Rozdział 4

702 34 1
                                    

Film nie przypadł mi do gustu. Jednak utwierdziłam się w przekonaniu, że bycie  młodą i niezależną ma swoje plusy. Szybko opuściłyśmy kino i udałyśmy się do samochodu. Odwiozłam przyjaciółkę do domu. Po drodze wielokrotnie zapytała się mnie czy wszystko w porządku. Domyśliła się, że coś jest nie tak. Dała spokój. Widziała, że prędzej czy później z nią porozmawiam - jak będę gotowa.

Lana, zawsze możesz na mnie liczyć. 

Będąc na podjeździe wyjęłam z torby telefon, który minutę wcześniej zabrzęczał. Stojąc pod domem przynajmniej mogłam sprawdzić co się stało. Tata wystarczająco dużo razy wypominał, że wystarczy chwila nieuwagi. Odblokowałam telefon i widząc pewne imię na wyświetlaczu  zastanowiłam się czy odczytać tą wiadomość.

D:  Mała psyjeeeedziesz po mua?

Czyli jest pijany. 

L: Zgoda, ale płacisz stówę. Jak mamy deal, podaj adres. 

I tak siedziałam jeszcze w samochodzie. Zresztą mama Davida nie wybaczyłaby mi tego, nie raz sama mogłam liczyć na jego podwózkę. Telefon zabrzęczał cicho informując o wiadomości z adresem. Na miejscy zastałam ogromną wille w kolorze wściekłej czerwieni . Zadbany ogród i mnóstwo samochódów na parkingu zapewne należących do uczniów. Przecież nikt się tym nie przejmuje, że jutro szkoła oprócz mnie.. Zaparkowałam i udałam się do środka. Moim oczom ukazały się ogromne, otwarte na oścież drzwi. Ze środka dudniła klubowa muzyka, a najwidoczniej właściciel owej posiadłości nic nie robił sobie z cennych antyków, które stały na szafkach. Wszędzie oparci byli śmiejący się uczniowie.

Zwróciłam rownież uwagę na piękne kamienne schody zajmujące większość holu. Podziwiając wnętrze rozglądałam sie za Davidem. Odnalazłam go przy barze. Stał do mnie plecami  z resztą chłopaków i żywo gestykulował. Koledzy szybko mnie zauważyli i sie opanowali,jakbym to ja była ta zła. Ale co mnie obchodzą te ich durne imprezy.

- Zwijamy się. - Krzyknęłam. Zdezorientowany chłopak zakręcił się o 360 stopni i stracił równowagę. Podtrzymał go brunet, bodajże Jeremy, jeśli dobrze pamiętam. Podeszłam do chłopaka i podpadłam go ręką.

- Raz, dwa , trzy... Prowadzisz ty. - Zabełkotał.

Kręcąc głowa pociągnęłam go do wyjaśnia.
- Chce się któryś zabrać ? - Grzecznościowo podpytałam, chociaż liczyłam na to,                                  że nikt nie będzie chciał. Marzyłam żeby iść spać. Na moje szczęście nie było chętnych. 

***

Jechałam z dużą prędkością, jednak mając na uwadze, że mój towarzysz nie jest w dobrym stanie i  każdy zakręt może skończyć się bełtem. A tego bym nie zniosła.

- Masz klucze? 

- Gdzieś tam były. - Odpowiedział wpół śpiący chłopak. - Zostały u Jeremiego.
Pokiwałam głową z niedowierzaniem. Dojechaliśmy do domu. Postanowiłam, że David przenocuje u nas - na kanapie. Nie mógł się pokazać u siebie. Szczególnie w takim stanie. Podziękuje mi jutro. 

O ile podziękuję. 

Zostańmy przyjaciółmi TOM IWhere stories live. Discover now