak, Zayn. - potwierdził. - Mam nadzieję, że jak będę obok ciebie to auto przeżyje dzisiejszy wyścig.

Blondyn nie wydawał się żartować. Przecież ten samochód był dla niego jak dziecko. Formalnie Nissan należał do mnie, to mój samochód. Oczywiście, że jeździliśmy nim na zmianę, ale nie w wyścigu. To Niall był tym, który jeździł najlepiej. A teraz tak po prostu pozwalał mi prowadzić to cudo?

-  A jak nieco go... zarysuję? - zastanowiłem się przez chwilę.

- To ja cię wtedy zarysuję. - zaśmiał się. - Daj spokój, to tylko samochód, Zayn. Podczas naszych ostatnich wyścigów wyglądał jak kupa złomu. Muszę przyznać, że wtedy naprawdę obawiałem się co do swojej wygranej. Jechałeś naprawdę dobrze.

- Tak mówisz? - uśmiechnąłem się szeroko.

- Tak, ale i tak to ja lepiej jeżdżę. - wytknął mi język i zapiął pasy.

Do wyścigu zostało jeszcze trochę czasu. Tak dokładnie to dwie minuty. Postawiłem naprawdę dużo kasy, ale wtedy myślałem, że Niall będzie prowadził. Teraz obawiałem się o moje pieniądze, które obstawiłem w wyścigu.

- Ruszaj, bo wystartują bez nas. - pogonił mnie chłopak.

- A gdzie całus na szczęście? - zapytałem, przybliżając się nieco do niego.

- Jak wygrasz to może zasłużysz na coś lepszego niż buziak. - uśmiechnął się i poklepał mnie po policzku.

Westchnąłem zrezygnowany i spojrzałem przed siebie. Pozostali uczestnicy zaczęli ustawiać się na linii startu. Gdy miałem ruszać, poczułem delikatny pocałunek na swoim policzku.

- To na zachętę. - zaśmiał się i usiadł wygodnie w fotelu.

Ustawiliśmy się na miejscu i czekaliśmy na sygnał. Znów przed maski pierwszych samochodów stanęła  półnaga kobieta z flagą w ręku. Wpatrywałem się w nią uważnie, czekając aż opuści materiał. Gdy to zrobiła wszystkie samochody ruszyły z piskiem opon.

Na początku nie było żadnych przeszkód. Tylko prosta droga, lecz za kilkaset metrów miał być zakręt w lewo. Docisnąłem pedał gazu, wyprzedzając dwa auta. Przed zakrętem przydałoby się nieco zwolnić i chciałem zrobić dla siebie miejsce.

-  Szybciej. - powiedział Niall.

- Nie wyrobię się w zakręcie, jest strasznie ostry. - powiedziałem, cały czas patrząc na drogę.

- Zaufaj mi. - powiedział. - Po zakręcie odbij szybko w prawo, jest tam mała uliczka.

- Z tyłu mam ogon. Gdy skręcę to powpadają na mnie. - wytłumaczyłem.

- Dlatego przyspiesz.  Jackson i Will są ostrożni i przyhamują. - dodał.

Skinąłem jedynie głową i spojrzałem we wsteczne lusterko. Pozostałe samochody były o dwie długości za mną.  Zakręt był tuż przed nami. Zamiast przyhamować to docisnąłem pedał gazu.  Zarzuciło samochodem, ale udało mi się zapanować nad pojazdem. Odbiłem kierownicą w prawo i rzeczywiście była tam uliczka. Była ciasna, ale samochód mógł przejechać. Przez kilka metrów droga była prosta. Potem nagle się urywała.

- Schody?! - zdziwiłem się.

- Zapomniałem ci chyba wspomnieć. - przyznał niewzruszony. - Teraz musisz przez nie przejechać, a potem w lewo.

- Prędzej przez nie przelecimy. - mruknąłem.

Przez chwilę rzeczywiście nad schodami się unosiliśmy z powodu prędkości. Lądowanie nie było przyjemne. Szarpnęło nas do przodu i pas wżynał mi się w ciało. Skręciłem w lewo, jak kazał blondyn. Po chwili wyjechaliśmy z małej uliczki na główną. Zerknąłem jeszcze raz we wsteczne lusterko i rzeczywiście samochody przeciwników znajdowały się daleko za nami.

- Teraz wiem, dlaczego po każdym wyścigu oddawałeś auto do mechanika. - dodałem, gdy pokonaliśmy już połowę trasy.

- Skręć w prawo, a potem szybko w lewo. - powiedział, wskazując jakąś uliczkę przed nami.

Przyhamowałem nieco i wjechałem we wskazane miejsce. Było tu tyle zakrętów, że wolałem jechać główną ulicą, niż wlec się po małych uliczkach.

- Jak przeżyjemy ten wyścig, to cię zabiję. - mruknąłem.

- Spokojnie panie Malik, czy kiedykolwiek przegrałem? - wyszczerzył się szeroko.

Za kolejnym zakrętem stały kontenery. Droga była nieprzejezdna. Zahamowałem gwałtownie i spojrzałem zawiedziony. A tak dobrze nam szło!

- Dlatego przed wyścigiem zawsze sprawdzam swoje skróty. - mruknął. - Nie wiedziałem, że to będzie tu stało.

- Możemy już pożegnać się z wyścigiem... - westchnąłem. - Już mają za dużą przewagę.

- Mam lepszy sposób na spędzenie tego czasu. - mruknął.

Rozpiął pas i niezdarnie wdrapał mi się na kolana, siadając na nich okrakiem. Ujął w dłonie moją twarz i pocałował mnie. Gdy niechcący przydusił tyłkiem klakson, drgnął i zaczęliśmy się śmiać.

- Wiem, że wszystko sobie to zaplanowałeś. I kto tu jest niewyżyty? Zdecydowanie to mój ulubiony wyścig. - uśmiechnąłem się. - Panie Malik.

- Może troszeczkę to przewidziałem. - uśmiechnął się niewinnie. - Mój też. - odpowiedział i pocałował mnie krótko w usta, aby na chwilę się ode mnie oderwać. - Panie Malik. - dodał.


&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&

Po tylu miesiącach nareszcie udało mi się skończyć ten ff :D

Zawieszałam go chyba ze trzy razy, ale w końcu koniec ^^

Wyszedł inny niż zaplanowałam, ale ważne, że dobrnęliśmy do końca.

Dziękuję wszystkim za gwiazdki i komentarze!

Zapraszam do zajrzenia do pozostałych moich prac, może znajdziecie coś dla siebie :)



Mr & Mr Malik ~Ziall ✔Where stories live. Discover now